Od początku pełnoskalowej inwazji Federacji Rosyjskiej na terytorium Ukrainy, wiele zakładów gastronomicznych zmieniło profil swojej działalności na rzecz zaspokajania pilnych potrzeb mieszkańców. W ten sposób, 24 lutego 2022 roku, powstała organizacja charytatywna „Kijów Wolontariacki”, która obejmuje 26 zakładów gastronomicznych oraz 3 piekarnie. W ciągu pierwszych miesięcy wojny, z jej pomocą nakarmiono tysiące ludzi: Siły Zbrojne Ukrainy, Siły Obrony Terytorialnej Kijowa, Policję Państwową, domy dziecka, szpitale, szpitale polowe i położnicze, a także pojedynczych –––Ukraińców, którzy potrzebowali pomocy. Obecnie, niektóre z zakładów pracują w normalnym trybie, lecz działalność „Kijowa Wolontariackiego” wciąż trwa.
Ze względu na groźbę okrążenia Kijowa, ataki rakietowe, dywersyjną działalność rosyjskich agentów i ogólny chaos pierwszych dni pełnoskalowej ofensywy Federacji Rosyjskiej na Ukrainę, co drugi mieszkaniec Kijów opuścił miasto. Ci, którzy pozostali, starali się przystosować do nowych warunków — nocowali w metrze i piwnicach, zaopatrywali się w żywność, lekarstwa, gotówkę i paliwo, aby w razie nagłej potrzeby opuścić stolicę. Ostrzały artyleryjskie i rakietowe miasta wzmogły panikę, kilometrowe korki na wyjeździe z miasta i kolejki w sklepach. Kiedy w pierwszych tygodniach wojny w Kijowie zabrakło najpotrzebniejszych rzeczy, z pomocą przyszli ochotnicy.
Format kuchni wolontariuszy stał się powszechny w wielu miastach Ukrainy: wolontariusze przynoszą jedzenie, przygotowują i dostarczają posiłki ludziom. Stołeczne zakłady produkcji żywności połączyły się w jedną dużą organizację gastronomiczną: „Kijów Wolontariacki” liczący ponad 500 osób. W marcu, gdy walki toczyły się na przedmieściach stolicy, karmili oni około 15 tysięcy osób dziennie. Wolontariusze rozwozili przygotowane posiłki, a później zaczęli również dostarczać pomoc humanitarną do wyzwolonych spod okupacji wsi Polesia oraz Siewierszczyzny.
Jak działa „Kijów Wolontariacki”
Wszystko zaczęło się od tego, że Sława Balbek, architekt oraz współwłaściciel zakładów „Dubler” i „Dyletant” (znanych kijowskich zakładów gastronomicznych — przyp.red.), a także Ołeksandr Borowśkyj, partner zarządzający tych kawiarni, postanowili otworzyć kuchnię, aby przygotowywać posiłki dla wojskowych. Opublikowali post na Instagramie, informujący o tym, że karmią ludzi, dlatego dużo osób poprosiło o pomoc albo zaproponowało swoje uczestnictwo. Tak właśnie rozpoczęła się działalność „Kijowa Wolontariackiego”.
Pierwsze produkty i opakowania dostarczane były przez partnerów i przyjaciół założycieli. Na początku mężczyźni sami rozwozili mrożone kurczaki, ser czy borówki amerykańskie. A gdy organizatorzy uświadomili sobie, ile jedzenia mogą przygotować w konkretnym czasie, zwrócili się z prośbą do kolegów, właścicieli restauracji, aby otworzyli kuchnie lub oddali zalegające im produkty. Niedługo po tym zakłady gastronomiczne nawiązały współpracę oraz połączyły się w sieć. W momencie największego kryzysu, „Kijów Wolontariacki” wydawał około miliona hrywien dziennie, dlatego był wyjątkowo zależny od pomocy nieobojętnych osób. Dziś działalność organizacji wspiera kilka fundacji. Jest to między innymi Nova Ukraine, World Central Kitchen (WCK) i BudmoUA.
pokaz slajdów
Dzięki dobroczyńcom „Kijów Wolontariacki” kupuje opakowania oraz najważniejsze produkty: mięso, kasze, warzywa, itd. Oprócz tego, zakłady samodzielnie zbierają darowizny na swoje wydatki operacyjne. Pomimo tego, że inicjatywa od początku miała charakter wolontariacki, aktywni wolontariusze otrzymują pomoc finansową. Już po pierwszym miesiącu pracy założyciele zrozumieli, że najcenniejszym zasobem dla nich są ludzie, a ci również muszą kupować jedzenie oraz płacić za mieszkanie, wyjaśnia Ołeksandr:
— Najpierw trzeba zatroszczyć się o bliźniego, aby miał poczucie bezpieczeństwa i stabilności. Dopiero wtedy takie osoby mogą zajmować się wolontariatem.
Ołeksandr nazywa organizację wspólnotą I określa kilka zasad, na podstawie których funkcjonuje:
— Ludzie — to najważniejsza wartość. Dlatego organizacja nie współpracuje z zakładami, które podczas wojny nie płaciły swoim pracownikom.
— Bezpieczeństwo żywnościowe. Pomimo stanu wojennego oraz niełatwych warunków pracy, zakłady zobowiązane są do przestrzegania zasad bezpieczeństwa żywnościowego.
— Zdrowa komunikacja. Osoby, które wśród wspólnoty prowokują negatywne emocje oraz używają mowy nienawiści, nie mogą współpracować z „Kijowem Wolontariackim”.
— Bezinteresowna pomoc. Organizacja zaspokaja potrzeby Sił Zbrojnych Ukrainy, Sił Obrony Terytorialnej, przychodni oraz szpitali wojskowych.
