Trudno teraz nazwać cywilizowany świat „strefą komfortu”. Napływ migrantów, wybuch pandemii, kryzys gospodarczy, potem napięcie w związku ze zgromadzeniem wojsk rosyjskich na granicy z Ukrainą i w końcu rozpoczęcie wojny na pełną skalę przeciwko Ukrainie. Rosyjskie czołgi na terytorium Ukrainy i codzienne ostrzały miast i wsi prowadzą do stwierdzenia, że Rosja z nową siłą destabilizuje sytuację polityczną w Europie. Państwo-agresor ma konkretny algorytm i wydaje się nie spieszyć z rezygnacją ze swoich chorych imperialnych ambicji.
!
Materiał zawiera linki do rosyjskich stron internetowych, które można przeglądać za pomocą VPN.Agresja Federacji Rosyjskiej ma charakter hybrydowy, co znaczy, że wojna toczy się zarówno na polu boju, jak i na polu informacyjnym. Niestety myli się ten, kto myśli, że wszystkie destrukcyjne procesy zachodzące obecnie na świecie są dziełem przypadku lub czyjejś złej woli. Rosja rozpoczęła nowy, wzmożony etap hybrydowej agresji nie tylko przeciwko Ukrainie, ale także przeciw całej cywilizowanej Europie. Grozi to nie tylko destabilizacją polityczną, ale także fundamentalną przemianą w strefach wpływów kluczowych graczy na arenie światowej, a nawet zmianą obecnych granic państwowych.
Wydaje się, że Rosja rozpoczęła okres geopolitycznej turbulencji, kiedy świat ogarnia chaos i zachodzą nieprzewidywalne procesy, lokalne jak i globalne kryzysy, wojny. Nie da się dokładnie przewidzieć zachowania państw czy organizacji na arenie politycznej i w związku z tym ostatecznie ukształtować jakiś porządek światowy, którego zasad będą dotrzymywać kluczowi gracze gwarantując tym samym bezpieczeństwo.
Chwiejne czasy
Już od 2020 roku cywilizacja zachodnia boryka się z głęboką „przemianą” świadomości europejskiej, w której nie ma już miejsca na stabilność i przewidywalną przyszłość. Początkowo wyzwaniem była pandemia COVID-19, a w 2022 roku nowy etap wojny rosyjsko-ukraińskiej. 24 lutego Putin udowodnił, że przewidywalność to bardzo chwiejna konstrukcja, i nawet w XXI w. absolutnie realna jest inwazja na suwerenne państwo w celu jego okupacji. W ten sposób Kreml ostatecznie zatwierdził aktywną rosyjską politykę siłową (która w rzeczywistości nigdy nie była pokojowa, jednak w 2022 roku przekroczyła wszelkie granice), otwierając tym samym geopolityczną puszkę Pandory. W końcu sytuacja i zachowanie innych krajów, zwłaszcza tych rządzonych przez dyktatorów, zależeć będzie od wyniku wojny między Rosją a Ukrainą.
Otworzyć puszkę Pandory
Frazeologizm oznaczający „spowodować nieszczęście”. Pochodzi z fabuły starożytnej mitologii greckiej, kiedy Pandora z ciekawości łamie zakaz otwierania pudełka i uwalnia całe zło świata.Putin pokazał, że można bezkarnie stosować siłę na tych terytoriach, które planuje podbić. Dla przykładu retoryka Chińskiej Republiki Ludowej (ChRL) dotycząca Tajwanu stała się znacznie bardziej agresywna po 24 lutego. W Pekinie pojawiły się nastroje odwetowe i zaczęto propagowanie tezy o „jednych Chinach”. Chodzi o uznanie na mapie świata istnienia tylko jednego państwa, mimo że pretendentów do tej nazwy jest dwóch – Chińska Republika Ludowa (kontynentalne Chiny) i Republika Chińska (wyspa Tajwan).
Innym przykładem jest Turcja, która 17 sierpnia 2022 roku rozpoczęła operację wojskową w Syrii. Samoloty tureckie uderzyły w posterunek graniczny, zabijając przy tym 11 osób. Wcześniej, bo 3 sierpnia 2022 roku, armia azerbejdżańska również rozpoczęła swoją operację militarną w Górskim Karabachu. Chociaż działania wojenne formalnie zakończyły się tam jeszcze w 2020 roku, doszło do zaostrzenia sytuacji, w wyniku strzelanin między armeńską i azerbejdżańską armią są już ofiary śmiertelne i ranni.
