Ciągłe ostrzały wroga są tym, z czym od początku inwazji na pełną skalę żyje Zaporoże. Rosyjskie wojska uszkadzają obiekty infrastruktury krytycznej i niszczą budynki cywilów. W październiku 2022 roku liczba ataków rakietowych kierowanych na miasto wzrosła, a najeźdźcy na marne starają się okupować nowe terytoria regionu. Mimo to, mieszkańcy kontynuują stawianie oporu.
*
Materiał zawiera linki do rosyjskich stron, można je obejrzeć za pomocą VPN.Zaporoże znane jest nie tylko ze swojego kozackiego dziedzictwa oraz rezerwatu narodowego na wyspie Chortycia. To miasto jest jednym z największych centrów przemysłowych kraju, gdzie mieszczą się kompleksy metalurgiczne, przedsiębiorstwa górniczo-wydobywcze i do produkcji maszyn. Część z nich, włącznie z Zaporoską Elektrownią Jądrową, znalazła się pod tymczasową rosyjską okupacją. Jednak miasto nadal pracuje, pomaga swoim i walczy.
Opowiadaliśmy wcześniej o kulturowo-informacyjnym froncie, który stworzyli mieszkańcy Zaporoża. W tym materiale dzielimy się historiami mieszkańców, którzy stanęli w obronie miasta i zaczęli aktywnie tworzyć grupy wolontariackie i dołączać do Sił Zbrojnych Ukrainy. Wolontariusze i wojskowi są potężni jak „Zaporiżstal” — kontynuują pracę na korzyść Ukrainy i przybliżają jej zwycięstwo.
Znaleźć to, co trzeba. Anton
Anton Kozyrew jest członkiem grupy „Szo ty, Diadia?” (pl. Co tam, stary?), która pomaga Siłom Zbrojnym Ukrainy, Policji, Siłom Obrony Terytorialnej, medykom i ratownikom. Stowarzyszenie skupia się na zaopatrywaniu obrońców i obrończyń w niezbędny sprzęt, leki i środki medyczne ratujące życie (opaski uciskowe, nosze, przyrządy do chirurgii operacyjnej itp.).
Anton urodził się w Zaporożu, przez jakiś czas pracował w kopalni w mieście Dniprorudne. Z czasem został kierownikiem działu sfery socjalnej Zaporoskiego Kombinatu Rudy Żelaza oraz miejscowym deputowanym. Aktualnie Dniprorudne znajduje się pod tymczasową okupacją. Miejscową kopalnię próbuje się utrzymać w roboczym stanie, ale wielu ludzi wyjechało z miasta. Po ustanowieniu władz okupacyjnych w Dniprorudnem okupanci i ich poplecznicy zaczęli porywać ukraińskich aktywistów (o podobnych przypadkach piszemy w tekście o Ołesi — przyp. tłum.).
— W czwartek i piątek (24-25 lutego 2022 roku — red.) byłem w pracy (w Dniprorudnem). W piątek, jak zwykle, pojechałem do domu, do Zaporoża, do rodziny. A w poniedziałek już nie mogłem wrócić do pracy, ponieważ ciężki sprzęt pojawił się już w pobliżu Wasyliwki, nie było przejazdu.
Zostając w Zaporożu, Anton od razu wyruszył do centrum wolontariackiego. Tam spotkał swoich znajomych, z którymi pracował już w 2015 roku — wtedy zajmowali się wyłącznie pomocą wojskowym. Mówi, że na początku wszyscy chcieli pomagać czym mogli, później stworzyli wspólny czat, do którego przyłączali się chętni, a wkrótce potem wszystko przerodziło się w zrzeszenie wolontariuszy. Zrozumieli, że razem mogą pomóc większej liczbie osób.
Prócz amunicji dla wojskowych, „Szo ty, Diadia?” przekazuje pomoc humanitarną osobom przesiedlonym z Mariupola, Berdiańska i innych miast, zbiera oraz przekazuje leki, zarówno dla ludzi, jak i dla zwierząt.
