Share this...
Facebook
Twitter

Koczownicze życie w namiocie, pieśni pod gitarę przy ognisku, pasje i beztroska. Ten romantyczny obraz Romów z literatury i sowieckich filmów jest przeszłością. Dzisiaj funkcjonują stereotypy o ubogim narodzie, żyjącym z zapomogi społecznej na dużą ilość dzieci, zajmującym się kradzieżą i inną działalnością kryminalną. Życie części współczesnych Romów w zwartych skupiskach izoluje ich od reszty społeczeństwa. Bieda, brak wykształcenia, trudności ze znalezieniem pracy tylko utrwalają te uprzedzenia.

Stereotypy, a nawet ksenofobię, narzucano etnicznym Ukraińcom od dzieciństwa. „Bądź grzeczny, bo cię cyganie skradną” – straszono dzieci. „Jesteś brudny, jak cygan!”. W ukraińskim folklorze Romowie rzadko byli pozytywnymi bohaterami. Większość Ukraińców od dzieciństwa jest przekonana, że Romowie mogą zahipnotyzować, okraść, w związku z tym na wszelkie sposoby stara się omijać ludzi tej narodowości.

Jednak to tylko mity, które pojawiły się na skutek braku informacji o życiu ukraińskich Romów. Żyjąc obok etnicznych Ukraińców przez stulecia, Romowie pozostają narodem, którego obraz jest pełen tajemnic.

Jedną z nich jest liczba romskiej ludności. Dzisiaj nie ma dokładnych danych o tym, ilu Romów zamieszkuje terytorium Ukrainy. Jest trudno otrzymać takie dane, gdyż wielu Romów nie posiada dokumentów. Niektórzy z premedytacją nie afiszują się ze swoim pochodzeniem, co jest całkiem zrozumiałe. Jak uczy historia w okresach wojen mniejszości narodowe (w tym Romowie) na całym świecie są poddawane represjom i prześladowaniom.

Share this...
Facebook
Twitter
Share this...
Facebook
Twitter
Share this...
Facebook
Twitter
Share this...
Facebook
Twitter
Share this...
Facebook
Twitter

Według danych spisu ludności z 2001 r. w Ukrainie aktualnie mieszka 47 587 Romów, jedna trzecia z nich – na Zakarpaciu. Jednak zgodnie z opinią organizacji społecznych, ta liczba już dawno nie jest prawdziwa. Rada Europy szacuje przybliżoną liczbę mniejszości romskiej w Ukrainie na 120-400 tysięcy osób. Według informacji romskich organizacji, aktualnie na Zakarpaciu mieszka ponad 40 000 Romów. Większość zakarpackich Romów mieszka w zwartych miejscach osiedlenia.

zwartych miejscach osiedlenia
z premedytacją używamy tego terminu zamiast zwykłego dla wielu słowa „tabór”. Ponieważ tabór jest jednocześnie lokalną romską wspólnotą oraz miejscem, gdzie jest rozmieszczona w ramach większej, nieromskiej miejscowości. Do momentu przejścia na osiadły tryb życia taborami nazywano wspólnoty do kilkuset osób, które obozowały na tymczasowych miejscach postoju

Właśnie tutaj, na Zakarpaciu, zachowała się największa ilość dialektów języka romani, różnic w bycie i poziomie wykształcenia. Chociaż Romowie żyją obok, często na sąsiednich ulicach, ich wspólnota jest najbardziej niezrozumiała dla mieszkańców regionu. Odwiedziliśmy kilka romskich osad na Zakarpaciu, aby na własne oczy zobaczyć, jak żyją.

Share this...
Facebook
Twitter
Share this...
Facebook
Twitter
Share this...
Facebook
Twitter
Share this...
Facebook
Twitter
Share this...
Facebook
Twitter

Dubowe. Baron Iwan

Jedna z romskich osad mieści się we wsi Dubowe w Tiaczewskim rejonie. Pojawiła się w latach 50-tych. W poszukiwaniu pracy Romowie przyjeżdżali tutaj z okolicznych wsi i miasteczek. Ówczesny przewodniczący rady wiejskiej najpierw zaprosił Romów do pracy w lokalnej fabryce, później zaproponował osiedlenie. W ten sposób w centrum wsi pojawiła się wewnętrzna osada, gdzie dzisiaj mieszkają 64 osoby. Były miejscowy baron, czyli formalny lider osady, Iwan opowiada o trudnościach, jakie napotykają Romowie:

— Problem braku miejsca. Nas jest coraz więcej, dzieci się rodzą, potrzebne jest miejsce. We wsi miejsce jest. Kto miał kasę – zbudował domy i żyje. Wielka potrzeba pieniędzy. Bo dużo dzieci, niektóre chorują. Wieś na nas za bardzo nie zwraca uwagi, mało nas tu. Pewnego razu zwracałem się do kierownictwa w Użhorodzie nawet. Wtedy odpowiedzieli, że nas mało. Że niby, jak będzie was wielu, wtedy będą pomagać.