Jednocześnie obecny porządek światowy, ukształtowany po II wojnie światowej, kosztował świat wiele wysiłku. Nawet jeśli obecne granice nie są idealne, jakakolwiek ich rewizja jest bardzo ryzykowna. W tym miejscu warto wspomnieć o przemówieniu Martina Kimaniego, przedstawiciela Kenii w ONZ, który przemawiał podczas nadzwyczajnego posiedzenia Rady Bezpieczeństwa ONZ w nocy 22 lutego 2022 roku, poświęconego uznaniu przez Kreml niepodległości samozwańczych ŁRL i DRL. Zaznaczył, że Kenia wspiera integralność terytorialną Ukrainy i potępia łamanie przez Rosję prawa międzynarodowego. Choć granice Kenii i innych krajów afrykańskich wyznaczone były przez ówczesne imperia (brytyjskie, francuskie i portugalskie), nie oznacza to, że w XXI wieku trzeba prowadzić krwawe wojny w celu ich zmiany.
To wszystko wina Zachodu
W 2016 roku na Moskiewskim Uniwersytecie Państwowym im. Łomonosowa ukazała się obszerna, licząca ponad siedemset stron monografia pod tytułem „Strategiczne prognozowanie stosunków międzynarodowych” lub geopolityczna „strategia” Kremla na najbliższe 10 lat. Autorzy monografii twierdzą, że w płaszczyźnie cywilizacyjnej Rosja zderza się z trzema kluczowymi granicami: Zachodem, krajami islamskimi i Chinami. Przedstawiono różne scenariusze rozwoju wydarzeń, jak na przykład atak na Rumunię, czy stworzenie swego rodzaju rozszerzonej wersji Noworosji, która powinna objąć takie regiony Ukrainy jak Besarabia i część regionu Nadczarnomorskiego, część Podnieprza i Zaporoża, część Tawrii, Przyazowia, a także Doniecczyznę.
Noworosja lub gubernia Tawrijska
Terytorium obecnych regionów Przyazowia, Nadczarnomorza i Tawrii, które istniały od początku XIX w. do pierwszej połowy XX w. Przez cały ten czas Rosja prowadziła tu politykę kolonialną.Ogólnie rzecz biorąc, monografia zawiera instrukcję krok po kroku dla reżimu Kremla. Oto niektóre z przesłań autorów monografii (przetłumaczone z języka rosyjskiego):
– „Prędzej czy później, czy tego chcemy czy nie, walka z Europą (a przynajmniej z jej większą częścią) jest nieodwracalna”;
– „… ani prawdziwa skromność, ani prawdziwa duma nie pozwalają Rosji uważać się za Europę”;
– „Tylko zdecydowany opór wobec Zachodu, osiągnięcie nad nim militarno-technicznej i ideologicznej przewagi może zapewnić Rosji stabilne bezpieczeństwo w przyszłości”;
itp.
Autorzy monografii twierdzą, że w obliczu nieuniknioności konfliktów Rosja powinna przestawić się na geopolitykę siłową, bo ich zdaniem po 2023 roku „będzie już za późno”, ponieważ do tego czasu Ukraina ostatecznie odwróci się od rosyjskiego kierunku rozwoju.
Rosja spodziewała się zakończenia „operacji specjalnej” i zdobycia Kijowa w trzy dni, chciała zademonstrować wszystkim „narodziny nowego świata” i „historycznej misji” Putina. Dowodem na to jest przedwczesne opublikowanie przygotowanego z wyprzedzeniem artykułu „Nadejście Rosji i nowego świata”, który miał zostać opublikowany 26 lutego 2022 roku o 8 godzinie rano w RIA Novosti. Rosyjskie media nie spodziewały się, że Ukraińcy postawią taki opór, więc artykuł wyszedł zgodnie z planem. Odzwierciedla on dość wyraźnie światopogląd i kluczowe narracje Kremla. To dobrze ilustruje przyczyny ataku na Ukrainę i zamiary Rosji.
Jednak napięcie rosło przez wszystkie lata rządów Putina. Jego poplecznicy, a razem z nimi i propagandyści, tradycyjnie interpretowali Zachód jako wroga i główny powód wszystkich kłopotów Rosjan.