— Kiedy działasz jako wolontariusz, bardzo trudno jest oddzielić jedno od drugiego (kierunki działania — red.). Zrozumieliśmy, że musimy przypomnieć sobie wszystkie nasze umiejętności, połączyć siły i bardzo szybko reagować na to, co się dzieje.
Aktualnie „Szo ty, Diadia?” liczy prawie 20 wolontariuszy. W ich magazynie można zobaczyć wiele rzeczy niezbędnych ukraińskim wojskowym: od karimat i śpiworów po słoiki z tuszonką, groszek i olej słonecznikowy. Anton mówi, że nazwa ich wolontariackiej bandy wzięła się stąd, że podczas wojny wszyscy pytali jeden drugiego „Co tam, stary?”. Jest to dziś wewnętrzny mem grupy „Demokratycznej sokyry” (pol. Demokratycznego toporu) — właśnie z tej organizacji do „Szo ty, Diadia?” przyłączyło się najwięcej osób. Logotyp z szopem pojawił się później:
— Ten proces, kiedy szukamy, a później znajdujemy wszystko, co niezbędne, nazywany „szopowaniem”. U nas (w Zaporożu) jest ZOO, w którym jest żywy szop, którego wzięliśmy pod opiekę i do którego jeździmy w gości.
Wolontariusze grupy „Szo ty, Diadia?” nie tylko kupują akumulatory do ładowania gadżetów na pierwszej linii frontu, ale też sami wykonują niektóre prace. Często pomaga im inżynier Serhij Konceus. Razem z nim zespół wytwarza powerbanki, akumulatory do kamer termowizyjnych, szyje kamizelki z tureckiej stali, jak również produkuje ogrzewacze chemiczne:
— Ogrzewacze chemiczne — to taka bardzo ciekawa rzecz. Jeżeli tutaj (do mieszanki — red.) dodać wody, nagrzeje się do temperatury 50-60 °C. Taką torebkę można włożyć do kieszeni czy do rękawiczek. W rzeczywistości ta rzecz nie wymaga żadnych rzadko występujących elementów — składa się ze zwyczajnych drewnianych i aluminiowych trocin i witriolu. Co ciekawe, wesoło nam było w drodze pomiędzy punktami kontrolnymi, kiedy mieliśmy w samochodzie siarczan miedzi, bo on wygląda tak, delikatnie mówiąc, jak w serialach pokazują metamfetaminę.
Zwykły dzień pracy wolontariusza mija na ciągłych problemach. Anton mówi, że tylko raz mógł posiedzieć w domu — kiedy w mieście ogłoszono dobę policyjną (od 19:00, 8 maja do 5:00 10 maja 2022 roku). Dla tych, którzy również są wolontariuszami, mężczyzna ma dwie rady. Po pierwsze, aby dokładnie sprawdzać informację i kontaktować się bezpośrednio z osobą lub jednostką, która potrzebuje pomocy. Po drugie, nie ignorować raportowania, ponieważ wszyscy powinni wiedzieć, że każda hrywna została wydana zgodnie z przeznaczeniem.
Charakterystyczne dla działań wolontariackich w Zaporożu, według Antona, jest samodzielność i zorganizowanie ludzi. W pierwszym tygodniu pełnowymiarowej inwazji w mieście pojawiało się około dziesięciu grup wolontariackich i wielu niezgrupowanych ochotników, gotowych do pomocy:
— Byłem w wielu miejscach w Ukrainie, ale Zaporoże i Kijów to miasta, które nie potrzebują poleceń z góry. Ludzie tutaj są jak mrówki, jak tylko jakieś wydarzenia zaczynają się rozwijać, nie masz nawet czasu, by zrozumieć, jak to wszystko poszło do przodu.
Pomoc swoimi rękami. Serhij
Serhij Konceus — od 2019 roku aktywista organizacji „Demokratyczna sokyra”. Urodził się w Odesie, dorastał w Zaporożu, gdzie ukończył Zaporoski Narodowy Uniwersytet Techniczny. Do rozpoczęcia pełnowymiarowej inwazji Serhij remontował i sprzedawał sprzęt biurowy, aktualnie jest wolontariuszem. Ściśle współpracuje ze stowarzyszeniem „Szo ty, Diadia?”.