Domy Romów widać z daleka – można je rozpoznać po rozwieszonych na płotach spodniach, koszulach, bieliźnie. Do drewnianych chałup nad rzeką na pagórku prowadzi asfaltowa droga. Jest tutaj kilka budynków z cegły. Najbardziej luksusowy należy do Iwana. To dwupokojowa chata, gdzie na 50m² mieszka z żoną, dwoma synami i córką. Jeszcze dwójka starszych dzieci mieszka oddzielnie.

Na ścianach oklejonych starymi tapetami wiszą ikony i plakaty z Jezusem. Głośno ryczy i pogwizduje lodówka „Dnipro”. Iwan rozpala własnoręcznie robioną kozę – rozpowszechniony grzejnik w romskich budynkach na całym Zakarpaciu. Na starą sowiecką komodę włazi 6-letnia córka barona, czesze się, maluje usta, ale tak się zachwyca, że zaczyna malować szminką policzki.

Iwan bierze gitarę i gra piosenki. To jego zarobek, gra na weselach. Wysoki, o postawnej sylwetce, z wąsami, brodą i długimi włosami. Mówi po ukraińsku i rosyjsku. Języków nauczył się w seminarium duchownym, gdzie uzyskał stopień diakona.

Baron
Słowo „baron” nie funkcjonuje w romskim języku. „Baro” jest zwrotem kierowanym do szanowanego mężczyzny, który niekoniecznie musi być przewodniczącym wspólnoty. W odrębnych romskich społecznościach termin przyjął się i jest aktywnie wykorzystywany w codziennych rozmowach. Jednak w większości romskich wspólnot najważniejsze decyzje podejmuje rada seniorów – przedstawicieli rodów o największym autorytecie. Oni również są zwoływani na romskie sądy, które nadal są powszechnym zjawiskiem.

Przez 9 lat Iwan był miejscowym liderem, baronem. Teraz tę funkcję przejął jego brat:

— Jestem przyjezdny, ale moje dzieci urodziły się tutaj. Pochodzę z Irszawy. Wychowałem się w domu dziecka, rodziców znalazłem tutaj. I tak żyję do dziś. Chatę zbudowałem. Wieś wybrała mnie na barona. Ludzie mnie znają, rozumieją. Mój brat był wierzący, teraz wybrali jego. Zebrano nasz naród, naród się zgodził i wybrał mego brata. Teraz jest naszym starostą. Ma legitymację.

Miejscowi mają niezbyt pochlebną opinię o Iwanie, jak również o wszystkich, którzy choć trochę różnią się od przeciętnych mieszkańców wsi. Ale Iwan mówi, że Romowie na nic się nie obrażają:

— Żyjemy dzisiejszym dniem. O jutrzejszy zadba Pan Bóg. Ja wy, tak i my.

Romowie z Dubowego mają powszechne problemy: śmieci nie są wywożone, brak kanalizacji, wygodnej logistyki. Iwan rozumie, że innym mieszkańców wsi nie podoba się, że Romowie wylewają wodę prosto na drogę, woda zamarza, pagórek przekształca się zimą w lodowisko, latem pomyje cuchną. Miejsca w taborze jest coraz mniej, a dzieci – coraz więcej. Żyją prawie że w kartonowych pudełkach i nie wymagają specjalnej uwagi, potrzebują odrobinę zrozumienia i wsparcia:

— Nie możemy czekać na pomoc. Żyjemy, jak Bóg da. Wszyscy ludzie są podobni: staramy się być czystymi wobec ludzi, do bliźnich przede wszystkim. Nasz naród może stać się niedobry, kiedy nas się zaczepi. Staramy się być pokojowi, przyjaźni. Druga strona medalu: żyjemy tutaj na drodze, bywa, że pijani specjalnie nas zaczepiają. Szukają powodu. My tam i blisko nie byliśmy, a on mówi: skradłeś mi. Przez ostatni rok tego nie ma. Można powiedzieć, że jest spokojnie. Teraz ci ze wsi więcej kradną. Nasz naród jest już szanowany. Stoi bliżej ludzi, bliżej sąsiadów.

