Ukraina graniczy z siedmioma państwami, a obwód Zakarpacki z czterema z nich: Rumunią, Węgrami, Słowacją oraz Polską. Dzięki takiemu położeniu Zakarpacie to region z unikalną mieszanką narodowości, języków i kultur. To historia o chłopakach, którzy w sposób ciekawy, nowoczesny i dowcipny opowiedzieli o swoim unikalnym kraju.
Są oni autorami serii kreskówek „Nasza Fajta”, ich styl porównywany jest do „Futuramy”, „Family Guy”, „Bob’s Burgers” oraz „King of the Hill”. Nikt wcześniej nie zrealizował pomysłu przerobienia lokalnych ciekawostek na dowcipne żarty. Ponadto są pierwszymi osobami produkującymi takie kreskówki w Ukrainie (lub pierwszymi udostępniającymi swoje prace w Internecie), zajmują się tym już od ponad trzech lat. Oprócz tych triumfów oraz szalonego regionalnego sukcesu – prawie wszyscy na Zakarpaciu je znają – kreskówki mają po pół miliona wyświetleń. Jest to pierwsza poważna publikacja prezentująca Mychajła Karpenkę oraz Pawła Mandzycza. Pozwolili sobie na kpiny z Augustyna Wołoszyna, naśmiewają się z zakarpackiej duchowości oraz dowcipnie opowiadając o policji, drogach, a także nielegalnej wycince drzew na Zakarpaciu.
Krótki kurs historii humoru
Historia ukraińskiego humoru oraz ukraińskich kreskówek przypomina RTG pacjenta, którego sztucznie raz na jakiś czas reanimuje się za pomocą elektrowstrząsów. Na początku lat 90-tych można było śmiało powiedzieć, że ukraiński humor po Ostapie Wyszni i dzienniku „Perec”, założonym przez Ostapa i Wasyla Ełłana-Błakytnego, praktycznie zanikł.
Kolejna era humoru rozpoczęła się od estradowo-humorystycznych występów „KWP – liga” (Klub Wesołych i Pomysłowych). Pojawili się w 1961 roku, a prowadzącym był Albert Askerold. Liga początkowo działała tylko w Moskwie, lecz wkrótce rozpoczęła ekspansję w najbardziej prestiżowych uniwersytetach Związku Sowieckiego, a następnie bardzo szybko rozpowszechniła się jako fenomen społeczny we wszystkich uniwersytetach Związku. Wtedy w KWP pojawił się niezastąpiony prezenter Aleksandr Maslakow. „Klub Wesołych i Pomysłowych” był również przez pewien czas zakazany. Miało to miejsce od 1972 roku, kiedy zwycięstwo odnieśli studenci Odeskiego Uniwersytetu Gospodarki Ludowej. Dodatkowo z ostatniego emitowanego programu telewizyjnego większa część ich występu została wycięta. W Związku rozpoczął się „Breżniewowski zastój” i humor postrzegany był jako zagrożenie dla bezpieczeństwa państwowego. Absurd sięgał zenitu w sytuacjach, kiedy na scenie ktoś występował z brodą – było to postrzegane jako drwina z postaci Karola Marksa. KWP zawieszono na długie 15 lat, ale ligi humoru były kontynuowane na uniwersytetach bez transmisji w mediach do 1986 roku, czyli na rok przed oficjalnym startem „Pierestrojki”.
Dlaczego historia KWP jest tak ważna dla Ukrainy? Sowiecka liga humoru do dziś nie daje o sobie zapomnieć, chociaż ukraińskie zespoły już dawno nie biorą udziału w rosyjskim KWP. Ostatnia ukraińska drużyna zdobyła pierwsze miejsce w Moskwie w 1997 roku, na dwa lata przed początkiem ery Chujła (obraźliwa ksywa Władimira Putina – przyp. tłum.) i powrotu ostrej cenzury do rosyjskiej telewizji. Tak się jakoś stało, że większość współczesnych ukraińskich gwiazd telewizyjnych pochodzi ze „starego, dobrego KWP”. Od Zeleńskiego do Prytuły, od Sywochy do ukraińskiego Artysty Narodowego Izraela Lewinzona.