— 24 lutego byliśmy w Zaporożu, obudziły nas wybuchy. Wystarczyła mi jedna noc w schronie przeciwbombowym, żebym zaczął działać. Siedzenie i czekanie kiedy to się skończy – to nie dla mnie.
„Demokratyczna Sokyra” (pol. Demokratyczny Topór)
Globalny ruch Ukraińców o narodowo-liberalnych poglądach, jak również partia polityczna o tej samej nazwie. Narodowy liberalizm zakłada minimum ograniczeń dla ekonomii i maksimum swobód dla obywateli.pokaz slajdów
W swojej pracowni Serhij z zespołem remontuje sprzęt dla wojskowych, jak np. quadrokoptery czy kamery termowizyjne. Przychodziło im naprawiać też rakiety przeciwczołgowe NLAW, które czasami nie działają z powodu wadliwego akumulatora. NLAW to przeciwpancerne pociski kierowane o niewielkiej wadze (około 12 kg) i zasięgu do 800 metrów, nadają się do zniszczenia sprzętu wroga. Zespół Serhija nie tylko naprawił dwa NLAWy, ale i nagrał instrukcje wideo, żeby inni wolontariusze również mogli pomagać w tej kwestii. Produkują także narzędzia niezbędne ukraińskim wojskowym. Skupiają się na elektronice — akumulatorach i powerbankach.
— Nie bierzemy się za cokolwiek. Wybieramy to, czemu umiemy sprostać, a czego nie mogą zrobić inni.
Serhij mówi, że jego zespół wolontariuszy bywa wynalazczy. Na przykład, akumulatory z jednorazowych papierosów elektrycznych przerabiają tak, by można je było wykorzystywać w termowizorach. Uzyskane wyroby są podobne do przemysłowych, ale są lepszej jakości — działają przez minimum tydzień. Dodatkowo, w odróżnieniu od baterii, „ulepszone” przez zespół Serhija akumulatory można ładować. By zebrać wystarczającą ilość e-papierosów zwracali się po pomoc do sieci społecznościowych, ich post udostępniło około 1,3 tys. osób, po czym Serhij zaczął dostawać przesyłki z tym surowcem z całej Ukrainy.
— Ekologia naszego społeczeństwa również zaskakuje dlatego, że ludzie ich (jednorazowych papierosów — red.) nie wyrzucali. Są szkodliwe, trzeba je poddawać recyklingowi. Więc otworzyliśmy ten „portal”, mówiąc, że przyjmujemy „jednorazówki”, bo są potrzebne naszym obrońcom. I tak to się rozniosło!
Zespół Serhija zajmuje się również produkowaniem własnych powerbanków. Korpusy do nich powstają na drukarce 3D. Mocy takiego gadżetu (od 10 tys. miliamperów) wystarczy, by kilka razy naładować smartfon lub tablet. Stworzenie jednego zajmuje około 20-30 min. Dużo więcej czasu poświęcają na znalezienie i dostawę części. Serhij mówi, że powerbanki ich produkcji są tańsze niż przemysłowe, a ich wyprodukowanie jest dość proste:
— Nagraliśmy filmik i pokazaliśmy, że prawie każdy kto ma ręce może zrobić takie powerbanki.
Serhij opowiada również, że wcześniej w Zaporożu było wielu zwolenników „ruskiego miru”, a sam region był uważany za rosyjskojęzyczny. Teraz rozumie, że był to rezultat polityki rusyfikacji. Po rozpoczęciu inwazji na pełną skalę nastroje w mieście się zmieniły, ludność zaczęła łączyć się, pomagać sobie nawzajem oraz armii:
— Ludności zrobiło się mniej, a narodu więcej.
Serhij razem z żoną i dzieckiem pozostaje w Zaporożu. Uważa, że jego miasto jest piękne i przytulne, a ludzie — otwarci i zjednoczeni:
— Najbardziej motywuje to, że nie mamy innego wyjścia, musimy zwyciężyć.