— Niesienie pomocy humanitarnej także po zwycięstwie. Wojna ujawniła problem humanitarny w odległych miejscowościach regionu, dlatego organizatorzy postanowili utrzymywać kontakt z żyjącymi tam ludźmi oraz udzielać im pomocy w postaci dostaw produktów także po zakończeniu wojny.
Sztab: organizacja, koordynacja, tworzenie atmosfery
Do 6 czerwca, sztab „Kijowa Wolontariackiego” mieścił się w kawiarni Dubler. To właśnie tutaj przywożono całą produkcję i stąd też rozwożono ją do zakładów partnerskich. Działało tutaj główne biuro oraz kuchnia, z której wydawano 350 porcji dziennie dla wojskowych, przesiedleńców, szpitali wojskowych, domów dziecka, szpitali dla cywilów, wolontariuszy. Do „Dublera” przyjeżdżali kierowcy organizacji – na śniadanie, kolację lub obiad, po kawę, wodę, słodycze itd. „Dubler” działa dziś już w pełnowartościowym trybie.
Lejla Tuwaklijewa, dyrektorka „Kijowa Wolontariackiego”, do 24 lutego pracowała jako project managerka w firmie „Biuro Win” (między innymi, rozwijała sieć piekarń Bakehouse). Gdy Ołeksandr Borowśkyj powiedział jej, że w kawiarni „Dubler” będzie przygotowywane jedzenie dla wojskowych, od razu dołączyła do zespołu, ponieważ nie mogła już „siedzieć, panikować i się bać”. Dlatego 28 lutego kawiarnia zaczęła działać w nowym formacie:
— Motywują mnie ludzie. Są największą wartością. Nikt nie wiedział, jak reagować na taki stres i takie nieszczęście. I wszyscy odkryliśmy siebie na nowo, zrozumieliśmy swoje wartości, swoje priorytety.
Dość szybko zebraliśmy grupę wolontariuszy – kucharzy, menedżerów, kelnerów – tych, którzy zostali w Kijowie, i przygotowaliśmy prawie tysiąc porcji.
— Rozeszło się to „pocztą pantoflową”. Następnego dnia otrzymywaliśmy telefony: „ugotujcie dla nas, prosimy”, „jesteśmy tutaj głodni”, „od tygodnia niczego nie jedliśmy”.
W naszym zespole są cztery osoby, które pracują z fundacjami, składają wnioski i pozyskują fundusze. Jedną z nich jest Tetiana – przedtem pracowała jako starsza baristka w kawiarni Yellow Place. Zajmuje się finansowaniem, grantami oraz pracą z fundacjami, które mogą pomóc organizacji „Kijów Wolontariacki”. Oprócz tego, przygotowuje pomoc humanitarną dla Czerkas i organizuje akcje dobroczynne. Jeszcze jedna wolontariuszka – Katia – koordynuje zamówienia i to przez nią przechodzą wszystkie dostawy gotowych posiłków. Przed wybuchem pełnoskalowej wojny zajmowała się fotografią. Planuje wrócić do swojej pasji po zwycięstwie. Do „Kijowa Wolontariackiego” dołączyła w trakcie poszukiwania sposobu na wykorzystanie swoich umiejętności w czasie wojny:
— Od razu spodobała mi się tutejsza atmosfera. Zrozumiałam, że jest to miejsce, gdzie chce się przychodzić. Zobaczyłam tych ludzi i podoba mi się to, że każdego dnia spotykam się z człowieczeństwem, życzliwością. Wszystko wtedy łatwiej jest przeżyć.
Dla żołnierzy Sił Zbrojnych Ukrainy „Kijów Wolontariacki” przygotowuje suche racje żywnościowe, przekazuje na front lekarstwa, środki higieniczne, powerbanki. Osobnym kierunkiem działalności organizacji jest dostarczanie leków do najbardziej oddalonych zasiedlonych punktów w obwodzie, w których mieszkańcy nie mają dostępu do aptek czy lekarzy. Tam wolontariusze przyjmują prośby o pomoc medyczną, a w Kijowie, wspólnie z organizacją „Onuky” zbierają leki oraz przekazują ludziom. Tak samo przywożone są zestawy produktów: kasze, soki, jaja, masło, mleko itd., a także boksy higieniczne, w których znajdują się ręczniki, szczoteczki do zębów, mydło.
Obecnie sztab „Kijowa Wolontariackiego” znajduje się w pomieszczeniu Art Gallery & Wine Bar. Oprócz zwyczajnej działalności wolontariackiej organizatorzy przeprowadzają tutaj aukcje charytatywne, gdzie zbierane są koszty na pomoc humanitarną.
Chleb i wino. Wolontariusze
Dla „Kijowa Wolontariackiego” szczególnie cenne jest partnerstwo z piekarniami. W pierwsze dni wojny, wszystkie wytwórnie chleba zostały zamknięte, dlatego stał się on „czarnym złotem” — pieczywo było praktycznie nie do kupienia.
Jeden z przychylnych organizacji piekarzy — Ołeh — 24 lutego od godziny 5 rano był w pracy w piekarni Bakehouse. Podczas pierwszych wybuchów pracował w wytwórni. Wszystkich pracowników puszczono do domów i przez pierwsze dwa dni nikt nie wiedział, co robić. 26 lutego, kolega zaproponował mu wspólne pieczenie batonów (tradycyjne pieczywo pszenne, mniejsze od chleba, ale większe od bułki — przyp.red). Ołeh przyjął jego propozycję i wspólnie zaczęli wypiekać około 500 bochenków dziennie (wg. danych z końca lipca – 200 bochenków). Nie było tam żadnych tajnych składników, jedynie ukraińska mąka, organiczne masło, drożdże, mleko, sól i cukier – i wychodzi zwykły pyszny baton, jak z dzieciństwa. Ołeh zajmuje się tym biznesem już od czterech lat. Piekarstwo zaczęło się dla niego od ciekawości oraz chęci nauczenia się czegoś nowego:
— Wydaje mi się, że jest to najbardziej potrzebna rzecz, która wywołuje uśmiech, szczególnie u tych ludzi, którzy tego potrzebują. Mam takie skojarzenie z chlebem, że jest on dobrem. Kiedy człowiek bierze w ręce świeży bochenek chleba, czuje jego zapach – od razu się uśmiecha.