Już wspomniany dziennik „Perec’” nie był jedyną niezależną od KWP gałęzią ukraińskiego humoru, która też doznawała ucisków ze strony władzy. Ogólnosowiecką popularność osiągnęli również Odesyjczyk Sztepsel i Połtawianin Tarapuńka oraz produkt „Pierestrojki” i reżysera Perebyjnisa – duet „Krołyky”. Już w latach 90-tych w Ukrainie pojawiły się humorystyczne programy telewizyjne na kształt „Zołotego gusa”, ale dość szybko ich formuła się wyczerpała.
Dzisiejszy humor w telewizji jest przeważnie wzorowany na zachodnich stand-upach, jeszcze dogorywa studencka liga KWP, pokazywane są banalne i czasem brutalne żarty kanonizowanych przez kierownictwo stołecznych humorystycznych kanałów telewizyjnych „95-go Kwartału”.
W czasie, kiedy odeski festiwal humoru „Jumoryna” coraz bardziej przypomina stypę, a żartownisiów z Krzywego Rogu coraz trudniej jest odróżnić od obiektów ich własnych żartów, w 2013 roku na Zakarpaciu pojawia się niewielka grupa byłych miejscowych członków KWP, którzy dość szybko zdobyli ogromną regionalną popularność.
Nazywają się „Nasza Fajta”. Przedmiotem żartów uczynili własny historyczny kraj – Zakrapacie, humor jest specyficzny, niejasny dla tych, którzy nie są w stanie wyłapać z kontekstu zakarpackie słówka, zakarpacką specyfikę, zakarpacki czas i kuchnię. Ta grupa pracuje bez zleceń z kanałów telewizyjnych, wyjątkowo dla siebie i swoich widzów, których w tym czasie nazbierało się dość dużo.
W ciągu trzech lat nagrali jedynie pięć serii, ponieważ kreskówki robią tylko dla własnej satysfakcji. Jednocześnie należy podkreślić, że w tym okresie ich twórczość obejrzano na portalu YouTube ponad milion razy, to mniej więcej tyle ile liczy cała ludność Zakarpacia.
W Użhorodzie znajduje się biuro „Naszej Fajty” z pięknym szyldem. Trzy lata temu ich twórcze stowarzyszenie nazywało się „Studio KarMan”, lecz po sukcesie kreskówki zmienili nazwę, i teraz wszyscy znają ich jako „Naszą Fajtę”. Pod tą nazwą produkują nie tylko kreskówki, ale również zarabiają na organizacji imprez. Mychajło i Pawło w codziennej komunikacji porozumiewają się dokładnie tak samo jak w kreskówkach. Jeżeli trafić w ich towarzystwo po obejrzeniu któregoś z odcinków, można poczuć się uczestnikiem ich animacyjnej fabuły.
Jak to wszystko się zaczęło
Mychajło: Naszym celem nie było usiąść i zrobić pierwszą zakarpacką kreskówkę. Po prostu chaotycznie przeglądałem Internet i natrafiłem na pracę pewnego studenta pierwszego roku medycyny, który na dzień inauguracji roku stworzył piętnasto lub trzydziestosekundowy filmik, w którym narysował wykładowców, gmach naszego wydziału pedagogicznego, jakieś ichniejsze żarty. Ta animacja była dość prymitywna. My w tym czasie zajmowaliśmy się KWP. Ten okres w naszym życiu akurat się kończył i trzeba było wymyślić co robić dalej. Pomyśleliśmy: dlaczego nie zacząć robić kreskówki? Obejrzeliśmy „Family Guya” oraz inne fajne amerykańskie animacje i pomyśleliśmy: dlaczego mielibyśmy nie robić czegoś podobnego? U nas na Zakarpaciu dużo jest takich śmiesznych momentów, od razu zaczęliśmy wspominać wszystkie te węgierskie paszporty, przemyt, nasz dialekt. Myśleliśmy, że zrobimy to po ukraińsku z elementami zakarpackiego dialektu, aby choć troszkę podkreślić naszą inność. Później zrozumieliśmy, że społeczeństwu ten lokalny klimat podoba się najbardziej dlatego kreskówki z serii na serię były zmieniane. Dziś jest całkiem inna wersja w porównaniu do pierwotnej. Spróbowaliśmy w ostatnim odcinku, nad którym pracowaliśmy cały rok, zawrzeć taki humor, jaki naszej zakarpackiej ludności najbardziej się podoba. Wydaje nam się, że nad niczym w swoim życiu tak długo nie pracowaliśmy, jak nad tymi 25 minutami.