Share this...
Facebook
Twitter
Share this...
Facebook
Twitter
Share this...
Facebook
Twitter
Share this...
Facebook
Twitter
Share this...
Facebook
Twitter

Niedostępne wykształcenie

Jedna czwarta Romów w ogóle nie zna języka ukraińskiego lub słabo w nim mówi. Przyczyną jest izolacja romskich osad i luki w systemie oświaty.

Taka sytuacja ma miejsce nie tylko na Zakarpaciu, lecz w całej Ukrainie. Wielu ukraińskich Romów nigdy nie chodziło do szkoły, z tych, którzy jednak chodzili, najwięcej ma niepełne średnie wykształcenie.

Wydaje się, że Iwana nie bardzo smucą problemy dzieci z oświatą. Dla swojego syna, też Iwana, widzi inną przyszłość:

— W szkole uczą się tak sobie. Iwan gra na instrumentach muzycznych. Z pewnością będzie muzykiem.

Podobną sytuację z oświatą można zaobserwować w innych osadach na Zakarpaciu. W najbiedniejszych z nich istnieją problemy z dostępnością dobrej oświaty na wszystkich poziomach. Jedną z przyczyn jest bariera językowa: nieznajomość języka państwowego przez wielu węgierskojęzycznych Romów, ich dzieci, w przypadku, gdy w ogóle chodzą do szkoły, uczęszczają do węgierskich szkół lub niepaństwowych placówek edukacyjnych finansowanych przez wspólnoty religijne i Węgry. W Mukaczewie i Berehowem, na przykład, językiem nauczania w takich szkołach jest wyłącznie węgierski. To nie daje możliwości absolwentom tych szkół kontynuować edukacji w ukraińskich uczelniach wyższych, gdyż po zakończeniu szkoły nie znają języka ukraińskiego.

liczby
1/4 Według ankiety Międzynarodowej Fundacji „Odrodzenie” z 2015 r., prawie jedna czwarta romskiej ludności nie umie pisać i czytać po ukraińsku, co trzeci robi to z trudem.
Share this...
Facebook
Twitter
Share this...
Facebook
Twitter
Share this...
Facebook
Twitter
Share this...
Facebook
Twitter

Miejscowy romski deputowany Myrosław Horwat opowiada, że najliczniej mali Romowie chodzą do szkoły do mniej więcej 6 klasy, potem przychodzą na lekcje coraz rzadziej. W 9 klasie w użhorodzkiej szkole z 32 uczniów na zajęcia przychodzą 3-5 dzieci. Według pana Myrosława, przyczyną niskiej frekwencji jest brak motywacji:

— Rodzice nie rozumieją, że dzieci należy odprowadzać do szkoły, przygotowywać do zajęć, być maksymalnie zainteresowanym tym, żeby dziecko poszło do szkoły. Inna przyczyna – brak bezpłatnych obiadów po zakończeniu pierwszych klas, bo czasem dzieci chodzą do szkoły, aby móc zjeść posiłek.

Oświata Romów często zależy również od sytuacji społecznej rodziny. Nawet bezpłatna szkolna edukacja często pozostaje niedostępna: brakuje funduszy na artykuły biurowe, ubrania lub datki na remont. Dzieci pomagają zarabiać swoim rodzicom, mają obowiązki w domu lub opiekują się swoim młodszym rodzeństwem.

Lecz nawet to, że dziecko chodzi do szkoły nie jest gwarancją dobrego wykształcenia. Zarówno Romowie jak i badacze zgadzają się, że ukraiński system edukacji nie poświęca wystarczająco uwagi romskim dzieciom. Baron Iwan ciężko wzdycha:

— Nasi ludzie tutaj często są tacy. Ich wykształceniem nikt nie chce się zajmować, a oni nie są przystosowani do istniejących warunków. Są ludzie, którzy potrafią tylko liczyć. Liter nie umieją napisać, ale cyfry – to najważniejsze. Takie życie. Po dworcach i po dworcach.