Ołeh opowiada, że odczuwa dziś jedność ludzi w Ukrainie i na świecie, i to go inspiruje:
— Jesteś członkiem bardzo dużej rodziny, która się o ciebie troszczy i cię ochrania. Jeżeli spotkało cię nieszczęście, nikt nie patrzy z boku, tylko wszyscy pomagają. To bardzo przyjemne uczucie.
Obecnie, piekarnia łączy działalność wolontariacką ze zwykłą pracą. Chleb oraz inne wypieki można kupić w sklepach goodwine i Garage, a także w zamówić przez internet.
Szef kuchni restauracji Wine love – Kateryna Tkaczuk – opowiedziała, w jaki sposób od 24 lutego winiarnia przekształciła się w kuchnię wolontariacką. Dziś w zespole pracuje 12-14 osób: 5 w kuchni, a reszta pakuje posiłki, obiera i kroi warzywa. W większości są to ludzie związani z branżą filmową: reżyserzy, aktorzy, studenci wydziału reżyserii. W ciągu dnia przygotowywali około 900 obiadów dla wojskowych i cywilnych. Każda z 400-gramowej porcji składa się z dodatków (makaron, ziemniaki lub kasza), warzyw oraz białka (mięso, ryba lub produkty mleczne). Zasięg pomocy udzielanej przez restaurację nie zmniejszył się do dziś, jednak obecnie, wszystkie posiłki wydawane są tylko jednej brygadzie wojskowej.
27 lutego Kateryna zobaczyła pierwszy post na portalu społecznościowym o tym, że w Kijowie brakuje jedzenia. Zrozumiała, że jest w stanie zaspokoić tę potrzebę, przedostając się do kuchni restauracji i zbierając zespół. Za zgodą właścicieli lokalu, jego drzwi otwarto najpierw dla pracy z wolontariuszami, a potem – dla współpracy z „Kijowem Wolontariackim”:
— Potrzebowali gotowych obiadów: dawali mi produkty oraz opakowania, a ja oddawałam im gotowe posiłki.
Kuchnia, w której wszystko się odbywa, jest bardzo mała, dlatego pracownicy wykorzystują ją „nie na 100 procent, tylko na 500 procent”, mówi Kateryna. W lokalu znajduje się magazyn, pomieszczenia do obróbki na zimno oraz na ciepło, a także pokoje do degustacji, które zostały zreorganizowane, aby przechowywać tam gotową żywność czy kroić chleb. Dla Kateryny gotowanie jest sprawą życia. Pracowała w tej kuchni przed rozpoczęciem wojny pełnoskalowej. Pracowała w tej kuchni, a teraz – pracuje w tym samym miejscu, tylko w innych okolicznościach:
— Każdego dnia, nawet pomimo zmęczenia, czuję się szczęśliwa z powodu setek kilogramów żywności, którą przygotowujemy i którą karmimy ludzi. To jest po prostu odlot.
Jeszcze jednym kucharzem, który gotuje teraz dla „Kijowa Wolontariackiego”, jest Wołodymyr Sydorenko. Przed wojną pracował w restauracji przygotowującej kuchnię azjatycką:
— Wydaje mi się, że przynoszę tutaj więcej korzyści, niż tam, gdzie byłem wcześniej. Przyjemnie jest widzieć, że gotujesz dla wielu ludzi, którzy robią wszystko, aby bronić ciebie i twoich bliskich.
„Oni codziennie gotują, a ja codziennie rozwożę”, — w taki sposób pomaga organizacji psycholożka i wolontariuszka-kierowczyni Natalia. Pod koniec wiosny obciążenie spadło, ale w lutym i marcu, całe dnie były pracowite – co najmniej 5-6 przejazdów dziennie. Obecnie ludzie wracają do zwykłego życia, dlatego Natala będzie wznawiać swoją pracę. Mówi, że od momentu pełnoskalowej inwazji, ludzie zmienili się, zmieniły się również ich zachowania wobec innych:
— To nie tylko jedność, to są wspólne wibracje. Gdy przybywasz do punktu, od razu pytają cię, w czym pomóc. Mamy więc wszyscy ten sam rytm, nie trzeba nikogo prosić. Ale niestety, giną teraz nasi najlepsi mężczyźni, ponieważ wśród okupantów są przede wszystkim osoby z kryminalną przeszłością, zadłużone, a od nas idą chłopcy, którzy mają po dwa dyplomy uczelni wyższych, zagraniczne doświadczenie zawodowe.
97 – to największa liczba przewozów dziennie od początku funkcjonowania organizacji charytatywnej. 6346 – tyle dostaw zrealizowali wolontariusze do dnia 30 czerwca. Wolontariusze odwiedzili 16 miejscowości na Polesiu, gdzie rozdanych zostało 1530 zestawów żywnościowych oraz 15 ton produktów. Oprócz tego żywnością wspierano Czerkasy, Kremenczuk, Mikołajów, miejscowości na Podniprowiu oraz Zaporożu.