Pawło: Najbardziej nie rozumieją nas Ci, którzy komentują w języku rosyjskim. Z 200-300 komentarzy na YouTube jest pewien odsetek osób piszących po ukraińsku: „Boże, wy wyśmiewacie Zakarpacie!”. Niektórzy miejscowi uważają, że zajmujemy się nie tym, czym powinniśmy czyli opowieścią jak tutaj jest fajnie. Zaś my uważamy, że poprzez pryzmat humoru można opowiedzieć innym jacy jesteśmy fajni i oryginalni, jesteśmy wyjątkowi i odróżniamy się od innych. Graniczymy z trzema państwami, mamy po dwa paszporty, tunele itp. Dlaczego mamy o tym nie mówić? Oglądają nas wszyscy. Na YouTube można zobaczyć w jakich państwach odtwarzano nasze kreskówki. Dzięki czemu widzimy, że raz na jakiś czas oglądają nas nawet w Nigerii albo Ruandzie. Zawsze jesteśmy ciekawi w jaki sposób te osoby się o nas dowiedziały. Pewnego razu otrzymaliśmy wiadomość: „Cześć, mieszkam w Nigerii, jestem…
Mychajło: niewolnikiem! [śmiech]
Pawło: Nie, gościu zajmuje się słowackimi samochodami i czymś tam jeszcze? [śmiech] No dobra, tak naprawdę jego praca jest związana z medycyną. Tak nam dalej napisał: „Niebywale fajna kreskówka, bardzo się nam spodobała. Jesteśmy gotowi wesprzeć was finansowo w zamian oczekiwalibyśmy zrobienia podobnej bajki. Dźwiękiem zajmiemy się sami”.
Mychajło: A w Nigerii w jakim języku się rozmawia?
Pawło: Po madziarsku! [śmiech] Napisali też, że chcieliby napisać scenariusz, dopasować dźwięk, a my mamy tylko narysować. Akurat w tym czasie mieliśmy sezon weselny i ta idea troszeczkę została wstrzymana. Oprócz tego nie spoczywamy na laurach. Rysujemy bardzo fajny projekt, o którym niedługo opowiemy. Jest to teledysk dla bardzo znanego ukraińskiego zespołu, który odpowiada nam ze względu na styl. Grają pop i podobnie jak my są autoironiczni. Styl ich piosenek jest bardzo podobny do naszej kreskówki. Znaleźli nas na YouTube i napisali, że oglądają naszą kreskówkę.
Największa ilość odsłon kreskówki „Nasza Fajta” oczywiście nie odbywa się w Nigerii. Liderem jest Zakarpacie oraz cała Ukraina, następne miejsca zajmują Rosja, Portugalia, Czechy i Węgry – czyli państwa do których wyjechało za pracą najwięcej mieszkańców Zakarpacia. W ostatnim odcinku nawet możemy usłyszeć hymn emigrantów „Zołotyje szpatela” („Złote kielnie”, nawiązanie do piosenki więziennej „Złote kopuły” – przyp. tłum.).
Mychajło: Moja znajoma pracowała w biurze ONZ w Nowym Jorku i gdzieś tam znajduje się akademik dla naszych Ukraińców. Wchodząc do wspólnej kuchni zobaczyła jak jakiś gość ogląda naszą kreskówkę, pokazuje jej i mówi: „Zobacz jakie fajne, widziałaś??”. Ona jest z Zakarpacia, kiedyś razem z nami pracowała. Wtedy przekonaliśmy się do stwierdzenia, że świat jest mały, a Zakarpacie to malutka wieś.