Według Serhija, wolontariusze w Zaporożu, robią ogromną robotę: zaspokajają potrzeby wojskowych, dostarczają jedzenie, spawają jeże przeciwpancerne. Wolontariusz przypomina sobie historię, jak podczas wyjazdu służbowego jeden z miejscowych oddał mu quadrokopter, który kupił swojemu synowi, mówiąc, że wojskowym jest teraz bardziej potrzebny:
— Ukraińcy, a przede wszystkim zaporożanie, stawiają opór w mieście dlatego, że nie jest nam to obojętne – chcemy tu mieszkać, więc tu mieszkamy.
Nie pękamy, stoimy, napie*dalamy. Taras
Taras Biłka — youtuber, który prowadzi kanał „NIE PĘKAJ” (ukr. «НЕ СЦЯТЬ»). Swoją nazwę kanał wziął od powiedzenia, po którym ukraińska wspólnota rozpoznaje Tarasa: „Nie pękamy, stoimy, napie*rdalamy”. W przeszłości mężczyzna pracował jako dziennikarz i prowadził „Suspilne.Zaporoże” (codzienny program informacyjny – przyp.red.), był wolontariuszem oraz założył piwiarnię „Synia Biłka Craft Beer”, a także jeździł w ekspedycje po ukraińskich piwowarniach.
pokaz slajdów
Według danych z końca października kanał YouTube Tarasa ma ponad 66 tys. subskrybentów. W dzień może wypuścić do czterech filmów — są to streamy, odcinki specjalne, poranne filmiki „Nie pękamy, napie*dalamy” oraz wieczorne „Kroniki wojny”. W ostatnich rozmawia z wojskowymi, jak również dokumentuje własne wiadomości i stany emocjonalne:
— Nie chcę stracić niczego ważnego, bo widzę tę zwycięską drogę Ukrainy i będę musiał opowiedzieć to jakoś swoim dzieciom, wnukom. Kronikę wideo nagrywam dlatego, że dzięki niej widać jak człowiek się zmienia.
Rubryka „Nie pękamy, napi*rdalamy” jest kontynuacją bloga, który Taras prowadził w przedwojennym życiu. Wtedy omawiał tam tematy wypalenia i ataków paniki. Po pełnowymiarowej inwazji nadal podejmuje różne psychologiczne kwestie. Codziennie analizuje psychiczny stan Ukraińców (cywilów i wojskowych) oraz okupantów, pokazując, jak się zmieniają i do czego warto się przygotować w najbliższym czasie. Dzięki analizie pewnych punktów zapalnych (wydarzeń lub rzeczy, które mogą wzbudzić u człowieka lęk), Taras dość precyzyjnie prognozuje, kiedy będziemy odczuwać euforię, a kiedy rozpacz.
Punktami zapalnymi, które wyznaczają stan psychiczny, mogą być różne wydarzenia — wiadomości o zbrodniach w Buczy albo dyskusje uczestników Światowego Forum Ekonomicznego o przebiegu rosyjsko-ukraińskiej wojny oraz jej globalnego wpływu na inne państwa. Zdaniem Tarasa, w czasach dużego stresu psychicznego bardzo ważne jest, by móc przewidywać zmiany własnego nastroju:
— Wiesz, czego możesz od siebie oczekiwać i to bardzo ważny skill. Na przykład, wiesz, że będziesz w trakcie dnia bardziej poirytowany, więc powinieneś też wiedzieć, jak uniknąć konfliktów.
W określeniu stanów emocjonalnych Tarasowi pomaga zogniskowany wywiad grupowy oraz psychologowie-wolontariusze z różnych krajów. Mężczyzna zaczął chodzić do psychologa w 2014 roku, kiedy Federacja Rosyjska rozpoczęła wojnę na wschodzie kraju i okupowała Półwysep Krymski. Wtedy Taras jeździł na Doniecczyznę jako dziennikarz, niejednokrotnie przebywał pod ostrzałami i stracił przyjaciół w walce. Mężczyzna zauważa, że podczas rozmowy z wojskowymi, okazuje się, że sami rzadko zwracają się po pomoc psychologiczną:
— Rozmawiałem z żołnierzem piechoty morskiej, który ranny wyszedł z Mariupola. Ten wyjaśnił, dlaczego nie chodzą do psychologa. Dlatego, że psychologowie od razu szukają jakiejś traumy, stawiają diagnozy i robi to człowiek, który nie jest blisko wojny, nie widział jej i nie stracił tam swoich bliskich.