Putin ogłosił nawet, że „granice Rosji nigdzie się nie kończą” — ta teza zabrzmiała podczas ceremonii wręczenia nagród Rosyjskiego Towarzystwa Geograficznego w 2016 roku. Oto kilka najbardziej wymownych tez, które głowa Federacji Rosyjskiej ogłasza publicznie z roku na rok (wszystkie fragmenty są tłumaczone z języka rosyjskiego):
2007 rok. Przemówienie w Monachium:
„Widzimy rosnące lekceważenie podstawowych zasad prawa międzynarodowego. Co więcej, pewne normy, a właściwie prawie cały system prawny jednego państwa, przede wszystkim, oczywiście, Stanów Zjednoczonych, przekroczyły granice państwowe we wszystkich sferach: zarówno w gospodarce, jak i w polityce i w sferze humanitarnej – i są narzucane innym państwom. Cóż, kto by tego chciał? Komu się to spodoba?”.
2020 rok. Oświadczenie w sprawie Traktatu o całkowitej likwidacji pocisków rakietowych krótkiego i średniego zasięgu (Traktat INF):
„Uważamy wycofanie się Stanów Zjednoczonych z traktatu INF, w wyniku którego przestaje on obowiązywać, za poważny błąd, który zwiększa ryzyko rozpętania wyścigu zbrojeń rakietowych, zwiększenia potencjału konfrontacyjnego i powrót do niekontrolowanej eskalacji. Biorąc pod uwagę niesłabnące napięcie na linii Rosja-NATO, nowe zagrożenia dla bezpieczeństwa europejskiego są oczywiste”.
2021 rok. Artykuł w niemieckiej gazecie „Die Zeit”:
„Wiele krajów stanęło przed sztucznym wyborem — być z kolektywnym Zachodem lub z Rosją. W rzeczywistości było to ultimatum. Konsekwencje tak agresywnej polityki widzimy na przykładzie ukraińskiej tragedii z 2014 roku. Europa aktywnie poparła antykonstytucyjny zamach stanu w Ukrainie. Od tego wszystko się zaczęło. Po co było to robić? Urzędujący wtedy prezydent Janukowycz zgodził się już na wszystkie żądania opozycji. Dlaczego USA zorganizowały zamach stanu, a kraje Europy bezwolnie go poparły, prowokując rozłam w samej Ukrainie i oddzielenie się od niej Krymu?”.
W takich wypowiedziach kolektywny Zachód przedstawiany jest jako wrogi i jako taki, który niesie zagrożenie „wielkiej Rosji”, więc wszystkie wewnętrzne niepowodzenia można przypisać konfrontacji z wrogiem. W końcu poziom życia Rosjan niewiele się zmienia, a Putin przekonuje, że ich walka jest święta — nawet jeśli wiąże się z okupacją obcych terytoriów. Nic więc dziwnego, że „zwykli Rosjanie” tak łatwo powtarzają komunikaty o zdobyciu nie tylko Ukrainy, ale także Polski, Mołdawii czy Litwy.
Terror psychologiczny i przegląd granic
Rosja prowadzi wojnę zastępczą, której istotą jest angażowanie w działania wojenne stron trzecich, takich jak marionetki polityczne i najemnicy. Ale Rosja wciąga do wojny nie tylko konkretne osoby, ale także całe terytoria, na przykład samozwańcze „ŁRL” i „DRL”. We wszystkie wlewa pieniądze i sprzęt, wrzuca w nie zasoby ludzkie (zwłaszcza personel wojskowy) — wszystko po to, by stymulować agresję. W ten sposób Rosja znacząco unowocześnia znaną już teorię „kontrolowanego chaosu”, która została opracowana przez szefa Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Rosji Walerija Gierasimowa, z poprawką na nowoczesną mentalność postmodernistyczną. Oczywiście państwo-agresor dąży do poszerzenia swojej strefy wpływów i wykorzystuje wszelkie dostępne metody, żeby zmieniać reguły funkcjonujące we współczesnym świecie według własnego uznania.