Myrosław Horwat
deputowany Użhorodzkiej Rady Miejskiej VII kadencji

Dzisiaj sytuacja trochę się polepszyła dzięki wysiłkom organizacji charytatywnych, które wprowadziły program pomocnika nauczyciela w młodszych klasach, gdzie uczą się romskie dzieci. Pomagają centra świadomego rodzicielstwa, prowadzące pracę z niepiśmiennymi rodzicami.

Izolacja Romów zwiększa się od pierwszej klasy, większość z nich musi uczyć się w segregowanych szkołach. W nich uczą się tylko Romowie, nie spotykając innych miejscowych dzieci. Prawie w każdej romskiej miejscowości jest taka szkoła.

Jeśli chodzi o wyższe wykształcenie, aktualnie sytuacja się nieco polepszyła. Samych osób, które otrzymały wyższe wykształcenie kosztem Romskiej Fundacji Oświatowej, jest już ponad 500, ilość wykształconych Romów, zintegrowanych z ukraińskim społeczeństwem, jest znacznie większa.

Jak zaznacza Myrosław Horwat, 15-20 lat temu na Zakarpaciu był tylko jeden Rom z wyższym wykształceniem. Dzisiaj romskich studentów i absolwentów jest tutaj przynajmniej 50.

Dokumenty i praca

Oprócz edukacji, są inne problemy wymagające rozwiązania. Zgodnie z wynikami ankiet, przeprowadzonych przez organizacje społeczne, 17% ukraińskich Romów nie posiada identyfikacyjnych dokumentów, jedna trzecia nie jest nigdzie zarejestrowana. Sytuacja z dowodami na Zakarpaciu jest gorsza, niż w innych regionach kraju.

W Mukaczewie, na przykład, większość Romów nie ma dokumentów. Chociaż dzięki pracy centrów bezpłatnej pomocy i uświadomieniu Romom ważności dokumentów, sytuacja nieco się polepsza. Sprzyjają temu wypłaty na dzieci, które można dostać tylko posiadając dokumenty.

Jeśli chodzi o zatrudnienie, 63% poddanych ankiecie Romów zaznaczyło, że nie pracuje, 22% pracowało niecały dzień. Wśród pracujących Romów przeważa samozatrudnienie. Ponad połowa pracowała w sektorze handlu lub usług, jedna czwarta była prywatnymi przedsiębiorcami.

W Użhorodzie Romowie pracują w sektorze komunalnym jako dozorcy, robotnicy wodociągów. Ci, którym nie udaje się znaleźć pracy na Zakarpaciu, jadą za granicę lub do Kijowa. Podoba sytuacja istnieje w Mukaczewie.

Kim jesteście i skąd pochodzicie, Romowie?

Kwestia pochodzenia Romów jest nadal badana. Trwają dyskusje i do końca nie jest jasne, jak i dlaczego osiedlili się po prawie całej Europie, w jaki sposób udało im się zachować swoją tożsamość w warunkach globalizacji.

Najpopularniejsza jest teoria, że Romowie pochodzą z Indii. “Romowie” – to ich jedyna samonazwa. W żadnym z języków nie nazywają ich “pochodzący z Indii”. Słowa “cyganie” używają wschodni Słowianie. Jest to nazwa heretyckiej sekty z początku drugiego tysiąclecia. Gypsy (ang.) lub gitanos (hiszp.) oznacza “egipskie”. Mit o tym, że Romowie pochodzą z Egiptu, szybko rozpowszechnił się w Europie. Na przykład Madziarzy przez dłuższy czas nazywali cyganów fáraók népe, dosłownie – “plemię faraona”. W czasach kształtowania europejskich języków sprawdzanie faktów było nieco trudniejsze, niż teraz. Dlatego Francuzi nazywali cyganów bohémiens, co oznacza “Czesi”. Tak im się wydawało. Finowie i Estończycy nadal nazywają ich “czarni”. Aktualnie zakorzenił się inny mit, że Rumunia (ang. Romania) jest związana z Romami. Przyczyna – podobne brzmienie tych słów.

Co myślą sami Romowie o swoim pochodzeniu i jak postrzegają siebie wśród innych narodowości, postanowiliśmy ich o to zapytać:

— Ty jesteś gadzio, a ona – gadziouka! – mówi śmiejąc się Iwan z Dubowego. – U nas to znaczy biały i biała. Między sobą tak was nazywamy. Nie dzielimy, tak po prostu wychodzi. Nasz język pochodzi z sanskrytu, potem w różnych regionach ulegał regionalnym wpływom. Do tego, póki szliśmy z Indii, możecie sobie wyobrazić, ile słów nazbieraliśmy?

