Share this...
Facebook
Twitter

Od czasu pojawienia się Romów w Zołotonoszy zmieniło się nastawienie do nich lokalnych mieszkańców, podobnie jak zmienił się ich styl życia. Głównie ze względu na lokalnych działaczy romskich, którzy stworzyli organizacje społeczne, a nawet specjalne i jedyne w Ukrainie centrum „Dialog Między Pokoleniami”, gdzie Romowie mogą otrzymać opiekę medyczną, odpocząć, zrobić pranie i wziąć prysznic.

Romowie chodzą z innymi mieszkańcami do tych samych szkół, cerkwi, sklepów i bazarów. Są aktywnymi uczestnikami wydarzeń miejskich i regionalnych, ale nadal nie są w pełni zintegrowani ze społeczeństwem.

Jak Romowie pojawili się w Zołotonoszy

Romowie osiedlili się w Zołotonoszy w 1970 roku po wydaniu uchwały zakazującej Romom prowadzenia koczowniczego trybu życia (1956). Założyciel pierwszej komuny Cyganów „Ame Roma” Wołodymyr Bambuła mówi, że do wybuchu wojny w miejscowości przedstawicieli tej grupy etnicznej praktycznie nie było:

– Może jedna lub dwie rodziny, ale moi ludzie nie wiedzą, w historii też nie ma. Zapytałem starą Cygankę, byłem młody, a Cyganka już wiekowa. Ja mówię: „Czemu w Zołotonoszy Romowie wcześniej nie żyli?” A ona mówi: „Wołodko, przed wojną do Cyganów w Zołotonoszy mieli straszne nastawienie – gorzej niż do psa. Nawet cygański pies nie mógł biegać po ulicach. Ludzie nienawidzili Cyganów. ”

Teraz nastawienie się zmieniło, chociaż na pozytywny wizerunek trzeba było pracować latami. Początkowo, gdy Romowie osiedlali się blisko nich, mieszkańcy Zołotonoszy bali się, nie chcieli ich zatrudniać. Ale potem zdali sobie sprawę, że czasami tacy sąsiedzi mogą być pomocni:

– Kiedyś brałem pierwszy dom tam, a sąsiedzi przestraszyli się: “O nie, Romowie się tu przeprowadzają. Koniec z nami, wszystko ukradną”. A ten sąsiad pracował w służbie cywilnej, był wysokiej rangi urzędnikiem, i po godzinach zwoził wszystko do tego domu. To był wcześniej, że tak powiem, taki jego schowek. I kiedy w innych miejscach zaczęto go okradać, a tutaj wszystko było na swoim miejscu – choć budynek stał niezamieszkały – to on przyszedł i wyznał: „Wołodia, kiedy się tu przeprowadziliście, myślałem, że wszystko stracę, że wszystko przepadnie, a wyszło odwrotnie. Wszędzie moje rzeczy poprzepadały, ale tutaj wszystko jest na swoim miejscu”.

Zołotonoscy Romowie zajmują się głównie handlem i drobną przedsiębiorczością. Wołodymyr (ojciec) również w swoim czasie zaczynał od handlu. Miał swoją farmę świń i myślał, że na tym biznesie będzie zarabiał dobre pieniądze, ale potem znalazło się jeszcze kilku takich przedsiębiorców. Mężczyzna zamknął interes, po czym zaczął tworzyć i sprzedawać obrazy:

– Robiliśmy ładny obrazek i jechaliśmy na bazar. Braliśmy patenty i jeździliśmy po Ukrainie. Tysiące Cyganów zajmowało się sprzedażą obrazów. Pieniądze były niezłe, zbudowałem jeden dom, drugi, i dzieci swoje nauczyłem żyć jak trzeba, uczciwie.

Ostatnio wielu Romów w Zołotonoszy zaczęło skupować kurczaki w fermach drobiu i sprzedawać je we wsiach. Niektórzy udali się do Lwowa czy Kaniowa, by pracować w fabrykach i gospodarstwach rolnych, podczas gdy inni zajmują się przedsiębiorczością, handlują na rynkach, pracują jako kelnerzy.

Romskie organizacje społeczne

W 30-tysięcznym mieście Zołotonosza mieszka 2000 Romów. Założyli dwie organizacje – Czerkaską Obwodowa Organizację Społeczną „Romani Rota” i Zołotonoską Komunę Cyganów „Ame Roma”. Od roku funkcjonuje również jedyne w Ukrainie centrum dla Romów „Dialog Między Pokoleniami”, które mogą odwiedzać nie tylko Romowie.