Wolontariat na wyjeździe
Wolontariusz z „Kijowa Wolontariackiego” – Jewhen Horbań – urodził się w Mariupolu, ale wyjechał stamtąd w 2009 roku. Bardzo poruszyły go wydarzenia w 2014 roku; mówi, że wtedy ostatecznie zdefiniował się jako Ukrainiec. W Mariupolu została mama oraz brat Jewhena, mieszkają tam do dzisiaj. W maju mama zadzwoniła do niego używając już operatora rosyjskiego. Wszystkie budynki, znane Jewhenowi z dzieciństwa, już nie istnieją:
— Ukraina – to mój dom, bez konkretnych granic. Gdy zniszczone zostały znane mi z dzieciństwa budynki, zrozumiałem, że nie straciłem domu, tylko on się dla mnie rozszerzył. I myślę, że wielu Ukraińców podobnie się teraz czuje. Nie da się poczuć samotnym w Ukrainie.
Jewhen jest koordynatorem wyjazdów „Kijowa Wolontariackiego” po obwodzie (kijowskim — przyp.red.). Jednym z miejsc docelowych była wieś Osoweć (niedaleko miejscowości Iwankiw), około 10 domów, w których mieszkają w większości starsze osoby. Do 30 kwietnia nie było tam prądu, dlatego mieszkańcy potrzebowali podstawowych produktów. Wolontariusze przewozili również środki higieniczne oraz lekarstwa. We wsiach Wyszniaky oraz Majdaniwka na wolontariuszy czekało zazwyczaj ponad 300 mieszkańców. Strategia Jewhena polegała na tym, aby sprawdzać stan oddalonych miejscowości, gdzie nie dojeżdżają pozostali wolontariusze:
— Poziom zniszczeń jest absolutnie barbarzyński. Ludzie jednak motywują się nawzajem i dodają otuchy, ponieważ wiedzą na pewno, że są tam, gdzie powinni być, wierzą w najlepszą przyszłość. Opowiadają swoje historie, o tym co działo się podczas okupacji.
Podczas takich wyjazdów, „Kijów Wolontariacki” pokrywa najpierw podstawowe potrzeby – dostarcza żywność z długim terminie ważności: makaron, kaszę gryczaną, ryż, rośliny strączkowe, konserwy itd. Czasami organizacja dodaje do zestawów żywnościowych również „dodatek dla wsparcia emocjonalnego” – słodycze oraz pokrzepiające listy dla starszych osób. Jedną z nich jest Anastasija. Jej kurnik został ostrzelany przez okupantów. Swoimi siłami ugasiła pożar, parząc się w rękę, jednak pomieszczenie i tak spłonęło. Kobieta przeżyła, ale zginęły kury, których jaja utrzymywały całą wieś. Jewhen dziwi się:
— To, że nawet w takie miejsce wystrzelono rakietę, jest dla mnie absolutnie nie do zrozumienia. Co tam może takiego się znajdować, że trzeba było zniszczyć tę babcię, która tam mieszka?
pokaz slajdów
„Kijów Wolontariacki” zebrał pieniądze i odbudował kurnik, aby pomóc staruszce.
Wiele miejscowości zostało całkowicie zniszczonych lub uszkodzonych, dlatego wolontariuszom nie brakuje pracy. Jewhen twierdzi, że ludzie, którzy pomagają, zmieniają się, i nie rozumie, jak we współczesnym świecie, ktoś może być tak żądny władzy i agresywny, jak Federacja Rosyjska:
— Dobrze rozumiem, że tu nie chodzi tylko o Putina, ale także o wszystkich Rosjan, dlatego nienawidzę ich dokładnie tak samo. Uważam, że każdy żołnierz, niosący broń w dłoniach, ma wybór przed tym, jak ją zastosować. Putin nie siedzi u każdego z nich w głowie, dlatego bardzo chciałbym, żeby Rosję w jakikolwiek sposób odizolowano od reszty świata. Cokolwiek, byle tylko już nigdy więcej nie było ich (Rosjan. – red.) w naszym życiu.
Wojna zwróciła uwagę na potrzeby osób o niskich dochodach, samotnych, z niepełnosprawnościami. A ukraińskie zwycięstwo, jak uważa Ołeksandr Borowśkyj, polega na tym, aby o nich nie zapominać, tworzyć nowe organizacje charytatywne, aby polepszyć im życie. Zwycięstwo to nie tylko kapitulacja Rosji.
— Osobiście, myślę, że Ukraina zwycięży wtedy, kiedy można będzie pojechać do Symejiz (miejscowość na Krymie — przyp.red.), posiedzieć nad morzem. Kiedy po dobrej drodze można będzie dojechać do Mariupola. Kiedy będzie odbudowany Czernihów, Charków. Kiedy babciom będą pomagać nie wolontariusze, tylko będzie się tym zajmować państwo. Kiedy wszyscy ranni będą mieć dostęp do leków, a państwo zapewni im opiekę.
24 lutego Ukraińców dotknął wielki kryzys, który jednak nauczył ich jedności i okazywania pomocy sobie nawzajem w nowych warunkach. Jeszcze pod koniec wiosny, wiele zakładów, zarówno w Kijowie, jak i w innych miastach Ukrainy pozostawało zamkniętych, natomiast w lecie Kijów coraz bardziej powraca do życia. Uczestnicy organizacji charytatywnej, którzy po rozpoczęciu inwazji wszystkie zasoby skierowali na wolontariat powracają już do działalności biznesowej, zachowując jednak przy tym swoją działalność społeczną. „Kijów Wolontariacki” przystosowuje profil swojej działalności: gotują mniejszą liczbę porcji, organizacja pomaga także przygotowywać obozy dla dzieci, organizuje inicjatywy kulturalne („Książkowy pchli targ”), zbiera pieniądze na produkcję pojazdów baggy (niewielkich aut), odnawia zniszczone budynki, itd. „Kijów Wolontariacki” przekształcił się w zorganizowaną wspólnotę, którą cechuje elastyczność i przynosi korzyść Ukraińcom na różne sposoby.