Jedyna współczesna komedia animowana – to tylko hobby kilku mieszkańców Zakarpacia
W Ukrainie istniała tylko jedna komedia animowana – „Kozaky”. Jej historia sięga dalekiego 1967 roku. „Nasza Fajta” jest drugą kreskówką w Ukrainie, ale jednocześnie pierwszą przeznaczoną nie dla dzieci. Dla autorów jest to tylko hobby. Mogliby zajmować się produkcją na większą skalę, gdyby udało się im znaleźć wsparcie. Chłopaki zarabiają, jak większość byłych członków KWP i „Comedy-show” jako weselni wodzireje.
Pawło: Głupki z nas. [śmiech] Sprawa wygląda tak, że tej kreskówce trzeba poświęcać naprawdę dużo czasu. W ciągu roku pracujemy na weselach oraz organizujemy inne świąteczne wydarzenia. Tylko podczas tygodniowej lub dwutygodniowej przerwy możemy spokojnie usiąść i pisać scenariusz.
Mychajło: Tak naprawdę to praca nad kreskówką zaczyna się wtedy, kiedy rozpoczyna się post.
Pawło: Tak, podczas postu ludzie nie organizują wesel i my możemy pisać scenariusz i rysować kreskówkę. Rysuje się szybko. Żeby narysować serię naszemu rysownikowi wystarcza miesiąc. Oczywiście, jeżeli wszystko jest gotowe.
Mychajło: Jeżeli gotowy jest dźwięk, wszystko jest napisane i niczego nie trzeba zmieniać.
Pawło: Tak naprawdę to my wszystko robimy po zakarpacku. Zazwyczaj jest tak, że artyści wszystko rysują, a następnie aktorzy nakładają dźwięk. U nas jest na odwrót. Na początku tworzymy ścieżkę dźwiękową, a następnie nasz grafik rysuje. Tak nikt na świecie nie robi. Ale jemu tak się podoba, i my się dostosowujemy.
Ile kosztuje wyprodukowanie popularnej kreskówki?
Mychajło: To my finansujemy kreskówkę. Całą sumę. Finansowanie polega na tym, że pokrywamy wszystkie wydatki związane z pracą grafika. Na przykład zrobiliśmy swoje studio. W pierwszych dwóch odcinkach aby nagrać dźwięk prosiliśmy o pomoc naszych znajomych lub regionalne telewizje i oni nam pomagali. Po pewnym czasie przemyśleliśmy sprawę i zrobiliśmy swoje studio.
Pawło: To bardzo uprościło naszą pracę dlatego że rysownik najbardziej czeka na dźwięk. Dopóki nie mieliśmy własnego studia, nie chodziliśmy na nagrania każdego skeczu. Czekaliśmy do czasu nagrania całości. Tak samo jest z rysownikiem. On też czeka, a potem słyszy: „Masz na to dwa tygodnie. Do roboty!”. W tym momencie jest zszokowany i nie sypia po nocach. Wymyśliliśmy, że będziemy mu wysyłać po kawałku, a on będzie to od razu rysował.
Mychajło: Takich kreskówek w Ukrainie jest mało. Większość autorów, bo aż 90%, robi to w celach komercyjnych. Rysują, ale wysyłają swoje dzieła do innych państw, pracują jako animatorzy na zamówienie. Tak, żeby za własne pieniądze, żeby ktoś pomyślał: „Zrobię to, udostępnię na YouTube i otrzymam wyświetlenia!”. Nie, tak tutaj nikt niestety nie pracuje.
Pawło: Oprócz nas. Była taka sytuacja, że potrzebowaliśmy drugiego animatora, bo nie wyrabialiśmy się z terminami. Zaczęliśmy szukać – nikogo nie znaleźliśmy.