Wołodymyr Bambuła i jego syn, również Wołodymyr, od 17 lat oficjalnie zaangażowani są w działalność społeczną związaną z socjalizacją, edukacją i pomocą prawną.

W 2001 r. Wołodymyr Bambuła (ojciec) zarejestrował romską komunę „Ame Roma”. Teraz „Ame Romą” i Czerkaską Organizacją Społeczną „Romani Rota”, które znajdują się w tym samym biurze, kieruje syn Wołodymyra.

Mężczyzna przyznaje, że założył tę organizację w celu udzielania wzajemnej pomocy. Wołodymyr nie wyobrażał sobie wówcas, czym może się ona zajmować:

– Nie zdawałem sobie nawet sprawy, że istnieją organizacje społeczne, że można coś stworzyć, zorganizować się i działać w ramach prawa. Zrobiliśmy to po prostu dlatego, że często mamy przypadki, gdy dana osoba jest chora, gdy potrzebna jest jakaś pomoc. Cóż, postanowiłem zebrać wszystkich, no, może nie wszystkich, ale większość Romów w mieście Zołotonosza; w tym czasie mniej ich mieszkało tutaj. Chodźcie, stworzymy społeczność. Nie planowaliśmy niczego rejestrować. Powiem, co chcieliśmy zrobić – chcieliśmy utworzyć fundusz wzajemnej pomocy, aby ta kasa działała, aby pomagać sobie nawzajem.

Przedstawiciele jedynej w Ukrainie gazety rumuńskiej „Romani Yag” zaproponowali Wołodymyrowi zarejestrowanie organizacji pozarządowej. Na początku korespondowali ze sobą, następnie udali się wspólnie do ​​rady miejskiej, i w 2001 r. oficjalnie zarejestrowali organizację społeczną.

Trzy lata później w mieście pojawiła się kolejna organizacja –„Romani Rota”. Dzięki temu, że zaczęły powstawać takie organizacje, społeczność romska dołączyła do szeregu programów związanych z edukacją i pomocą socjalną dla grup społecznych wymagających wsparcia.

Romskie ofiary Holocaustu dostały jednorazowe odszkodowanie, inni otrzymują minimalne emerytury. Wołodymyr (syn), pragnąc dla Romów lepszego życia, stara się ciągle szukać programów i grantów, jeździć na różne konferencje.

Mówi, że organizacja aktywnie współpracuje z radą miejską. Romskie zespoły uczestniczą w festiwalach miejskich i regionalnych, a także biorą udział w życiu społeczności miasta:

– Władza zawsze dawała nam wsparcie, bo gdy istnieje organizacja kontrolująca, jakaś społeczność jest, kiedy coś trzeba rozwiązać, oni zawsze przychodzą do nas, a my staramy się rozwiązać ten problem. Lub gdy potrzebujemy jakiegoś wsparcia od miasta. My jako pośrednicy wymagamy rozwiązań dla niektórych spraw, wychodzi to bardziej skutecznie.

Centrum „Dialog Między Pokoleniami”

Na początku tego roku w Zołotonoszy przy wsparciu finansowym Fundacji Niemieckiej „Pamięć, Odpowiedzialność i Przyszłość” (EVZ), odbyło się oficjalne otwarcie romskiego centrum społecznego „Dialog Między Pokoleniami”.

Centrum powstało w lutym 2017 r., do tego czasu przeprowadzano tam prace remontowe, montowano meble, podłączano okablowanie. Jednak przez burzę, która poważnie uszkodziła budynek zeszłego lata, trzeba było zacząć całą pracę od nowa.

Obecnie ośrodek posiada wszystkie niezbędne meble, kabinę prysznicową i pralkę, wyposażoną kuchnię, zainstalowaną klimatyzację, podłączoną telewizję i Internet. Jest też osobny pokój, gdzie w niektóre dni lekarz rodzinny przyjmuje pacjentów:

– Doktor zaleca im jakieś leczenie, my pomagamy kupić lekarstwa, w tym centrum przechodzą badania. Mogą się tam wykąpać, wypić gorącą herbatę, mogą telewizję obejrzeć i otrzymywać wszelkie informacje.

W centrum „Dialog Między Pokoleniami” gromadzą się starsi Romowie. Rozmawiają tu między sobą i z młodymi, opowiadają o tradycji, kulturze, dzielą się wspomnieniami i po prostu odpoczywają.

W biurze są księgowi i prawnicy, działa tu także socjalna pracownia krawiecka, która została stworzona, pomóc aby przede wszystkim Romom, nazywanym „dziećmi wojny”. Ale dzisiaj nie tylko Romowie, ale także inni skromnie żyjący mieszkańcy miasta, mogą tu przerobić lub naprawić odzież:

– Jeśli ktoś przychodzi ponownie, to za 50% naprawi ubrania i środki te idą tutaj, do pracowni, na zakup nitek, jakichś tkanin. Tak żyjemy i pracujemy.