wspierany przez
Od początku pełnoskalowej inwazji Federacji Rosyjskiej na terytorium Ukrainy, wiele zakładów gastronomicznych zmieniło profil swojej działalności na rzecz zaspokajania pilnych potrzeb mieszkańców. W ten sposób, 24 lutego 2022 roku, powstała organizacja charytatywna „Kijów Wolontariacki”, która obejmuje 26 zakładów gastronomicznych oraz 3 piekarnie. W ciągu pierwszych miesięcy wojny, z jej pomocą nakarmiono tysiące ludzi: Siły Zbrojne Ukrainy, Siły Obrony Terytorialnej Kijowa, Policję Państwową, domy dziecka, szpitale, szpitale polowe i położnicze, a także pojedynczych –––Ukraińców, którzy potrzebowali pomocy. Obecnie, niektóre z zakładów pracują w normalnym trybie, lecz działalność „Kijowa Wolontariackiego” wciąż trwa. Ze względu na groźbę okrążenia Kijowa, ataki rakietowe, dywersyjną działalność rosyjskich agentów i ogólny chaos pierwszych dni pełnoskalowej ofensywy Federacji Rosyjskiej na Ukrainę, co drugi mieszkaniec Kijów opuścił miasto. Ci, którzy pozostali, starali się przystosować do nowych warunków — nocowali w metrze i piwnicach, zaopatrywali się w żywność, lekarstwa, gotówkę i paliwo, aby w razie nagłej potrzeby opuścić stolicę. Ostrzały artyleryjskie i rakietowe miasta wzmogły panikę, kilometrowe korki na wyjeździe z miasta i kolejki w sklepach. Kiedy w pierwszych tygodniach wojny w Kijowie zabrakło najpotrzebniejszych rzeczy, z pomocą przyszli ochotnicy. Format kuchni wolontariuszy stał się powszechny w wielu miastach Ukrainy: wolontariusze przynoszą jedzenie, przygotowują i dostarczają posiłki ludziom. Stołeczne zakłady produkcji żywności połączyły się w jedną dużą organizację gastronomiczną: „Kijów Wolontariacki” liczący ponad 500 osób. W marcu, gdy walki toczyły się na przedmieściach stolicy, karmili oni około 15 tysięcy osób dziennie. Wolontariusze rozwozili przygotowane posiłki, a później zaczęli również dostarczać pomoc humanitarną do wyzwolonych spod okupacji wsi Polesia oraz Siewierszczyzny. Jak działa „Kijów Wolontariacki” Wszystko zaczęło się od tego, że Sława Balbek, architekt oraz współwłaściciel zakładów „Dubler” i „Dyletant” (znanych kijowskich zakładów gastronomicznych — przyp.red.), a także Ołeksandr Borowśkyj, partner zarządzający tych kawiarni, postanowili otworzyć kuchnię, aby przygotowywać posiłki dla wojskowych. Opublikowali post na Instagramie, informujący o tym, że karmią ludzi, dlatego dużo osób poprosiło o pomoc albo zaproponowało swoje uczestnictwo. Tak właśnie rozpoczęła się działalność „Kijowa Wolontariackiego”. Pierwsze produkty i opakowania dostarczane były przez partnerów i przyjaciół założycieli. Na początku mężczyźni sami rozwozili mrożone kurczaki, ser czy borówki amerykańskie. A gdy organizatorzy uświadomili sobie, ile jedzenia mogą przygotować w konkretnym czasie, zwrócili się z prośbą do kolegów, właścicieli restauracji, aby otworzyli kuchnie lub oddali zalegające im produkty. Niedługo po tym zakłady gastronomiczne nawiązały współpracę oraz połączyły się w sieć. W momencie największego kryzysu, „Kijów Wolontariacki” wydawał około miliona hrywien dziennie, dlatego był wyjątkowo zależny od pomocy nieobojętnych osób. Dziś działalność organizacji wspiera kilka fundacji. Jest to między innymi Nova Ukraine, World Central Kitchen (WCK) i BudmoUA. Dzięki dobroczyńcom „Kijów Wolontariacki” kupuje opakowania oraz najważniejsze produkty: mięso, kasze, warzywa, itd. Oprócz tego, zakłady samodzielnie zbierają darowizny na swoje wydatki operacyjne. Pomimo tego, że inicjatywa od początku miała charakter wolontariacki, aktywni wolontariusze otrzymują pomoc finansową. Już po pierwszym miesiącu pracy założyciele zrozumieli, że najcenniejszym zasobem dla nich są ludzie, a ci również muszą kupować jedzenie oraz płacić za mieszkanie, wyjaśnia Ołeksandr: — Najpierw trzeba zatroszczyć się o bliźniego, aby miał poczucie bezpieczeństwa i stabilności. Dopiero wtedy takie osoby mogą zajmować się wolontariatem. Ołeksandr nazywa organizację wspólnotą I określa kilka zasad, na podstawie których funkcjonuje: — Ludzie — to najważniejsza wartość. Dlatego organizacja nie współpracuje z zakładami, które podczas wojny nie płaciły swoim pracownikom. — Bezpieczeństwo żywnościowe. Pomimo stanu wojennego oraz niełatwych warunków pracy, zakłady zobowiązane są do przestrzegania zasad bezpieczeństwa żywnościowego. — Zdrowa komunikacja. Osoby, które wśród wspólnoty prowokują negatywne emocje oraz używają mowy nienawiści, nie mogą współpracować z „Kijowem Wolontariackim”. — Bezinteresowna pomoc. Organizacja zaspokaja potrzeby Sił Zbrojnych Ukrainy, Sił Obrony Terytorialnej, przychodni oraz szpitali wojskowych. — Niesienie pomocy humanitarnej także po zwycięstwie. Wojna ujawniła problem humanitarny w odległych