W zamkniętych romskich wspólnotach, miejscach zwartego osiedlenia panuje klasyczny podział na “swój/obcy”: “romá” (Rom) i “gadżé” (nie-Rom, obcokrajowiec).

Ze słów barona Iwana, Romów rozróżnia się także według trybu życia:

— Trochę siebie dzielimy. Są namiotowi cyganie, koczowniczy i osiadli. Siebie uważamy za osiadłych. Bo mieszkamy w jednym miejscu, zbudowaliśmy domy, mamy rodziny, jakąś pracę i dziękujemy za to Bogu. Namiotowi – to ludzie utrzymujący po dziś dzień tryb koczowniczy. To kobiety mające własną godność, powinny chodzić w długich spódnicach. To wielki honor dla mężczyzny, gospodarza i samego barona. Są koczowniccy. Zajmują się tylko tym, co jest po drodze. Teraz oni wszyscy przeszli na “żelazne konie”.

Dzisiejsi ukraińscy Romowie już nie pamiętają romantyki życia koczowniczego, które prowadzili ich dziadkowie. W 1956 r. koczowanie zostało zakazane. Rozporządzenie Prezydium Rady Najwyższej ZSRS “O włączeniu zajmujących się włóczęgą cyganów do pracy” zabroniło prowadzenie koczowniczego trybu życia. Dzisiaj, mimo że zakaz został dawno zlikwidowany, wszystkie romskie osady na Zakarpaciu są osiadłe.

Share this...
Facebook
Twitter
Share this...
Facebook
Twitter
Share this...
Facebook
Twitter
Share this...
Facebook
Twitter

Przeprowadzka zakarpackich Romów do Kijowa lub innych miast o ciepłej porze roku jest nazywana migracją zarobkową, gdyż to brak pracy zmusza Romów do migrowania. W miastach tworzą prowizoryczne osady.

Na Zakarpaciu zwarte miejsca zamieszkania Romów istnieją jako odrębne miejscowości, ulice, zakątki lub dzielnice. Mogą mieć kilkusetletnią historię lub być zupełnie nowe. Te ostatnie pojawiały się żywiołowo, na przykład, po powodziach, bo z ich powodów Romowie Zakarpacia cierpieli jako pierwsi, gdyż ich budynki często mieściły się w nizinach.

W osiedlach na obrzeżach miejscowości zwykle brakuje wodociągu, kanalizacji, gazu, drogi; budynki mogą nie mieć legalnego statusu. Często młode rodziny budują małą chatkę z cegły suszonej obok chaty rodziców, ignorując wszelkie normy budowlane. Nie ma możliwości zalegalizowania takiego budownictwa.

Język, który znika

Romowie Zakarpacia różnią się także językowo. Istnieje kilka dialektów i narzeczy języka romskiego – romani, sami Romowie w codziennym życiu posługują się nawet trzema-czterema językami.

Na przykład, w osadach mukaczewskiej, czopskiej i berehowskiej Romowie mówią po węgiersku. Większość w ogóle nie rozumie ukraińskiego. W Użhorodzie żyją przedstawiciele kilku grup dialektów. Romowie-Łowarzy lub “Ungrika Roma”, mówiący w lowarskim dialekcie języka romani, oraz Servika-Roma czyli “słowaccy Romowie”. Obie te grupy swobodnie posługują się językami ukraińskim, rosyjskim, węgierskim i słowackim.

Baron Iwan z Dubowego mówi:

— Jesteśmy Ukraińcami. Ukraińskimi cyganami. Są cyganie rumuńscy, bułgarscy, madziarscy, czescy. Wszyscy są odrębni. Często nawet nie możemy siebie nawzajem zrozumieć. Mamy różną kulturę. Mówię słabo po cygańsku. W różnych regionach ten język jest inny. Pieśni śpiewam po naszemu. Czasem niektóre słowa, a tak – wszystko mamy po zakarpacku.

Dzisiaj język romski na co dzień jest wykorzystywany w Pereczynie, Wynohradowie, Wełykym Bereznem i Swalawie. Ale, jak zaznacza Myrosław Horwat, to mało, dziś językowi romskiemu grozi zniknięcie. W romskich osadach język dobrze się rozwija, ale w rodzinach mieszkających w nieromskich osiedlach mimo wysiłków zanika.