Jednak Taras jest przekonany, że wykwalifikowana pomoc psychologiczna jest bardzo potrzebna osobom, które przeżyły traumatyczne wydarzenia. Między innymi powinni zajmować się tym wojskowi psychologowie, którzy mają doświadczenie w działaniach wojennych albo w warunkach do nich zbliżonych. Niestety, według Tarasa, takich osób jest bardzo mało.
Taras zauważa również, że lęki cywilów mogą pogarszać psychiczny stan wojskowych. Na przykład, kiedy cywile są podatni na informacyjne prowokacje wroga oraz rozpowszechniają nieprawdziwe informacje, gdy dzwonią do rodziny na front. Według Tarasa, mimo długotrwałej wojny, wielu ludzi nie nauczyło się jeszcze podstawowych zasad higieny informacyjnej — sprawdzania źródeł, ograniczania przyjmowania informacji, zaufania tylko do oficjalnych komunikatów i nie udostępniania w emocjach jakichkolwiek informacji.
Operacje informacyjno-psychologiczne oraz dezinformacja to tematy, którym Taras poświęca najwięcej uwagi i o których nagrał na swoim kanale odcinek specjalny. Wyjaśnia w nim jak, za pomocą poszczególnych akcji informacyjnych (o „ukrzyżowanym chłopczyku” lub o naszywkach pułku „Azow” w rosyjskim Muzeum Zwycięstwa) propagandyści FR osiągają swój cel — przekonują i Rosjan, i wspólnotę światową, że wszyscy Ukraińcy to neofaszyści:
— Operacje informacyjno-psychologiczne to aktualnie narzędzie prowadzenia wojny, któremu nie poświęcano wystarczająco dużo uwagi. A później, kiedy zrozumiano, jak to działa, okazuje się, że całkiem sprawnie można kierować ludźmi.
Historia „ukrzyżowanego chłopczyka”
W jednym z wywiadów, na rosyjskim „Pierwym kanale” z lipca 2014 roku, kobieta opowiadała, jak to na własne oczy widziała stracenie malutkiego synka i żony „apałczenca”. Według jej słów zrobili to ukraińscy wojskowi na placu centralnym w Słowiańsku. *apałczeniec (z ros.) — his. członek pospolitego ruszenia; aktualnie jednak władza rosyjska nazywa w ten sposób bojowników z nieuznawanych republik, chcąc tym samym wprowadzić ich jako stronę konfliktu, nie poruszając tym samym kwestii prawno-formalnych, jak np. ich przynależności (przyp. tłum.)W swoich nagraniach Taras próbuje wyjaśnić trudne rzeczy prostymi słowami. Wykorzystuje do tego materiały wizualne: naklejki, aplikacje czy nawet figurki z Kinder Niespodzianek. Ma na przykład naklejki w różnych kolorach, które oznaczają stany psychoemocjonalne. Żółte naklejki na wykresie oznaczają cywilów, niebieskie – wojsko, a czerwone – okupantów. Wykorzystuje też wizualizację do wyjaśniania kontekstów historycznych.
Taras wyjaśnia, że na przykładzie naklejek z komiksów od Amerykanina Roya Lichtensteina — jednego z najbardziej znanych twórców pop-artu — dużo prościej wyjaśnić znaczenie i mechanizm otrzymania Lend-Lease, systemu dostarczania broni, sprzętu, amunicji, surowców z USA dla Ukrainy. Bloger również nagrał na ten temat filmik.
W związku ze swoją aktywnością medialną Taras mówi, że aktualnie zauważalne jest rosnące zainteresowanie językiem ukraińskmi i media contentem. Na przykład w 2021 roku liczba ukraińskich YouTube kanałów wzrosła o 30%. Jednak Taras uważa, że sama rezygnacja z rosyjskojęzycznych treści nie wystarczy, należy tworzyć jakościowe ukraińskie produkty i dzielić się swoimi treściami:
— Jedyna wojna, którą absolutnie przegraliśmy, i dopiero teraz próbujemy otrzymać status quo, to wojna na YouTube.