miejscowościach regionu, dlatego organizatorzy postanowili utrzymywać kontakt z żyjącymi tam ludźmi oraz udzielać im pomocy w postaci dostaw produktów także po zakończeniu wojny. Sztab: organizacja, koordynacja, tworzenie atmosfery Do 6 czerwca, sztab „Kijowa Wolontariackiego” mieścił się w kawiarni Dubler. To właśnie tutaj przywożono całą produkcję i stąd też rozwożono ją do zakładów partnerskich. Działało tutaj główne biuro oraz kuchnia, z której wydawano 350 porcji dziennie dla wojskowych, przesiedleńców, szpitali wojskowych, domów dziecka, szpitali dla cywilów, wolontariuszy. Do „Dublera” przyjeżdżali kierowcy organizacji – na śniadanie, kolację lub obiad, po kawę, wodę, słodycze itd. „Dubler” działa dziś już w pełnowartościowym trybie. Lejla Tuwaklijewa, dyrektorka „Kijowa Wolontariackiego”, do 24 lutego pracowała jako project managerka w firmie „Biuro Win” (między innymi, rozwijała sieć piekarń Bakehouse). Gdy Ołeksandr Borowśkyj powiedział jej, że w kawiarni „Dubler” będzie przygotowywane jedzenie dla wojskowych, od razu dołączyła do zespołu, ponieważ nie mogła już „siedzieć, panikować i się bać”. Dlatego 28 lutego kawiarnia zaczęła działać w nowym formacie: — Motywują mnie ludzie. Są największą wartością. Nikt nie wiedział, jak reagować na taki stres i takie nieszczęście. I wszyscy odkryliśmy siebie na nowo, zrozumieliśmy swoje wartości, swoje priorytety. Dość szybko zebraliśmy grupę wolontariuszy – kucharzy, menedżerów, kelnerów – tych, którzy zostali w Kijowie, i przygotowaliśmy prawie tysiąc porcji. — Rozeszło się to „pocztą pantoflową”. Następnego dnia otrzymywaliśmy telefony: „ugotujcie dla nas, prosimy”, „jesteśmy tutaj głodni”, „od tygodnia niczego nie jedliśmy”. W naszym zespole są cztery osoby, które pracują z fundacjami, składają wnioski i pozyskują fundusze. Jedną z nich jest Tetiana – przedtem pracowała jako starsza baristka w kawiarni Yellow Place. Zajmuje się finansowaniem, grantami oraz pracą z fundacjami, które mogą pomóc organizacji „Kijów Wolontariacki”. Oprócz tego, przygotowuje pomoc humanitarną dla Czerkas i organizuje akcje dobroczynne. Jeszcze jedna wolontariuszka – Katia – koordynuje zamówienia i to przez nią przechodzą wszystkie dostawy gotowych posiłków. Przed wybuchem pełnoskalowej wojny zajmowała się fotografią. Planuje wrócić do swojej pasji po zwycięstwie. Do „Kijowa Wolontariackiego” dołączyła w trakcie poszukiwania sposobu na wykorzystanie swoich umiejętności w czasie wojny: — Od razu spodobała mi się tutejsza atmosfera. Zrozumiałam, że jest to miejsce, gdzie chce się przychodzić. Zobaczyłam tych ludzi i podoba mi się to, że każdego dnia spotykam się z człowieczeństwem, życzliwością. Wszystko wtedy łatwiej jest przeżyć. Dla żołnierzy Sił Zbrojnych Ukrainy „Kijów Wolontariacki” przygotowuje suche racje żywnościowe, przekazuje na front lekarstwa, środki higieniczne, powerbanki. Osobnym kierunkiem działalności organizacji jest dostarczanie leków do najbardziej oddalonych zasiedlonych punktów w obwodzie, w których mieszkańcy nie mają dostępu do aptek czy lekarzy. Tam wolontariusze przyjmują prośby o pomoc medyczną, a w Kijowie, wspólnie z organizacją „Onuky” zbierają leki oraz przekazują ludziom. Tak samo przywożone są zestawy produktów: kasze, soki, jaja, masło, mleko itd., a także boksy higieniczne, w których znajdują się ręczniki, szczoteczki do zębów, mydło. Obecnie sztab „Kijowa Wolontariackiego” znajduje się w pomieszczeniu Art Gallery & Wine Bar. Oprócz zwyczajnej działalności wolontariackiej organizatorzy przeprowadzają tutaj aukcje charytatywne, gdzie zbierane są koszty na pomoc humanitarną. Chleb i wino. Wolontariusze Dla „Kijowa Wolontariackiego” szczególnie cenne jest partnerstwo z piekarniami. W pierwsze dni wojny, wszystkie wytwórnie chleba zostały zamknięte, dlatego stał się on „czarnym złotem” — pieczywo było praktycznie nie do kupienia. Jeden z przychylnych organizacji piekarzy — Ołeh — 24 lutego od godziny 5 rano był w pracy w piekarni Bakehouse. Podczas pierwszych wybuchów pracował w wytwórni. Wszystkich pracowników puszczono do domów i przez pierwsze dwa dni nikt nie wiedział, co robić. 