Kościół i alternatywna edukacja

Życie Rusłana Jankowskiego mogło potoczyć się zupełnie inaczej. Mógłby żyć w ubóstwie, zbierać złom lub po prostu chlać. A jednak pracuje jako budowlaniec, kieruje centrum nieformalnej edukacji w Mukaczewie, gdzie mali Romowie są przygotowywani do szkoły, uczą się gry na instrumentach muzycznych, malowania, są codziennie karmieni. Mówi, że to wszystko dzięki kościołowi.

Dla wielu zakarpackich Romów kościół często jest niemal jedynym miejscem, które pokazuje, że mogą mieć alternatywę dla ubóstwa w zbudowanych naprędce namiotach.

Do kościoła Rusłana zaprowadziła mama, kiedy miał sześć lat. Teraz jest diakonem w Ewangelikalnym Kościele Boga Żywego, który ma świątynie w 20 zakarpackich miejscowościach.

Ze słów Rusłana wynika, że wiernych mukaczewskiego kościoła jest około 400 osób. Pracują z 500 dziećmi i nastolatkami, dla których centrum nieformalnej edukacji otwiera wiele możliwości.

Codziennie ponad setka dzieciaków z biednych rodzin odwiedza charytatywną jadłodajnię przy kościele. Niektóre dzieci praktycznie tu rosną i same stają się nauczycielami.

— Czasem uczymy podstawowych czynności: jak przestrzegać higieny i czystości, jak szanować rodziców. Niekiedy dajemy ubrania. Jeżeli dziecko nie spróbuje czegoś lepszego, nie będzie wiedzieć o innych możliwościach. Dajemy im wybór. Niektóre rodziny zrozumiały, jak wygodnie jest mieć prysznic i zrobiły go w domu – opowiada Rusłan.

Rusłan Jankowski
budowlaniec, szef centrum nieformalnej edukacji w Mukaczewie, diakon w Ewangelikalnym Kościele Boga Żywego

Kościół stara się popularyzować edukację i apeluje o nieporzucanie szkoły. Wierni uczą małych Romów czytać i pisać po węgiersku. Jest tutaj klasa komputerowa i szkoła sportowa.

Starsi Romowie otrzymują wykształcenie zawodowe – można uzyskać zawód budowlańca, spawacza. Właśnie tutaj uczył się Rusłan.

— Kościół gra wielką rolę w życiu romskiej ludności. Zmienił nastawienie innych narodowości wobec Romów. Przedtem było mocne napięcie, Ukraińcy bali się wchodzić do taborów. Teraz Ukraińcy przychodzą do naszego kościoła, chodzą przez tabor, organizujemy wspólne imprezy – mówi Rusłan.

Pastorzy stają się co raz ważniejszymi postaciami w życiu romskiej wspólnoty, którą reprezentują.

Aktywistka społeczna Iryna Myroniuk uważa, że dzisiaj pastorzy konkurują o autorytet z baronami, instytucja tych ostatnich aktualnie ulega transformacji. Ten proces na Zakarpaciu odbywa się gwałtownie, zaznacza Horwat.

Myrosław jest przekonany, że baronowie są populistycznymi liderami, którzy nie mogą pełnić funkcji, potrzebnych romskim wspólnotom. W większości osad status barona już stracił na swoim znaczeniu, zastąpili go liderzy, deputowani, kierownicy organizacji społecznych, pastorzy.

Rusłan uważa, że nie warto też idealizować pastorów. Że nie każdy z nich ma autorytet. W Mukaczewie aktualnie kościół ma większy wpływ, bo wcześniej nie było dobrych baronów, którzy reprezentowaliby wspólnotę:

— Dla nas kościół – to nie budowla, do której ludzie przychodzą chociaż raz w tygodniu. Chcemy, żeby uczestniczył w różnych aspektach życia – podsumowuje Jankowski.

Korołewo. Od chałupy do pałacu

Zwarte osiedla Romów na Zakarpaciu mogą znacząco różnić się pod względem warunków mieszkalnych. Na przykład, użhorodzkie osiedla nie są tak odizolowane, jak mukaczewskie, gdzie nie ma nawet dostępu do wody pitnej.