Share this...
Facebook
Twitter
Share this...
Facebook
Twitter
Share this...
Facebook
Twitter

Niekiedy spotkania starszych pokoleń Romów Wołodymyr urządza u siebie. Goście przyjeżdżają nawet z z Perejasławia Chmielnickiego. Rozmowy toczą się przy dużym stole z muzyką, śpiewem, a nawet tańcami:

– Dzięki temu rozumieją, że są jeszcze komuś potrzebni. Są tu nauczyciele, dyrektorzy szkół, są zwykli robotnicy, ale nie ma osoby, która nie miałaby żadnego wyuczonego zawodu.

Postawa wobec Romów w Zołotonoszy

Zarówno ojciec, jak i syn twierdzą, że stosunek do Romów w mieście jest dość niejednoznaczny. Mają wielu przyjaciół pośród mieszkańców miasta, z którymi odwiedzają się nawzajem. Są mieszane rodziny, dzieci uczęszczają do zwykłej szkoły, pochłonięci są miejskim życiem. Jednak często zdarzają się nieprzyjemne sytuacje. Na przykład, Wołodymyr (syn) mówi, że ciągle muszą bronić swoich praw, nawet w sądzie, monitorować lokalne media piszące wiadomości o Romach, głównie o charakterze negatywnym, kryminalnym:

— O rzeczach dobrych łatwo usłyszeć, ale jeszcze łatwiej – o złych. Przecież wiele filmów o Romach stworzyliśmy, ojciec napisał dwie książki, ale o tym jakoś nie piszą.

Romów-koczowników w Zołotonoszy nie ma, ale są przymusowi przesiedleńcy, osiedlający się spontanicznie, niekiedy żyjący w bardzo niehigienicznych warunkach. Wołodymyr (ojciec) mówi, że nikt nie chce ich zatrudniać czy wynajmować mieszkania, bo nie posiadają dokumentów i słabo integrują się z lokalnym środowiskiem.

Oprócz nich nadal pozostają nieprzystosowani społecznie lokalni Romowie. Wołodymyr (syn) mówi, że starają się w swojej organizacji szukać pomocy humanitarnej za granicą i wszystkimi możliwymi sposobami zmienić tę sytuację.
Miejscowi Romowie również musieli przejść drogę asymilacji. Ojciec Wołodymyra wspomina, że dawniej wielu Romów pracowało na budowie, a żeby dostać pracę, trzeba było znać język ukraiński. W wyniku tych ówczesnych wymagań dzisiejsi młodzi zołotonoscy Romowie mówią głównie po ukraińsku, a niektórzy nawet romskiego nie znają:

– Młodzież w ogóle nie zna swojego języka, ale staruszkowie jeszcze kilka słów umieją powiedzieć. Wcześniej romscy mężczyźni stawiali dachy, to jak przyjdziesz, widzisz czarnego Cygana, a ten jeszcze języka nie zna, no to trzeba się języka ukraińskiego nauczyć. Przyzwyczaili się do tego i zaczęli się uczyć.

Rodzinę Bambułów miejscowi dziś traktują z szacunkiem, ale wciąż są i tacy, którzy gardzą wszystkimi Romami:

– A teraz, wiecie, mamy wielu przyjaciół w Zołotonoszy. Jak idę na bazar, to idę zobaczyć się ze swoimi przyjaciółmi. 99% to bardzo dobrzy, porządni ludzie w Zołotonoszy, a 1% – młodzież, podlotki, którzy nie rozumieją niczego w polityce, w życiu niczego nie rozumieją, czym jest życie, po co żyjemy na tym świecie. Nie rozumieją, że nadejdzie czas – i oni umrą, i my poumieramy, i kiedyś, może, staniemy przed Bogiem, będziemy odpowiadać za nasze czyny. Nie jestem przecież winien, że przyszedłem na ten świat jako Cygan.