Niemal niezauważalnie dla Europejczyków Federacja Rosyjska zniszczyła wizerunek „starej dobrej Europy”, w której syreny przeciwlotnicze nie zabrzmiały przez ostatnie 80 lat. Ludzie mierzą się z nową rzeczywistością, z jednej strony próbując się do niej dostosować, a z drugiej starając się by nie stała się normą. Na tle zwykłego komfortowego życia w Europie, tak gwałtowna zmiana rzeczywistości i ciągłe ryzyko jest największym wyzwaniem dla Europejczyków od 1945 roku.
Regularne bombardowania ukraińskich miast, ciągłe zagrożenie wojną nuklearną, szantaż energetyczny — wszystkie te wojenne motywy przenikają codzienne życie Europejczyków, chociaż nie wszystkie kraje są gotowe zaakceptować tę niewygodną rzeczywistość i dlatego nadal żyją tak, jakby nic się nie działo. W rzeczywistości sytuacja ta automatycznie podnosi poziom niepokoju wśród obywateli, mobilizuje ich wewnętrzne zasoby, zmienia wartości i preferencje polityczne. A co najważniejsze, ci ludzie zaczynają wierzyć, że to Ukraina, która się nie poddaje, jest winna wszystkiemu, a nie Rosja, która rozpoczęła tę wojnę na pełną skalę. I właśnie na to stawia Kreml: terror psychologiczny jako element walki bezkontaktowej, manifestacja zagrożenia jako czegoś, co może fundamentalnie zmienić życie Europejczyków, a także przerzucanie odpowiedzialności za wszystkie zbrodnie wojenne w Ukrainie i ich konsekwencje dla całego świata.
Pojęcie „granica” również staje się niepewne i chwiejne. Jest to szczególnie widoczne w smutnej rzeczywistości wojny ukraińskiej. Przedstawiciele rosyjskiego środowiska politycznego, przywódcy ŁRL i DRL na wschodzie Ukrainy każdorazowo deklarują konieczność oddalenia wojsk ukraińskich od granic separatystycznych „republik”. Najwyraźniej w strategii Kremla granice europejskie powinny stać się ruchome, bo nieprzypadkowo rosyjscy konserwatywni i prawicowi publicyści zaczynają deklarować demontaż powojennego systemu ładu międzynarodowego, opartego na jałtańsko-poczdamskich zasadach, przyjętych w 1945 roku przez przywódców trzech państw sojuszniczych, które wygrały II wojnę światową — ZSRR, USA i Wielką Brytanię. Liderzy opinii również aktywnie promują takie przekazy, mówiąc, że należy walczyć z kryzysem zmiany porządku światowego. I to jest bardzo ważny element wojny na pełną skalę rozpoczętej przez Rosję: wizualizacja koncepcji względności granic. Na przykład właśnie z tego powodu, 8 czerwca 2022 roku Duma Państwowa Federacji Rosyjskiej zaproponowała wycofanie uznania niepodległości Litwy, członka UE i NATO. W ten sposób małymi krokami Kreml testuje reakcję kolektywnego Zachodu, który uważa za swojego głównego egzystencjalnego wroga.
„Konie trojańskie” polityki międzynarodowej
Równolegle z niszczeniem systemu ładu międzynarodowego, Putin testuje moc struktur międzynarodowych w dziedzinie bezpieczeństwa. W oczach europejskich radykałów Rosja wzywająca do likwidacji „europejskiej biurokracji”, przeformatowania ONZ, Międzynarodowego Komitetu Czerwonego Krzyża itp. jest bardzo atrakcyjna. Kreml dość konsekwentnie działa na rzecz niszczenia wizerunku organizacji międzynarodowych, podważania ich autorytetu i efektywności. W tym celu wykorzystywane są media propagandowe, wystąpienia publiczne i wypowiedzi polityczne. W gruncie rzeczy Putin, krok po kroku testując obecny porządek światowy, zdewaluował go i zdyskredytował. Jednocześnie wspomniane struktury bezpieczeństwa same udowodniły swoją niemoc, nieustannie „wyrażając głębokie zaniepokojenie” straszliwymi działaniami Rosji na terytorium Ukrainy. Organizacje te wykazały swoją moralną przestarzałość i nieskuteczność w radzeniu sobie z dzisiejszymi wyzwaniami.