— Swalawski tabor, gdzie mieszka do dwóch tysięcy Romów, to historią sukcesu. Baron Matwij Balint już od ponad 10 lat jest deputowanym. Poszedł do władzy, aby bronić interesów swojego narodu. Doprowadził wodę do osiedla, zbudował budynki dla młodzieży, wszystkie dzieci chodzą do szkoły i uczą się ukraińskiego, – mówi Iryna.

Prawdopodobnie największym romskim taborem w Europie Wschodniej jest mukaczewski, gdzie mieszka od 4 do 10 tysięcy osób. W Mukaczewie i Berehowem warunki mieszkalne należą do jednych z najgorszych.

Sytuacja materialna osad różni się w zależności od priorytetów wspólnoty. Romowie z Mukaczewa i Użhorodu od dawna uprawiali twórcze zawody (przede wszystkim, związane z muzyką), w Wynohradowskim rejonie pracowali fizycznie, jeździli na sezonowe zarobki.

Jeden z najbogatszych i najlepiej urządzonych romskich taborów – to osiedle w Korołewie Wynohradowskiego rejonu. Domy tutaj są zbudowane z cegły, niekiedy wielopiętrowe. Droga jest wysypana żwirem. Po ulicach biegają czyste dzieciaki. Dziewczyny noszą tradycyjne romskie suknie. Kobiety zwracają sporą uwagę na strój, w ten sposób podkreślając swój status. Do metalowych nici i koronek na spódnicach dodają złoto, dekorują suknie sztucznymi kamieniami ozdobnymi. Wartościowa może być rodzinna biżuteria, którą zwykle wykonywano na zamówienie. Jest posagiem panny młodej, symbolem dostatku jej rodu.

Chociaż osada w Korołewie jest dosyć zamożna, znacznie ustępuje słowackim i rumuńskim rodom, które ścigają się w demonstrowaniu dobrobytu i kosztownych ozdób.

W osadzie w Korołewie mieszka ponad 3700 osób. Baron Loci mówi, że większość miejscowych Romów zarabia w Rosji i zapewnia: żadnego kryminału.

Mężczyźni w Korołewie pracują w brygadach, składających się zazwyczaj z bliskich krewnych i sąsiadów. Często produkują metalowe elementy dachu, rynien itp. Miejscowi majstrowie mają wieloletnią reputację i własny styl zdobienia wyrobów. Jednak finansowy dostatek jeszcze nie zabezpiecza przed problemami, istniejącymi w innych osadach. Niektórzy mieszkańcy nadal nie mają dokumentów, jest wielu analfabetów:

— Jest sporo problemów z cyganami. Najbardziej, że się nie rozwinęli. Nie uczy się ich normalnie, do szkoły nie chodzą. Rozumiecie, pójdą do szkoły, a tam ich nie uczą, jak innych. Inny stosunek – mniej uwagi! – mówi baron.

Problemów można byłoby uniknąć, gdyby Romowie mieszkali razem z Ukraińcami, uważa Loci. Rom mieszkający obok innych narodów, przejmowałby od nich najlepsze cechy.

Jesteśmy Romami, nie cyganami!

Wydaje się, że w ostatnim przedziale pociągu Użhorod-Kijów gra radio. A jednak nie – to czwórka mężczyzn gra i śpiewa na żywo. Pociąg przybył do Czopu. Nowi pasażerowie od razu zajęli puste miejsca, by posłuchać. Większość pieśni była o Jezusie, brzmiały bardzo melodyjnie. Przez pół godziny grali pełnowymiarowy set, potem opowiadali o swoim życiu we wsi Serednie Użhorodzkiego rejonu.

Według ukraińskich paszportów są Wiktorem, Josypem i Witalijem, ale w romskiej osadzie zwą się Itiu, Dzidziu i Duczu. Itiu i Duczu – to romskie przezwiska, a Dzidziu pochodzi od pseudo ukraińskiego kabareciarza. Itiu ma 37 lat, córkę i czwórkę wnuków. 30-letni Duczu ma siódemkę dzieci, a 21-letni Dzidziu już czwórkę.

— Dlaczego mamy tak dużo dzieci? Nie mamy światła! – żartują.

Iryna Myroniuk
aktywistka społeczna

W Romskiej osadzie w Serednim mieszka około 3 000 osób. Teraz mają własną szkołę średnią. Przez ostatnie 15 lat, jak mówią chłopaki, odbyło się sporo pozytywnych zmian. Sami chcieli się uczyć, chociaż wspólnota zachęcała iść na zarobki, nie koniecznie w uczciwy sposób, nauka nie była w modzie.

