„Głosy okupacji” – seria opowieści ludzi ze wschodnich i południowych regionów Ukrainy, którzy żyli pod rosyjską okupacją i którym udało się ewakuować. Ukraїner utrzymuje kontakt z bohaterami i bohaterkami projektu, i po dwóch latach pełnoskalowej wojny opowiadamy, jak w tym czasie zmieniło się ich życie i stosunek do wydarzeń w kraju. W artykule kontynuujemy historię Julii Najdysz, scenarzystki, profesjonalistki od mediów, wolontariuszki Ukraїnera, która opuściła wioskę Jewsuh we wschodniej Ukrainie.
Przez około pięć lat, do dnia 24 lutego 2022 r., Julia mieszkała w dwóch miejscowościach. W Kijowie wynajmowała mieszkanie i pracowała jako scenarzystka, a w Jewsuhu odwiedzała rodzinę i wspierała mały rodzinny biznes – mini-inkubator (do 10 000 kurczaków), który kupiła dzięki grantowi zdobytemu w 2019 roku. Jesienią 2021 r. przyjechała do Jewsuhu, planowała zostać na kilka miesięcy i wrócić do Kijowa w lutym. Ale jej plany uległy zmianie: 22 lutego 2022 r. Putin ogłosił, że Rosja uzna samozwańcze DRL i ŁRL. W pierwszych dniach inwazji Jewsuh znalazł się pod rosyjską okupacją.
Jewsuh znajduje się około 80-90 kilometrów od warunkowej linii demarkacyjnej między terytoriami kontrolowanymi przez Ukrainę a tymi okupowanymi wcześniej, więc mieszkańcy znają realia wojny od 2014 roku. Jednak, ku zaskoczeniu Julii, po 24 lutego 2022 r. ludzie nie spieszyli się z opuszczeniem wioski. Uspokajali się, że armia niemiecka nie dotarła do nich podczas II wojny światowej, więc i rosyjska nie przyjdzie. Od początku inwazji na pełną skalę Julia wpadła w panikę i w pośpiechu spakowała walizkę, chociaż nie miała jasnego planu działania i nie miała pojęcia, dokąd się udać.
Przez większość marca Julia nie wychodziła z domu, unikała kolaborantów i rosyjskiego wojska. Otrzymywała obiektywne informacje z maratonu telewizyjnego „Jedyni nowyny”; najbliższy dostawca internetu ze słabym połączeniem znajdował się w wiosce oddalonej o 30 kilometrów. Mówi, że w chwilach rozpaczy myślała, że jeśli nie opuści terenów okupowanych, pójdzie na linię frontu, żeby ją zabili. Pod koniec kwietnia udało jej się ewakuować przez terytorium Federacji Rosyjskiej: podczas procesu filtracji udawała miejscową dziewczynę z wioski, która zamierzała odwiedzić swoich krewnych w Rosji. Po przybyciu na Łotwę Julia wezwała do usunięcia literatury propagandowej dostarczanej przez Rosję do lokalnych księgarni i wzięła udział w akcji poparcia dla „Azowstalu”.
„Jedyni nowyny”
to maraton telewizyjny, uruchomiony 24 lutego 2022 r. w celu informowania publiczności o sytuacji w Ukrainie od początku rosyjskiej inwazji na Ukrainę.Nauczyć się ufać na nowo
Julia wróciła do Kijowa z Łotwy w połowie lipca 2022 roku. Mówi, że chociaż mieszkała w stolicy przez około pięć lat przed rosyjską inwazją na pełną skalę, czuła się, jakby zaczynała nowe życie: przestała komunikować się z niektórymi ludźmi z własnej woli, inni zerwali kontakt. A jej starzy przyjaciele, którzy pozostali w Kijowie, mieli inne poglądy i doświadczenia życiowe. Ponadto Julia zauważa, że po okupacji i wyjazdach za granicę trudniej było jej ufać ludziom. Najbezpieczniej czuła się, komunikując się z kolegami z projektu „Telewizja Toronto” (znanego ukraińskiego satyrycznego programu dziennikarskiego — przyp. red.). Utrzymywała z nimi kontakt i pomagała im w tworzeniu filmów, nawet przebywając w okupacji.
— Potem poznałam projekt Ukraїner. Nauczyłam się ponownie otwierać na innych, ponieważ Ukraїner to także społeczność, w której wartości łączą ludzi. W tym środowisku czujesz się bezpiecznie, możesz być sobą i otworzyć się. Otrzymujesz i dajesz – to równa wymiana emocji i wsparcia.
Po zostaniu scenarzystką Ukraїnera, Julia rozpoczęła pracę nad projektami, które badały doświadczenie okupacji i powrót do ukraińskiej tożsamości. Za szczególnie ważne uważa serię wideo i piosenek „Odważne miasta” o ukraińskich miastach pod okupacją oraz film dokumentalny „Powrót do języka ukraińskiego” o zrusyfikowanych Ukraińcach, którzy przeszli na język ukraiński:
— One (projekty — przyp. red.) stały się dla mnie bardzo terapeutyczne. Przeżywałam i akceptowałam traumy, bo to zarówno trauma okupacji, jak i trauma rusyfikacji. Pisząc te scenariusze, rosłam i rozwijałam się. Pomogło mi to przetrwać do momentu, w którym jestem wolna od tego wszystkiego.