Destabilizacja Europy przez Rosję opiera się na zasadach sieci. Władze rosyjskie, a wraz z nimi i propagandyści, aktywują i wspierają semantyczne dychotomie — „północ-południe”, „zachód-wschód”, „stara Europa – młoda Europa/młodzi członkowie NATO”, „miejscowi / migranci”, „konserwatyści – fanatycy” itp. Kreml opiera się na rozbudowanej sieci agentów wpływu, używa ich do wywierania presji na słabe punkty cywilizacyjnego monolitu UE, narzucając swoje narracje. Tak właśnie odbywa się destabilizacja sytuacji w Europie.
Federacja Rosyjska systematycznie podchodzi do niszczenia europejskiej przestrzeni cywilizacyjnej. Zdobywając zaufanie krajów europejskich, promując swoje interesy, Kreml „kultywuje” sojuszników, którzy razem z nim będą mogli wywierać presję na Europę, niszcząc system od środka. A teraz rosyjskie „ konie trojańskie” — Węgry, Serbia — podstępnie „skaczą” po europejskim krajobrazie. Niebezpieczeństwo z ich strony polega na tym, że domagają się jakiejś alternatywy w polityce i gospodarce, co ostatecznie okazuje się korzystne dla interesów Federacji Rosyjskiej. Co ciekawe, Rosja „wyciągnęła z rękawa” scenariusz ekspansji swojego terytorium z XIX w., kiedy Imperium Rosyjskie obejmowało niektóre z obecnie niepodległych krajów europejskich — Polskę, Finlandię, Rumunię, Estonię, Litwę i inne.
Jednocześnie członkostwo kraju-„konia trojańskiego” w UE nie jest aż tak ważne. Wystarcza samo bliskie lub stosunkowo bliskie sąsiedztwo z Rosją, ponieważ w ten sposób państwu-agresorowi łatwiej jest szerzyć narracje kolonialne i wzmacniać zależność gospodarczą i kulturową. Serbia jest tego klasycznym przykładem. 31 lipca 2022 r. Bałkany znalazły się na krawędzi nowego konfliktu międzyetnicznego właśnie z powodu zachowań strony serbskiej, wykonującej polecenia Kremla w kontekście psychologicznej demoralizacji wycieńczonej Europy. Powodem było to, że władze częściowo uznanej Republiki Kosowa planowały od 1 sierpnia 2022 roku wprowadzenie zakazu serbskich paszportów i tablic rejestracyjnych na jej terytorium, które kiedyś było częścią Republiki Serbskiej. Etniczni Serbowie żyjący na północy Kosowa protestowali przeciwko temu przy wsparciu Belgradu. Doszło do strzelaniny z funkcjonariuszami organów ścigania. Prezydent Serbii Aleksandar Vučić wezwał społeczność międzynarodową do uczynienia wszystkiego, co możliwe, aby władze Kosowa anulowały lub odłożyły swoją decyzję. W nocy 1 sierpnia 2022 roku szef rządu Kosowa ogłosił, że jest gotowy do ustępstw i odroczenia realizacji uchwały do 1 września 2022 roku.
Oczywiście trudno gołym okiem zauważyć „rękę Kremla” w tej sytuacji. Nie ulega jednak wątpliwości, że dla Putina korzystne jest otwarcie „dodatkowego frontu”, aby rozproszyć uwagę UE, USA, NATO i Turcji, a tym samym odwrócić ich uwagę od wojny w Ukrainie.
Zadaniem geopolitycznego „konia trojańskiego” jest destabilizacja sytuacji w regionie i sianie chaosu w sąsiadujących krajach. Jednocześnie państwo w tej roli może wykazać się stabilnością społeczną oraz polityczną i nawet nie domyślać się, że jest marionetką Rosyjskiej Federacji. Przywódcy takich krajów pozwalają sobie na „alternatywne” poglądy, które są sprzeczne z europejskim kierunkiem rozwoju. Podsycają narracje o różnicach geopolitycznych i społecznych, rozpalają lokalne spory terytorialne, szczególnie na tle religijnym. Bardzo trudno jednak wyprzeć taki marionetkowy kraj z szachownicy Europy — z reguły jest on zintegrowany z kluczowymi strukturami europejskimi i deklaruje się jako pełnoprawny członek wspólnoty europejskiej, którego interesy są uciskane.