— Już od dwóch lat chodzę do szkoły, – mówi Duczu. Ma trzydzieści lat, ale nie wstydzi się tego, że dopiero teraz uczy się pisać. W ogóle nie umiałem czytać. Moją pierwszą książką była Biblia. Nawet nosiłem ją ze sobą i mówiłem „tak jest napisane w Biblii”, a sam nie umiałem tego przeczytać.

Dzidziu i Itu są baptystami, Duszu – ewangelistą, ale nie kłócą się ze sobą. Każdy czasem cytuje Biblię, lubią opowiadać o swojej drodze do Boga. Itiu mówi, że wszyscy w wiosce potrafią liczyć, ale już czytać i pisać – tylko nieliczni. Urzędnicy wykorzystują analfabetyzm Romów, domagając się łapówek.

Wcześniej miejscowi Romowie jeździli po całym Związku Sowieckim, koczowali, teraz osiedli.

— Modlimy się do Boga, aby wybaczył nam poprzedni tryb życia, – mówi Itiu.

Duczu wspomina, jak siadali do pociągu do Czerniowców. Ludzie jechali do bazaru z jednakowymi tobołami. Chłopaki kradli te, co nie były pilnowane:

— A weź udowodnij, że to twoja torba! Wszyscy mają takie same, a nas siedzi pełen przedział, nikt już nie zgłosi się po torbę. Jakoś skradłem jedną torbę, podnoszę – a ona taka ciężka. Myślałem: no to już koniec, złapią mnie. Zaniosłem do toalety, otwieram, a tam litrowe butelki z winem. Zostawiłem kilka, resztę zabrałem – wspomina Duczu.

Dzidziu jest najmłodszym z nich, najwięcej żartuje. Wszyscy są bardzo samokrytyczni, drwią z samych siebie:

— Jestem obywatelem Ukrainy! Jesteśmy Ukraińcami! – mówi Itiu.
— Nie jesteś żaden obywatel, żartuje Dzidziu, tylko ROMAdianyn. [Gra słów – „obywatel” po ukraińsku „hromadianyn”, po odjęciu pierwszej litery zostaje „romadianyn”, z rdzeniem „roma” – uwaga tłumacza].

Chociaż czasem nazywają siebie cyganami, kategorycznie nie akceptują tego słowa. Gdyż pierwsze skojarzenie, to złodziej:

— Jesteśmy Romami, nie cyganami! Przecież lubicie, kiedy nazywają was Ukraińcami, i nie podoba wam się kiedy zwą was chochłami [pogardliwa nazwa Ukraińców w języku rosyjskim – uwaga tłumacza]. Lub kiedy Rosjanie nazywają was „banderami”! Tak samo z nami.

— Mało kto nas o cokolwiek pyta, mało się interesują. Możemy sporo opowiedzieć, ale ludzie myślą tylko o tym, że niby za chwilę coś skradniemy – mówi Duczu.

Ta historia, jak i historie barona Iwana oraz diakona Rusłana, jest o transformacji i stereotypach. O tym, czym Romowie różnią się od cyganów w świadomości samych Romów. O tym, jak romskie wspólnoty pragną zmian i w końcu się zmieniają. Każda z tych historii jest o tym, jak Romowie żyją obok etnicznych Ukraińców. Jak kontrastowe mogą być kultura, język i byt ukraińskich Romów, które mimo wszystko udało im się zachować.

Jak filmowaliśmy

Po drodze do romskiej osady w Korołewie wstąpiliśmy do ukraińskiej rodziny, mieszkającej tam od ponad 60 lat i mającej własną, nie mniej interesującą historię. O tym i o bogatych Romach w Korołewie oglądajcie w naszym blogu wideo.

Nad materiałem pracowali

Autor projektu:

Bohdan Łohwynenko

Autorka:

Diana Bucko

Redaktorka:

Jewhenia Sapożnykowa

Ekspertka:

Natalia Zinewycz

Fotograf:

Taras Kowalczuk

Operator:

Dmytro Ochrimenko

Reżyser montażu:

Mykoła Nosok

Reżyserka montażu:

Kateryna Kułykowa

Redaktor zdjęć:

Serhij Korowajnyj

Transkryptor:

Serhij Huzenkow

Transkryptor:

Dmytro Czernenko

Śledź ekspedycję