Książki i badania

Wołodymyr (ojciec), oprócz tego, że stworzył pierwszą romską organizację społeczną, jest autorem dwóch książek: „Cygańska dola – jak wiatr w polu” i „Osierocone dzieci świata”. U podstaw tych książek leżą zarówno fakty historyczne, zebrane i przekazywane z pokolenia na pokolenie historie Romów od lat 30. XX wieku do chwili obecnej. Dużo uwagi skupia się w nich na Hołodomorze (Wielkim Głodzie) i Holokauście: gdzie i jak Romowie przeżyli te trudne czasy. Mężczyzna badał losy Serwów, ponieważ on sam należy do tej romskiej grupy etnicznej (o Romach-Serwach czytajcie w materiale „Winniccy Romowie”). Autor wspomina lata swojego dzieciństwa, gdy mieszkał na wsi:

– Oto idę sobie, małe dziecko, po wsi, przechodzę, wieś wielka … A tu wychodzą kobiety i patrzą na mnie przestraszone, jakimiś takimi nieprzyjaznymi oczami, chociaż chodziłem do szkoły, chociaż byłem przewodniczącym klasy, szkolnym autorytetem. Nigdzie nie chodziłem bez książki, gdzie się nie ruszyłem – brałem ze sobą książki, literaturę piękną. A później sam napisałem, wydałem własną.

W swoich książkach Wołodymyr opisuje historie Romów, opowiada o ich losach. Stąd nazwa jednej z książek:

– Czemu nazwałem ją „Cygańska dola – jak wiatr w polu”? Po prostu jest tak nieprzewidywalna. A drugą książkę nazwałem „Osierocone dzieci świata”. Uważam, że to właśnie Cyganie. Każdy kraj ma swoich ludzi: Ukraina Ukraińców, Rosja Rosjan, Ameryka Amerykanów, Niemcy Niemców, Japonia Japończyków. Każdy naród ma swój własny kraj. Kraj jest jak matka, a gdy Cygan, który nie ma ojczyzny, mieszka w tym kraju, to jest jak osierocone dziecko.

Książki Wołodymyra Bambuły są jednymi z niewielu opublikowanych w języku ukraińskim, ponieważ większość książek o Romach jest wydawana po rosyjsku. Czytelnicy i krytycy ze społeczności romskiej potwierdzają, że historie w nich są napisane umiejętnie i zgodnie z prawdą.

Chociaż oficjalnie Romów od dawna nie nazywa się Cyganami, Wołodymyr wciąż używa tego słowa w swoich tekstach. Mówi, że pierwszy oficjalny zjazd Romów odbył się w 1971 r. w Wielkiej Brytanii, a do tego czasu byli oni nazywani różnie w różnych krajach świata:

– Na przykład w Ukrainie, Rosji mówiono o nas „Cyganie”, w Azji Środkowej „Luli”, w Indiach „Domy” w Anglii – „Gypsies”. W każdym kraju nazywano nas inaczej. Na tym zjeździe po raz pierwszy ustalono, by Cyganów nazywać jednym słowem – „Romowie” (czytaj także nasz materiał „Romowie z Pawłohradu”).

Romowie – naród wolnych ludzi

Istnieje wiele stereotypów na temat Romów, zwłaszcza związanych z koczownictwem. Nie jest to już zjawisko masowe, ale w każdej rodzinie są tacy, którzy zahaczyli o ten okres przynajmniej w dzieciństwie. Wołodymyr (ojciec) opowiada przypowieść o tym, dlaczego Romowie żyją dosłownie wszędzie:

– Ogólnie to istnieje taka przypowieść: w Ukrainie mówi się, że kiedy Bóg rozdawał ludziom ziemie, to rozdał wszystkim, a Ukraińcy gdzieś się zapodziali, przegapili okazję. Przybiegają, mówią: nie zdążyliśmy. Myślą: „Spóźniliśmy się. Boże, pomóż nam”. Bóg mówi więc: „Zachowałem dla siebie najlepszy kawałek ziemi. Weźcie go, to Ukraina”. Ona naprawdę taka jest, wszystko tu jest, tylko trzeba doprowadzić to do porządku. A potem okazało się, że jeszcze bardziej spóźnili się Romowie, rozumiesz, przybiegają do Boga: „My też już jesteśmy, daj i nam. Zabiegaliśmy się , zaspaliśmy…”. A Bóg spojrzał – nie ma już nic, mówi więc: „Daję wam całą ziemię. Żyjcie wszędzie”. I pewnie dlatego żyjemy na całym świecie.

