Od tysiącleci, zbiorniki wodne odgrywają ważną rolę w operacjach bojowych, niezależnie od postępu i ewolucji broni, sprzętu wojskowego czy też amunicji. Zbiorniki wodne stanowią naturalną barierę i pomagają w obronie terenu. W ten sposób rzeka Irpiń uniemożliwiła wojskom rosyjskim zbliżenie się do Kijowa, atak przez Dniepr na Mikołajów został powstrzymany, a na wschodzie armia rosyjska poniosła ciężkie straty, próbując sforsować Doniec.
Strategiczne znaczenie zbiorników wodnych rozumieli już pierwsi zdobywcy. Wykorzystywano je na różne sposoby: oprócz oczywistych, jak transport wojsk, broni, żywności czy blokowanie dostępu do miast, zatruwano wodę w rzekach i zastawiano pułapki na wrogów. Kozacy, broniąc Winnicy przed polską kawalerią w marcu 1651 r., zawczasu przecinali otwory w zamarzniętym wówczas południowym Bohu. W ten sposób wróg dezorientowano i topiono wroga. Dzięki temu manewrowi wojska Iwana Bohuna obroniły miasto.
Opowiadamy, jak rzeka Irpiń, która otacza Kijów od północy i zachodu, powstrzymała niespodziewany napór najeźdźców z terytorium Białorusi.
Misja rzeki: spowolnić wroga
Rzeka jest naturalną przeszkodą dla wrogiej armii, ponieważ spowalnia jej postępy. A do unieruchomionej armii wygodnie jest strzelać:
– jeśli jest most, to przechodzą go powoli, w wąskiej kolumnie — jest to wrażliwy i widoczny cel;
– jeśli most jest już zniszczony, rozmieszczenie specjalnych maszyn do budowy przeprawy i jej instalacji wymaga czasu. Podobnie jak most, przeprawa jest dobrym celem ostrzału, a każdy czołg porusza się po nim jeszcze wolniej.
Wszystko poszło nie zgodnie z planem Federacji Rosyjskiej
Ukraińskie wojsko wysadziło mosty na rzece Irpiń i kilkukrotnie niszczyło rosyjskie przeprawy.
Nieopodal wsi Demydiw została wysadzona tama, aby rzeka była pełniejsza: wylewając się z brzegów rzeka tworzy dodatkowe trudności dla armii wroga, w szczególności utworzyło się bagno. W rezultacie przejście na drugi brzeg stało się zadaniem niewykonalnym dla armii rosyjskiej.
Historyczne znaczenie rzeki Irpiń
Nie po raz pierwszy rzeka Irpiń broni granic Kijowa – wodą, bagnami i umocnieniami brzegowymi – w czasach Rusi Kijowskiej stolicę broniły twierdze w Biłhorodzie (obecnie wieś Biłhorodka) i Wyszhorodzie.
W czasie II wojny światowej obrońcy Kijowa korzystali z Kijowskiego Okręgu Umocnionego (KyUR) — opracowanego wcześniej trójliniowego systemu żelbetowych konstrukcji obronnych. Pierwsza z tych linii biegła wzdłuż rzeki Irpiń. Fortyfikacje umożliwiły obronę Kijowa przez 72 dni.
W czasach sowieckich rzeka Irpiń została częściowo osuszona i przez to zmieniła swój bieg. W ostatnich latach aktywnie były zabudowane jej brzegi, rzeka stała się bardzo płytka. Mówi się, że gdyby rosyjska ofensywa miała miejsce w ciągu najbliższych 5 lat, zbiornik nie byłby tak skuteczny w obronie.
Irpiń i inne rzeki otoczone betonem wymagają odnowienia, pielęgnacji i ochrony, aby w razie potrzeby mogły nas chronić.
Jak wysadzono tamę na rzece Irpiń
Rozmawialiśmy z jednym z wolontariuszy, który wysadził tamę na rzece Irpiń, aby powstrzymać ofensywę rosyjskich najeźdźców. Imię mężczyzny nie podajemy ze względów bezpieczeństwa.
Mężczyzna opowiedział, że miejscowi wolontariusze opracowywali plan obrony miasta i działań partyzanckich od pierwszego dnia wojny na pełną skalę, ponieważ dobrze znali teren. Nawiązali kontakt z wojskiem, dzięki czemu mogli działać szybko i sprawnie. To wolontariusze zaproponowali dowództwu wojsk lądowych, aby podnieśli poziom wody w rzece.
Różnica między zbiornikiem a rzeką wynosiła około 6 metrów, poza tym specyfika tutejszych gruntów mogła utrudnić rosyjskim najeźdźcom posuwanie się w kierunku Kijowa. Po uzyskaniu zgody wojska wolontariusze zaczęli starannie przygotowywać się do wysadzenia tamy na rzece:
— Powódź musiała być stopniowa, żeby ludzie mieli czas na ewakuację. Na początku nie można było niszczyć śluzy z mostem.
Mężczyzna relacjonuje, żey przed podjęciem decyzji o wysadzeniu tamy był pomysł o wypompowaniu wody ze zbiornika (nie byłoby to możliwe ze względów technicznych), a następnie próbowali wyciąć otwór w bramie tamy. Czasu było jednak bardzo mało: okupanci coraz szybciej zbliżali się do Kijowa.
— Był rozkaz (wysadzić tamę — przyp. red.), a nasz kolega wujek Kola wraz ze specjalistami pojechał swoim samochodem do żołnierzy po 500 kg materiałów wybuchowych. A potem pod ostrzałem udali się do naszej wsi (Demydiwski sady — red.). W międzyczasie instalowaliśmy osłonę awaryjną na wypadek konieczności odcięcia wody. Ładunek został zainstalowany, ludzie zostali ostrzeżeni. „Bum!” — a w bramie mamy piękny otwór na około 1-1,5 metra.
Już następnego dnia bagno zaczęło „pracować” po stronie Sił Zbrojnych Ukrainy. Podnosił się poziom wody, przez co okupanci po prostu nie mogli przejść przez Kozarowyczi (wieś ok. 8 km od Demydowa), bo ukraińskie wojsko strzelało do nich.