26 lutego, kolega zaproponował mu wspólne pieczenie batonów (tradycyjne pieczywo pszenne, mniejsze od chleba, ale większe od bułki — przyp.red). Ołeh przyjął jego propozycję i wspólnie zaczęli wypiekać około 500 bochenków dziennie (wg. danych z końca lipca – 200 bochenków). Nie było tam żadnych tajnych składników, jedynie ukraińska mąka, organiczne masło, drożdże, mleko, sól i cukier – i wychodzi zwykły pyszny baton, jak z dzieciństwa. Ołeh zajmuje się tym biznesem już od czterech lat. Piekarstwo zaczęło się dla niego od ciekawości oraz chęci nauczenia się czegoś nowego: — Wydaje mi się, że jest to najbardziej potrzebna rzecz, która wywołuje uśmiech, szczególnie u tych ludzi, którzy tego potrzebują. Mam takie skojarzenie z chlebem, że jest on dobrem. Kiedy człowiek bierze w ręce świeży bochenek chleba, czuje jego zapach – od razu się uśmiecha. Ołeh opowiada, że odczuwa dziś jedność ludzi w Ukrainie i na świecie, i to go inspiruje: — Jesteś członkiem bardzo dużej rodziny, która się o ciebie troszczy i cię ochrania. Jeżeli spotkało cię nieszczęście, nikt nie patrzy z boku, tylko wszyscy pomagają. To bardzo przyjemne uczucie. Obecnie, piekarnia łączy działalność wolontariacką ze zwykłą pracą. Chleb oraz inne wypieki można kupić w sklepach goodwine i Garage, a także w zamówić przez internet. Szef kuchni restauracji Wine love – Kateryna Tkaczuk – opowiedziała, w jaki sposób od 24 lutego winiarnia przekształciła się w kuchnię wolontariacką. Dziś w zespole pracuje 12-14 osób: 5 w kuchni, a reszta pakuje posiłki, obiera i kroi warzywa. W większości są to ludzie związani z branżą filmową: reżyserzy, aktorzy, studenci wydziału reżyserii. W ciągu dnia przygotowywali około 900 obiadów dla wojskowych i cywilnych. Każda z 400-gramowej porcji składa się z dodatków (makaron, ziemniaki lub kasza), warzyw oraz białka (mięso, ryba lub produkty mleczne). Zasięg pomocy udzielanej przez restaurację nie zmniejszył się do dziś, jednak obecnie, wszystkie posiłki wydawane są tylko jednej brygadzie wojskowej. 27 lutego Kateryna zobaczyła pierwszy post na portalu społecznościowym o tym, że w Kijowie brakuje jedzenia. Zrozumiała, że jest w stanie zaspokoić tę potrzebę, przedostając się do kuchni restauracji i zbierając zespół. Za zgodą właścicieli lokalu, jego drzwi otwarto najpierw dla pracy z wolontariuszami, a potem – dla współpracy z „Kijowem Wolontariackim”: — Potrzebowali gotowych obiadów: dawali mi produkty oraz opakowania, a ja oddawałam im gotowe posiłki. Kuchnia, w której wszystko się odbywa, jest bardzo mała, dlatego pracownicy wykorzystują ją „nie na 100 procent, tylko na 500 procent”, mówi Kateryna. W lokalu znajduje się magazyn, pomieszczenia do obróbki na zimno oraz na ciepło, a także pokoje do degustacji, które zostały zreorganizowane, aby przechowywać tam gotową żywność czy kroić chleb. Dla Kateryny gotowanie jest sprawą życia. Pracowała w tej kuchni przed rozpoczęciem wojny pełnoskalowej. Pracowała w tej kuchni, a teraz – pracuje w tym samym miejscu, tylko w innych okolicznościach: — Każdego dnia, nawet pomimo zmęczenia, czuję się szczęśliwa z powodu setek kilogramów żywności, którą przygotowujemy i którą karmimy ludzi. To jest po prostu odlot. Jeszcze jednym kucharzem, który gotuje teraz dla „Kijowa Wolontariackiego”, jest Wołodymyr Sydorenko. Przed wojną pracował w restauracji przygotowującej kuchnię azjatycką: — Wydaje mi się, że przynoszę tutaj więcej korzyści, niż tam, gdzie byłem wcześniej. Przyjemnie jest widzieć, że gotujesz dla wielu ludzi, którzy robią wszystko, aby bronić ciebie i twoich bliskich. „Oni codziennie gotują, a ja codziennie rozwożę”, — w taki sposób pomaga organizacji psycholożka i wolontariuszka-kierowczyni Natalia. Pod koniec wiosny obciążenie spadło, ale w lutym i marcu, całe dnie były pracowite – co najmniej 5-6 przejazdów dziennie. Obecnie ludzie wracają do zwykłego życia, dlatego Natala będzie wznawiać swoją pracę. Mówi, że od momentu pełnoskalowej inwazji, ludzie zmienili się, zmieniły się również ich zachowania wobec innych: — To nie tylko jedność, to są wspólne wibracje. Gdy przybywasz do punktu, od razu pytają cię, w czym pomóc. Mamy więc wszyscy ten sam rytm, nie trzeba nikogo prosić. Ale niestety, giną teraz nasi najlepsi mężczyźni, ponieważ wśród okupantów są przede wszystkim osoby z kryminalną przeszłością, zadłużone, a od nas idą chłopcy, którzy mają po dwa dyplomy uczelni wyższych, zagraniczne doświadczenie zawodowe. 97 – to największa liczba przewozów dziennie od początku funkcjonowania organizacji charytatywnej. 6346 – tyle dostaw zrealizowali wolontariusze do dnia 30 czerwca. Wolontariusze odwiedzili 16 miejscowości na Polesiu, gdzie rozdanych zostało 1530 zestawów żywnościowych oraz 15 ton produktów. Oprócz tego żywnością wspierano Czerkasy, Kremenczuk, Mikołajów, miejscowości na Podniprowiu oraz Zaporożu. Wolontariat na wyjeździe Wolontariusz z „Kijowa Wolontariackiego” – Jewhen Horbań – urodził się w Mariupolu, ale wyjechał stamtąd w 2009 roku. Bardzo poruszyły go wydarzenia w 2014 roku; mówi, że wtedy ostatecznie zdefiniował się jako Ukrainiec. W Mariupolu została mama oraz brat Jewhena, mieszkają tam do dzisiaj. W maju mama zadzwoniła do niego używając już operatora rosyjskiego. Wszystkie budynki, znane Jewhenowi z dzieciństwa, już nie istnieją: — Ukraina – to mój dom, bez konkretnych granic. Gdy