Prócz wojny informacyjnej, Taras współpracuje z ukraińskim rozpoznaniem lotniczym dostarczając mu niezbędne drony. Uważa, że we współczesnej wojnie nie można przecenić znaczenia dronów — pomagają one nie tylko w regulacji ognia, ale także ratują życie zwiadowi piechoty:
— Gdybyśmy w 2014 roku mieli drony, które tak latają i mogą robić takie rzeczy, to nie trzeba byłoby czekać 8 lat. Ukraina już dawno byłaby niezależna od zgrzybiałego sąsiada.
Taras często dołącza do wolontariackich zbiórek, ale nie uważa się za wolontariusza. Jak twierdzi, właśnie teraz ma miejsce wielkie przejście i zjednoczenie ukraińskiego narodu, w tym poprzez wolontariat:
— Rozłam ma miejsce w jakichś warstwach tektonicznych. Z narodu rolników staliśmy się narodem żołnierzy, a dodatkowo z ukrytym genem wolontariuszy.
Operator koptera. Pawło
Pawło Paszko — producent dźwięku i operator, który od 2016 roku pracował w zespole Ukraїner (był pierwszym operatorem projektu). Gdy rozpoczęła się pełnowymiarowa inwazja od razu poszedł do komisariatu wojskowego, jednak nie wzięli go z powodu braku doświadczenia wojskowego. Po tym Pawło skontaktował się z przyjaciółmi, którzy pomogli mu zapisać się do miejscowego ochotniczego oddziału wojskowego obrony terytorialnej „Azowu”. Stamtąd trafił do ledwo co stworzonej jednostki zwiadu lotniczego.
Przed 24 lutego Pawło odczuwał zbliżający się nowy etap rosyjsko-ukraińskiej wojny. Uważał, że nie może przygotować się do wszystkiego, ale mimo to kupował niektóre rzeczy, jak np. batony, wodę, filtry do niej. Gdy poszedł do wojska, powiedział, że dużą część pracy zaspokajających potrzeby żołnierzy wykonują wolontariusze:
— Nasi wolontariusze, których znamy od 2014 roku, zaczęli robić kilkakrotnie więcej. Wszyscy włączyli się na 150%, a do tego pojawili się też nowi.
Aktualnie Pawło aktywnie wykorzystuje swoje profesjonalne umiejętności, które posiadł jako cywilny operator koptera. To właśnie on, przy pomocy „żelaznego ptaszka”, nakręcił większość wideo Ukraїnera, wiosną tego roku wyszła fotoksiążka Ukraine from above, w której większość zdjęć Ukrainy z powietrza wykonał Pawło. Mimo to, że od samego początku pełnowymiarowej inwazji dołączył do obrony kraju uważa, że mógłby robić jeszcze więcej dla SZU i zwiadu lotniczego:
— Niby robisz to, co umiesz, dzielisz się informacjami, rozwijasz się, ale z drugiej strony rozumiesz, że można robić więcej.
Pawło mówi, że zwycięstwem dla niego będzie oddanie Ukrainie jej terytoriów — Krymu i wschodu, oraz zmiana ekonomicznego i kulturowego rozwoju kraju, w tym konsumpcyjnych nawyków Ukraińców. Już teraz widzi, jak ludzie rezygnują z rosyjskich produktów kulturowych i zrywają relacje biznesowe z krajem-agresorem:
— Rozumiem, że jest to długi proces, ale kierunek jest właściwy. Trzeba zachować i kierunek, i tempo, wtedy za parę lat (zobaczymy) bardzo fajne zmiany.
Po zwycięstwie Pawło chce, żeby o Ukrainie mówiono uczciwie — i w samym kraju, i za granicą. Ponieważ bez konstruktywnej krytyki nie będzie rozwoju:
— Na Ukrainę zawsze trzeba patrzeć uczciwie, na to, jaka ona jest. To nie jest takie proste, jak się to wydaje. Wszyscy jesteśmy bohaterscy, fajni, żartobliwi, ale trzeba rozumieć, że mamy nad czym pracować. I im uczciwiej będziemy na siebie patrzeć, tym szybciej wyciągniemy wnioski.