Mychajło: Potem znaleźliśmy gości z Kijowa, dzwonimy, a on taki mówi: „Nie ma problemu, jesteśmy gotowi wziąć w tym udział, u nas minuta kosztuje 500 dolarów”. Mówię mu: „Rozumiesz, 500 dolarów – to nasz budżet na dwie 25 minutowe serie”. Pośmiał się, my też się pośmialiśmy…
Pawło: …i odłożył słuchawkę. [śmiech]
Mychajło: Jasne, że gdybyśmy mieli więcej czasu i mniej bylibyśmy obciążeni innymi zadaniami robilibyśmy to częściej. Możliwe, że zmienimy format i postaramy się publikować kreskówki bardziej regularnie. Wiele osób rekomendowało nam abyśmy nagrywali krótkie filmiki. W kreskówce najlepiej odbierane są 15-20 sekundowe skecze. Bardzo lekko jest je wymyślać i historia nie jest długa. Ale tworzenie tylko takich skeczy jest niepoważne. Przykładowo, jest taki kanał „Kid Stupid”, oni nie kwapią się, co tydzień udostępniają 2-3 skecze. Jasne, że nie każdy wywołuje śmiech, ale stała publiczność to ogląda. Ważnym w pracy z kanałem YouTube jest regularne udostępnianie nowego materiału. Jeżeli jest ta regularność to wzrost odsłon jest gwarantowany.
Pawło: Monetyzacja na YouTube jest słabo rozwinięta, w szczególności dla ukraińskiego segmentu. Mieliśmy tam tylko jakieś grosze, a do tego zablokowano nam te środki.
pokaz slajdów
Jak ukraiński kanał telewizyjny zaatakował Naszą Fajtę
W jednym z filmików „Fajty” była wstawka z meczu piłkarskiego, wzięta bezpośrednio z transmisji kanału „1+1”, za co kanał złożył skargę do YouTube. W jej wyniku chłopaki musieli skasować wideo, a także nałożono na nich karę.
Mychajło: Jesteśmy amatorami, którzy robią coś po raz pierwszy. Teraz już jesteśmy przygotowani na różne sytuacje na jakie trzeba uważać. U nas prawie nie ma możliwości uzyskania informacji o prawach autorskich. Na początku były podobne sytuacje z muzyką. Nie można jej wykorzystywać, bo jest to łamanie praw autorskich. Zrozumieliśmy to i zaczęliśmy w naszej kreskówce wykorzystywać tylko autorskie utwory, kompozycje osób które znamy bądź ze źródeł z których można pobierać i wykorzystywać muzykę. Kiedy nagrywaliśmy transmisję, w której opowiadaliśmy o wydarzeniach na świecie to bez żadnego namysłu braliśmy wideo z kanałów informacyjnych. Krótkie 30 sekundowe wideo. Ich skargę potraktowano bardzo poważnie i naszemu kanałowi zablokowano wiele funkcji na pół roku. Ostatni odcinek udostępnialiśmy z nieoficjalnego kanału, a to dzięki stacji „1+1” albo naszemu brakowi wiedzy na temat praw autorskich. Wykorzystujemy nieoficjalny kanał dlatego, że zablokowano nam dodawanie dłuższych niż 15-minutowe filmy. To wszystko stało się w styczniu. Dali nam tzw. „warunkowy wyrok”. Teraz w lipcu blokada ma być zdjęta ale nie wiem czy tak się stanie.
Pawło: Jak odblokują to można będzie sobie zrobić tatuaż: „Od telefonu do telefonu”.
Kto jest kim w Naszej Fajcie?
Mychajło: Role w kreskówce są podobne do ludzi, których spotykamy w naszym życiu. Nigdy do końca nie wierzyłem, kiedy ktoś w pewnym wywiadzie powiedział, że wszystkie pomysły biorą się z życia. A jednak wychodzi na to, że tak jest. Na Zakarpaciu widzimy wielu różnorodnych ludzi. Jakby smutnie to nie brzmiało – w większości są to wesela dlatego, że 90% swojego życia spędzamy właśnie tam. Dwoma głównymi bohaterami są – Serhij i jego kot Miki – obydwaj do siebie podobni. Wyszło tak, że do ich roli wykorzystywany jest nasz głos.
Pawło: Bywa już tak, że jesteśmy rozpoznawani po głosie. Wizualnie nas nikt nie zna, a po głosie poznają i pytają: „Ty przypadkiem nie jesteś kotem?”.