zniszczone zostały znane mi z dzieciństwa budynki, zrozumiałem, że nie straciłem domu, tylko on się dla mnie rozszerzył. I myślę, że wielu Ukraińców podobnie się teraz czuje. Nie da się poczuć samotnym w Ukrainie. Jewhen jest koordynatorem wyjazdów „Kijowa Wolontariackiego” po obwodzie (kijowskim — przyp.red.). Jednym z miejsc docelowych była wieś Osoweć (niedaleko miejscowości Iwankiw), około 10 domów, w których mieszkają w większości starsze osoby. Do 30 kwietnia nie było tam prądu, dlatego mieszkańcy potrzebowali podstawowych produktów. Wolontariusze przewozili również środki higieniczne oraz lekarstwa. We wsiach Wyszniaky oraz Majdaniwka na wolontariuszy czekało zazwyczaj ponad 300 mieszkańców. Strategia Jewhena polegała na tym, aby sprawdzać stan oddalonych miejscowości, gdzie nie dojeżdżają pozostali wolontariusze: — Poziom zniszczeń jest absolutnie barbarzyński. Ludzie jednak motywują się nawzajem i dodają otuchy, ponieważ wiedzą na pewno, że są tam, gdzie powinni być, wierzą w najlepszą przyszłość. Opowiadają swoje historie, o tym co działo się podczas okupacji. Podczas takich wyjazdów, „Kijów Wolontariacki” pokrywa najpierw podstawowe potrzeby – dostarcza żywność z długim terminie ważności: makaron, kaszę gryczaną, ryż, rośliny strączkowe, konserwy itd. Czasami organizacja dodaje do zestawów żywnościowych również „dodatek dla wsparcia emocjonalnego” – słodycze oraz pokrzepiające listy dla starszych osób. Jedną z nich jest Anastasija. Jej kurnik został ostrzelany przez okupantów. Swoimi siłami ugasiła pożar, parząc się w rękę, jednak pomieszczenie i tak spłonęło. Kobieta przeżyła, ale zginęły kury, których jaja utrzymywały całą wieś. Jewhen dziwi się: — To, że nawet w takie miejsce wystrzelono rakietę, jest dla mnie absolutnie nie do zrozumienia. Co tam może takiego się znajdować, że trzeba było zniszczyć tę babcię, która tam mieszka? „Kijów Wolontariacki” zebrał pieniądze i odbudował kurnik, aby pomóc staruszce. Wiele miejscowości zostało całkowicie zniszczonych lub uszkodzonych, dlatego wolontariuszom nie brakuje pracy. Jewhen twierdzi, że ludzie, którzy pomagają, zmieniają się, i nie rozumie, jak we współczesnym świecie, ktoś może być tak żądny władzy i agresywny, jak Federacja Rosyjska: — Dobrze rozumiem, że tu nie chodzi tylko o Putina, ale także o wszystkich Rosjan, dlatego nienawidzę ich dokładnie tak samo. Uważam, że każdy żołnierz, niosący broń w dłoniach, ma wybór przed tym, jak ją zastosować. Putin nie siedzi u każdego z nich w głowie, dlatego bardzo chciałbym, żeby Rosję w jakikolwiek sposób odizolowano od reszty świata. Cokolwiek, byle tylko już nigdy więcej nie było ich (Rosjan. – red.) w naszym życiu. Wojna zwróciła uwagę na potrzeby osób o niskich dochodach, samotnych, z niepełnosprawnościami. A ukraińskie zwycięstwo, jak uważa Ołeksandr Borowśkyj, polega na tym, aby o nich nie zapominać, tworzyć nowe organizacje charytatywne, aby polepszyć im życie. Zwycięstwo to nie tylko kapitulacja Rosji. — Osobiście, myślę, że Ukraina zwycięży wtedy, kiedy można będzie pojechać do Symejiz (miejscowość na Krymie — przyp.red.), posiedzieć nad morzem. Kiedy po dobrej drodze można będzie dojechać do Mariupola. Kiedy będzie odbudowany Czernihów, Charków. Kiedy babciom będą pomagać nie wolontariusze, tylko będzie się tym zajmować państwo. Kiedy wszyscy ranni będą mieć dostęp do leków, a państwo zapewni im opiekę. 24 lutego Ukraińców dotknął wielki kryzys, który jednak nauczył ich jedności i okazywania pomocy sobie nawzajem w nowych warunkach. Jeszcze pod koniec wiosny, wiele zakładów, zarówno w Kijowie, jak i w innych miastach Ukrainy pozostawało zamkniętych, natomiast w lecie Kijów coraz bardziej powraca do życia. Uczestnicy organizacji charytatywnej, którzy po rozpoczęciu inwazji wszystkie zasoby skierowali na wolontariat powracają już do działalności biznesowej, zachowując jednak przy tym swoją działalność społeczną. „Kijów Wolontariacki” przystosowuje profil swojej działalności: gotują mniejszą liczbę porcji, organizacja pomaga także przygotowywać obozy dla dzieci, organizuje inicjatywy kulturalne („Książkowy pchli targ”), zbiera pieniądze na produkcję pojazdów baggy (niewielkich aut), odnawia zniszczone budynki, itd. „Kijów Wolontariacki” przekształcił się w zorganizowaną wspólnotę, którą cechuje elastyczność i przynosi korzyść Ukraińcom na różne sposoby. :Bohdan Łohwynenko:Władysława Kricka:Natalia Ponediłok:Anastasija Sierikowa,:Chrystyna Kułakowska:Ołeksandr Chomenko,:Jurij Stefaniak:Ołeh Sołohub:Olha Oborina:Dana Jakym:Mykoła Nosok:Anastasia Kłymowa:Łana Stepanowa:Witalij KrawczenkoOleksandr Kucharczuk:Wiktoria BudunIłona MykołajiszynDiana StukanJarosława Nikitiuk:Olha Szełenko:Natalia Kich:Liwia Kostrzębska:Małanka Junko