Można wyróżnić dwa poziomy wpływu „konia trojańskiego”. Pierwszy to rządy i organizacje międzynarodowe, czyli instytucjonalny. Charakteryzuje się obecnością licznych „przyjaciół Putina” w europejskim środowisku polityków i osób mających władzę, którzy są „agentami wpływu”, rzecznikami interesów Kremla za granicą. Jedną z takich postaci jest premier Węgier Viktor Orbán, który wielokrotnie nazywał Putina swoim politycznym wzorem i który celowo powiela prorosyjskie narracje, w szczególności o szkodliwości sankcji wobec Rosji dla samej Europy. W ten sposób Orbán kwestionuje słuszność polityki UE. A w swoim przemówieniu 25 lipca 2022 roku, podczas prywatnej wizyty w rumuńskim mieście Băile Tușnad, polityk wystąpił przeciw mieszaniu się ras europejskich i pozaeuropejskich, zaznaczając, że: „My (Węgrzy. — red.) nie jesteśmy rasą mieszaną… i nie chcemy stać się rasą mieszaną. Kraje, w których mieszają się Europejczycy i nie-Europejczycy, nie są już narodami”. Ostro skrytykował także zachodnie wsparcie militarne dla Ukrainy: „Im więcej nowoczesnej broni NATO da Ukraińcom, tym bardziej Rosjanie będą przesuwać linię frontu do przodu… To, co w ten sposób robimy, to przedłuża wojnę” – powiedział Orbán podczas przemówienia, czym wywołał oburzenie ze strony partii opozycyjnych i wielu polityków europejskich.
Innym wymownym przykładem jest sprawa Amnesty International. 4 sierpnia 2022 roku organizacja stwierdziła, że ukraińskie wojsko, powstrzymujące rosyjską inwazję, stwarza zagrożenie dla ludności cywilnej, tworząc bazy i rozmieszczając broń w szkołach i szpitalach. Jednocześnie na stronie internetowej organizacji nie było ani słowa o masowym mordzie ukraińskich jeńców wojennych w Ołeniwce, ani o jakimkolwiek potępieniu działań okupantów, którzy brutalnie torturowali i zabijali schwytanych obrońców Ukrainy.
Drugi poziom wpływu to indywidualni politycy czy biznesmeni lub ich grupy, czyli to spersonalizowany poziom wpływu. Ze względu na interesy przyjacielskie, merkantylne lub inne, niektóre postacie wykazują lojalność wobec Federacji Rosyjskiej i bezpośrednio lub pośrednio włączają się w destabilizację Europy. Rolę tę mogą pełnić również naczelnicy poszczególnych regionów, ziem czy miejscowości. Z reguły borykają się oni z kryzysowymi zjawiskami gospodarczymi i społecznymi i mogą przeciwstawiać się ogólnym trendom europejskim — czy to „kwestii gazu”, czy kwot dla migrantów, uważając, że to po prostu „nie jest na czasie”.
Kreml wykorzystuje każdego, kto idzie z nimi na kontakt i pomaga realizować rosyjskie interesy. A niektóre takie marionetki nie boją się nawet złego wpływu na ich wizerunek spowodowany lobbowaniem idei Federacji Rosyjskiej. Dobrym przykładem jest Gerhard Schroeder, były kanclerz Republiki Federalnej Niemiec, niemiecki lobbysta Kremla, były przewodniczący rady dyrektorów rosyjskiego państwowego koncernu naftowo-gazowego „Rosnieft”. Pod koniec lipca 2022 r. Schroeder odwiedził Moskwę, spotkał się z Putinem, rzekomo w celu omówienia kwestii ukraińskiej. W rezultacie, 2 sierpnia w wywiadzie dla magazynu „Stern”, po spotkaniu zadeklarował gotowość i otwartość Kremla na negocjacje w sprawie dyplomatycznego uregulowania wojny w Ukrainie i nazwał wojnę w Ukrainie błędem władz rosyjskich, dodając, że „ustępstwa są potrzebne z obu stron”. Schroeder nazwał też absurdem pomysł powrotu Krymu pod jurysdykcję Ukrainy z pomocą sił militarnych, a decyzję Angeli Merkel i Franka Waltera Steinmeiera o zablokowaniu przystąpienia Ukrainy do NATO w 2008 roku uważa za mądrą. Według jego słów, alternatywą dla Ukrainy może być neutralność militarna. Jak widać, jest to typowe zachowanie „koni trojańskich” i typowe tezy rosyjskich propagandystów. Natomiast Kreml będzie wykorzystywał negocjacje dyplomatyczne jedynie jako przerwę i czas na zgromadzenie sił oraz zamanifestowanie swoich pozornie pokojowych planów.