Według Wołodymyra niektórzy Romowie do dziś prowadzą koczowniczy tryb życia. Jedni w poszukiwaniu innego życia, drudzy na kilka dni wyjeżdżają pod namiot, bo tak jest „romantycznie” i można na chwilę powrócić do korzeni.
– Romowie to ogólnie taki wolny naród, który lubi być w ciągłym ruchu. Nie może usiedzieć w jednym miejscu, lubi romantyzm. Cały czas poszukuje, może nie tyle lepszego życia, co, powiedzmy, innego. Rozumiesz, cały czas tak jest, takie spontaniczne osadnictwo. To bardziej ci z Zakarpacia donikąd nie jeżdżą po lepszy los. Są zmuszeni polepszać swój stan socjalny na miejscu (czytajcie nasz materiał ”Romowie Zakarpacia”).
Wołodymyr uważa, że zapewnienie miejsc pracy i minimum egzystencjalnego może pomóc Romom ​​w zmianie koczowniczego trybu życia na osiadły:

— Ludzie ze szczęścia nie idą żyć na śmietnik ani do lasu, gdzie nie ma żadnych warunków. Szukają sposobu na przetrwanie – nie na życie, a przynajmniej na przetrwanie. Myślę, że gdyby zapewniło się im zatrudnienie, jakieś minimum do egzystencji, by mogli choć utrzymać swoją rodzinę, nie przemieszczaliby się tak.

Edukacja i socjalizacja

Wszystkie romskie dzieci w Zołotonoszy chodzą do szkoły. W ramach organizacji społecznej „Romani Rota” działają kursy dla przedszkolaków. Jednak, podobnie jak w wielu innych społecznościach romskich, istnieje jeden problem: nie wszystkie dzieci kończą szkołę i wstępują do szkół wyższych. Pomimo faktu, że obecnie istnieją programy mające na celu nauczanie dzieci romskich, wybierają oni inną ścieżkę.
Wołodymyr (syn) mówi, że dzieci po prostu nie widzą perspektywy w edukacji, bo po 5-6 letnim studiowaniu na uniwersytetach wracają do handowania na bazarach. Romowie wciąż są nieufni, dlatego wybierają głównie pracę fizyczną:

– Nie znam w obwodzie czerkaskim ani jednego Roma, który byłby gdzieś u władzy. Stereotypy nadal istnieją.

Takie uprzedzone podejście Wołodymyr tłumaczy tym, że społeczeństwo nie prowadzi działalności edukacyjnej, a w pewnych okresach stereotyp ten był zakorzeniany przez podręczniki szkolne:

– Pamiętam, że w 2008 lub 2009 roku był podręcznik: jak mają się zachowywać dzieci w szkole – 4 lub 5 klasa. I w nim pokazano, jak Cyganka dzwoni do drzwi i mówi: „Nie otwieraj drzwi nieznajomym”. Romska tożsamość i ubiór. Dziecko patrzy i myśli: „Ooo, Cygan – nie można go wpuszczać”, bo tak było narysowane w podręczniku. Osiągnęliśmy już to, że takich treści się nie publikuje. Ale mimo wszystko ludzie nadal tak myślą. Kiedy robisz setki razy coś dobrego, a raz zrobiłeś źle – od razu wszystko, co zrobiłeś dobrego sto razy, zostaje przekreślone.

Romowie borykają się z niskim standardem życia, który jest ściśle związany z edukacją i rozwojem przedsiębiorczości. Jednak Romowie w Zołotonoszy starają wspierać się nazwajem i nie dzielą ludzi na biednych i bogatych:

— Nie ma u nas czegoś takiego, że jeśli ktoś jest biedniejszy, to z nim nie przyjaźnimy, albo uważamy go za złego człowieka. U nas wszyscy są równi.

Romowie tutaj pragną być traktowani na równi ze wszystkimi Ukraińcami we wszystkich sferach. Drzwi ich centrum i domów są zawsze otwarte dla innych i oczekują tego samego od drugiej strony i starają się zrobić wszystko, co w ich mocy, aby to osiągnąć.

— Nasz cel to socjalizować Romów w społeczeństwie ukraińskim, i tak jak ja uważam siebie na za Ukraińca romskiego pochodzenia, tak chciałbym, by wszyscy się za takich uważali. Jak są Ukraińcy z zachodniej Ukrainy, ze wschodniej — i my wszyscy jesteśmy Ukraińcami, musimy budować kraj, nasz dom, i nie ulegać tym prowokacjom.

Nad materiałem pracowali

Założyciel Ukrainera:

Bohdan Łohwynenko

Autorka:

Maryna Odnoroh

Przeprowadząca wywiad,

Producentka:

Olha Szor

Redaktorka:

Tania Rodionowa

Fotografka:

Alina Kondratenko

Operator,

Reżyser dźwięku:

Pawło Paszko

Operator:

Ołeh Sołohub

Reżyser montażu:

Liza Łytwynenko

Reżyser:

Mykoła Nosok

Redaktor zdjęć:

Ołeksandr Chomenko

Transkryptorka:

Sofia Baźko

Tłumaczka,

Redaktor tłumaczenia:

Natalia Steć

Śledź ekspedycję