Mychajło: To nie ty dzwoniłeś do nas w sprawie sex telefonu? (W kreskówce jest epizod o sex telefonie po zakarpacku – Ukraїner) Ostatnio powiedzieli: „To znowu wy?”
Pawło: My jeszcze za poprzedni raz nie rozliczyliśmy się… [śmiech]
Następne odcinki i zakarpacki Da Vinci
Mychajło: Następny odcinek będzie o Użhorodzie, a potem pewnie Mukaczewie. Ale kiedy? To ciekawe pytanie. Myślę, że latem to napiszemy. Nie wiem jak, ale tak czy inaczej napiszemy.
Pawło: Może inaczej. Jeżeli mówimy o jakimś terminie to zawsze wychodzi 3-4 razy dłużej.
Mychajło: Wtedy powiemy: za trzy lata – jak chcesz. [śmiech]
Tak naprawdę to w tym odcinku o Użhorodzie zdecydowaliśmy się odejść od standardowego schematu, w czasach kiedy widz przeżywa realia teraźniejszości, każdy żyje swoimi problemami. Zdecydowaliśmy, że Użhorod będzie przedstawiony w kilku okresach czasowych. Od czasów epoki kamienia do przyszłości. Głównie chodzi tam o to, że przeszłość niczym nie odróżnia się od dzisiejszych czasów. 2100 rok, wszystko jak było tak i zostało.
Ogólnie rzecz biorąc to mamy wyjątkowego animatora, a jest nim Erwin-Ołeksandr Nimec. Ma on swój własny styl, który trudno z czymś porównać. Kiedy robiliśmy z nim reklamy, odgadnięcie autora nie było ciężkie. Ludzie, którzy oglądali te filmiki od razu mówili: „Tak, to Nasza Fajta!”.
Pawło: On ma taką niewyobrażalną fantazję, że do animacji włącza rzeczy, które zrozumie tylko pewna część osób, inni na to wcale nie zwrócą uwagi. Przykładowo, kostiumy z Fallouta. (Fallout – seria postapokaliptycznych gier komputerowych – Ukraїner)
Mychajło: On jest takim naszym użhorodzkim Da Vinci. Możecie praktycznie w każdej sekundzie zatrzymać kreskówkę i w każdym miejscu zobaczyć coś bardzo dziwnego i niezwykłego. I o dziwo są tacy ludzie którzy to zauważają, że tam stały reklamy z napisami „COJ ŻYJE” czy coś takiego. On nikomu niczego nie wyjaśnia. Bywa tak, że my sami czegoś od razu nie zauważamy.
Pawło: No tak, bo my dajemy mu ścieżkę dźwiękową i piszemy jak to ma wyglądać. On nam wysyła gotową kreskówkę. My oglądamy, komentujemy i wysyłamy z powrotem. On przerabia póki kreskówka nie będzie taka, jaką sobie wyobrażaliśmy.
Mychajło: Właśnie ktoś skomentował: „Widzieliście, że w ostatnim odcinku po pokoju wala się maska z Deadpoola?” (Deadpool – amerykańska komedia fantastyczno-kryminalna z 2016 roku, – Ukraїner) Patrzymy, a tu naprawdę ona jest.
Pawło: Wydaje się, że lubi komiksy wydawnictwa Marvel.
Mychajło: Możliwe, że on po prostu rysuje jeszcze wiele innych kreskówek i zapomina kasować pewne szczegóły. [śmiech]
My zawsze oglądamy te filmiki, w których udostępniane są wybrane epizody, które nie zostały częścią serialu lub filmu. My także mamy takie narysowane fragmenty. Należy do nich pierwszy skecz, który narysowaliśmy, ale nigdzie go nie umieściliśmy. Myślę, że niedługo też udostępnimy taki zestaw.
Zawsze nas pytają: jak ludzie mogą wam pomagać? W żaden sposób. Po prostu niech oglądają, udostępniają i lajkują, niech im się to po prostu podoba. Jesteśmy gotowi nadal pracować i ze swoich finansów opłacać wydatki. Nam się to podoba. Ktoś wydaje na remonty i wielopiętrowe budynki, a my na kreskówki.