Grożenie ciężką zimą i innymi katastrofami
Agenci wpływu Federacji Rosyjskiej pomagają skalować procesy destabilizacji na cały kontynent europejski, jednak Kreml działa nie tylko za pośrednictwem agentów wpływu, a dolewa również oliwy do tlących się problematycznych tematów, które istnieją w każdym kraju i mogą sprowokować lub zaostrzać konflikty. Jednym z takich kluczowych tematów jest uzależnienie zasobów Europy od Federacji Rosyjskiej, która twierdzi, że sankcje są przede wszystkim szkodliwe dla Brukseli (miasto faktycznie jest stolicą UE). Kreml zidentyfikował słabe i wrażliwe punkty Europy i doskonale umie przeczekać, żeby wykorzystać je na swoją korzyść. Faktem jest, że Rosja, jako lider w dostawach węgla, ropy i gazu eksportuje je za bardzo wysokie ceny, a potem za pieniądze uzyskane z ich sprzedaży kupuje prawie wszystkie potrzebne towary z krajów zachodnich. To znaczy, że głównymi beneficjentami tego modelu są przedsiębiorcy w krajach europejskich. Ale sankcje dotyczą nie tylko krajów europejskich. Według badania agencji informacyjnej Bloomberg, przygotowanego na podstawie wyników spotkania ministrów spraw zagranicznych G20 w Indonezji w dniu 7 lipca 2022 roku i upublicznionego 5 sierpnia, połowa tych państw nie popiera sankcji wobec Federacji Rosyjskiej i nie wprowadziła ich.
G20
Grupa ministrów finansów i szefów banków centralnych dwudziestu najpotężniejszych gospodarek świata.Rosja natomiast angażuje się w szantaż gazowy, ponieważ jest on dla niej dźwignią wpływu nie tylko na sankcje, ale także na przebieg wojny w Ukrainie. A najważniejsze jest to, że zwykli Europejczycy muszą zrozumieć następującą rzecz: kryzys energetyczny ze wszystkimi jego konsekwencjami (wzrost cen, obniżenie temperatury sezonu grzewczego w 2022 r. o 5–6°C) jest wynikiem działań Rosji, która rozpoczęła wielką wojnę, a nie Ukrainy, która broni teraz swojej suwerenności i integralności swoich granic, stając się swego rodzaju tarczą dla całej cywilizowanej Europy.
Putin chce, aby Europejczycy odczuwali ciągły niepokój i strach, chce emocjonalnie wstrząsnąć i osłabić kolektywny Zachód. W ten sposób, jego zdaniem, można zmusić kluczowych graczy do rezygnacji z popierania Ukrainy. Właśnie dlatego Kreml podczas tej pełnoskalowej wojny sztucznie wywołał kryzys żywnościowy, kiedy to armia rosyjska blokowała ukraińskie porty, kradła ukraińskie zboże, ostrzeliwała spichlerze, zaminowywała pola i paliła na nich pszenicę.
Najwyraźniej Europa boi się nie tylko głodu, ale także napływu nielegalnych migrantów, wzrostu poziomu przestępczości i przemocy. Ukraina jest ważnym graczem na międzynarodowym rynku eksportu produktów rolnych, odpowiadając za około 10% światowej podaży pszenicy i 15–20% jęczmienia (według Ministerstwa Polityki Agrarnej i Żywnościowej Ukrainy). Dlatego konsekwencje wojny w Ukrainie są już odczuwalne na całym świecie, a Europa powinna zrozumieć, że za to wszystko odpowiada tylko i wyłącznie Rosja.
Federacja Rosyjska tworzy w Europie atmosferę totalnej paniki i strachu, a raczej, jej przeczucie. Kryzys gazowy, szkody wynikające z sankcji i inne „skutki uboczne” wojny na pełną skalę dotknęły każdego Europejczyka. Dla osób, które przez 80 lat przyzwyczaiły się już do dóbr cywilizacyjnych i pokojowego rozwiązywania konfliktów, obecna sytuacja na świecie oznacza życie w trybie zwątpienia i nieprzewidywalnej przyszłości. Właśnie dlatego niektórzy Europejczycy widzą ratunek w populistycznych hasłach w stylu „jesteśmy za pokojem” lub popierają ideę, głosząca, że „Ukraina musi ustąpić, żeby to się skończyło”. Stając tym samym po stronie kraju agresora, przyczyniają się oni jedynie do pogłębienia destabilizacji życia nie tylko w swoim kraju, ale i w całej Europie.
W rezultacie europejscy politycy znaleźli się w sytuacji, w której konieczne jest podejmowanie niepopularnych, ale pilnych decyzji, którymi dość łatwo jest spekulować. Wygląda na to, że rosyjscy politycy niemal stawiają na to, kto na Zachodzie ustąpi kolejny. Podobnie jak w przypadku szerzenia chaosu, Federacja Rosyjska bez wahania dyskredytuje wizerunek polityków europejskich w celu destabilizacji rządów. Dobrym przykładem jest rozprzestrzenianie przez kremlowskie media informacji o imprezach podczas pandemii koronawirusa, które poprzedzały rezygnację Borisa Johnsona, obecność „tabletki gwałtu” na imprezie partyjnej z udziałem kanclerza Niemiec Olafa Scholza itp. Taktyka demonstrowania „bezużyteczności” przedstawicieli rządów państw zachodnich pomaga Federacji Rosyjskiej przekonać jej obywateli o podłości i słabości samej Europy. Warto zauważyć, że stawiają w tym przypadku na moralny wizerunek polityka. W „mrocznych czasach” obywatele wolą konserwatystów „w surdutach”, którzy demonstrują ścisłe przywiązanie do wartości moralnych. A w Europie jest ich coraz mniej.
Rosyjscy propagandyści promują idee minimalizacji potrzeb na tle presji wywieranej przez sankcje, oczywiście podkreślając przekaz o konieczności ich zniesienia, bo „jeśli sankcje nie działają i szkodzą samym Europejczykom, to po co w ogóle są potrzebne?”. Dodatkowo Federacja Rosyjska wszelkimi możliwymi sposobami forsuje absurdalne idee, że Europejczycy rzekomo bardziej ucierpią z powodu sankcji niż sami Rosjanie, ponieważ ci ostatni z łatwością przestawią się na wyroby własnej produkcji. Według rosyjskiej propagandowej wersji świata przeciętny Europejczyk musi odmawiać sobie przyjemności, spełnienia pragnień czy pewnych zwyczajnych rzeczy, na przykład „krócej brać prysznic” i oszczędzać na jedzeniu. Oczywiście Rosja hiperbolizuje wszystko, ubierając to w odpowiednie słowa, co ma sprzyjać albo udowodnieniu potęgi Kremla, albo zilustrowaniu słabości Europy.
Obecnie wydaje się, że część europejskiej wspólnoty politycznej przenosi na Ukrainę własne niezdecydowanie i strach przed zmianami, dlatego opóźnia pomoc, po prostu nie wierząc w przyszłość Ukrainy. To może być stracona szansa na wyleczenie Europy z wpływów rosyjskich. Ukraina nie jest przecież jedynym celem agresywnych planów Kremla. Putin jest zwolennikiem eurazjatyzmu, który postuluje wyłączne wpływy Federacji Rosyjskiej od Portugalii po Kamczatkę. A współpraca z ChRL jako równorzędnym sojusznikiem Kremla jest tego dowodem.
Niewykluczone, że rosyjska machina polityczno-propagandowa będzie dalej wpychała Europę w coraz głębszy kryzys psychiczny, stopniowo paraliżując jej wolę oporu. Takie szkodliwe narracje jak „Ukraina musi przestać stawiać opór” i „wszystko musi być wrócić do poprzedniego stanu” nie pomogą rozwiązać sytuacji, a tylko ją pogorszą. Chodzi o to, że terytoria to nie tylko ziemia, ale także ludzie, którzy tam mieszkają. I mało prawdopodobne jest, aby Rosja zadowoliła się „kawałkiem” Ukrainy. Aby Federacja Rosyjska wreszcie przestała wstrząsać światem, jest tylko jeden optymistyczny scenariusz — zwycięstwo Ukrainy, a na pewno nie zamrożenie tej wojny. I właśnie o to ukraińscy obrońcy bohatersko walczą od ponad pół roku.