Julia opowiada, że początkowo szukała wsparcia w komunikacji z osobami, które również doświadczyły okupacji lub zostały zmuszone do opuszczenia swoich domów na czas nieokreślony. Była przekonana, że ją zrozumieją i będą w stanie ją wesprzeć. Ale później Julia zdała sobie sprawę, że warto opowiadać o swoich przeżyciach zainteresowanym Ukraińcom, którzy nie znali realiów okupacji:
— Pomogła mi rozmowa z ludźmi, którzy nie mieli podobnych doświadczeń, bo napełnili mnie nową energią i nie towarzyszyła temu niekończąca się wymiana bólu. Przez pewien czas naprawdę izolowałam się od tych, którzy przeżyli to co ja, bo nie wiedziałam, jak z nimi rozmawiać.
Nie tylko nowi przyjaciele, ale także psychoterapia pomogły Julii przepracować traumę i lepiej zrozumieć siebie. Jeśli ktoś nie może sobie na nią pozwolić, poleca takiej osobie poszukanie darmowych aplikacji lub darmowych programów pomocowych. Dodaje, że codziennie biega i medytuje, ponieważ niedawno uświadomiła sobie, jak ściśle powiązane są emocje i kondycja fizyczna – poprawa jednego poprawia drugie.
— Istnieje aplikacja do medytacji o nazwie Svitlo, do której logujesz się, a ona cię pyta, jakie emocje odczuwasz i daje ci ich listę. Najpierw czytasz listę i myślisz: „Na świecie jest tak wiele emocji i [wszystkie] mają nazwy!”. Kiedy zaczynasz się zastanawiać, to bardzo pomaga, bo sama świadomość jest ważna. Kiedy jesteś świadomy tego, co się z tobą dzieje, łatwiej jest to zaakceptować i z tym żyć.
Poczucie bycia w domu: trzciny, pomidory i remont
Po opuszczeniu Jewsuhu Julia spędziła prawie półtora roku, przechodząc przez różne etapy akceptacji faktu, że nie będzie mogła wrócić do domu. Początkowo go ignorowała, potem zaprzeczała i nie chciała uwierzyć – mówiła, że przecież była tam nie tak dawno temu, więc może wrócić ponownie. Wiadomość o kontrofensywie z 2022 roku i wyzwoleniu terytoriów w kontynentalnej Tawrii pogorszyła jej stan:
— Emocjonalnie najtrudniejsze były kontrataki, jeden po drugim. Miałam wrażenie, że zaraz [zostaniemy wyzwoleni] (na wschodzie — przyp. red.). Może przez trzy miesiące miałam takie uczucie i to było przerażające. Kiedy nie żyjesz w pełni, tylko oczekujesz kontrataku na swoje terytorium.
Na początku 2023 r. Julia w końcu uznała i zaakceptowała swoją tęsknotę za domem. Przyznaje, że przez długi czas nie mogła wymyślić, jak stworzyć domową atmosferę, mimo że znajdowała się dziesiątki kilometrów od swojej rodzinnej wioski. Był to również pierwszy raz, kiedy mieszkała sama – zerwała ze swoim chłopakiem na krótko przed pełnoskalową inwazją.
— Na początku zrozumiałam, że to trzciny [dają poczucie bycia w domu], bo wszędzie rosły trzciny, i ja miałam trzciny w wazonie. Na początku szukałam tej trzciny zimą w Kijowie. Potem napisałam o niej w internecie i ludzie zaczęli mi ją dawać. Trochę pomogło, ale niewiele.
W tym czasie mieszkanie Julii miało otwarty balkon, na którym postanowiła uprawiać rośliny przypominające jej dom. W poszukiwaniu sadzonek pomidorów udała się na stołeczny targ w pobliżu stacji metra Lisowa ze swoim znajomym, który jak Julia pochodził ze Starobielska.
— Na ulicy Lisowej poczułam się jak w domu. Dla mnie pomidory, róże i choinka są symbolami domu. Chodziłam tam, aby porozmawiać ze sprzedawcami. Dowiadywałam się, co mam zrobić, żeby rosły na moim balkonie. Tak się w to wkręciłam! To było takie interesujące i proste! Przyniosłam sadzonki pomidorów, ogórków, przywiozłam ziemię, co wydało mi się bardzo dziwne. W naszej wiosce ludzie nie kupują ziemi do sadzenia pomidorów.
Dzięki ogrodnictwu Julia poznała mieszkańców swojego bloku. W szczególności starsze kobiety, które stale uprawiają warzywa i kwiaty, a także ochroniarza, który ma domek letniskowy. Wspomina, że czasami spotykali się, aby na przykład omówić, czy nawozić rośliny obornikiem kurzym. Pomidory również zbliżyły Julię do jej rodziny:
— Wtedy ponownie zbliżyłam się ze swoimi krewnymi, bo bardzo zależało mi na tym, żeby te pomidory się zakorzeniły i przyniosły owoce. Zadzwoniłam do [krewnego] stojąc w centrum Kijowa: „Niosę do domu sadzonki. Co dalej z nimi robić? Powiedz mi.” To nas zbliżyło. I przywróciło mnie do stanu z dzieciństwa – beztroski, w którym po prostu hoduję sadzonki.
Julia nadal uważa swoje pierwsze zbiory kijowskich pomidorów za powód do dumy. Ale nie poprzestała na tym – czuła, że rośliny pomogły jej poczuć się lepiej, ale to nie wszystko. Postanowiła zrobić remont, aby mieszkanie lepiej współgrało z otaczającą ją przestrzenią. Od końca sierpnia do listopada 2023 r. Julia uczyła się pracy z narzędziami, kupowała materiały budowlane, usuwała pleśń, szpachlowała i malowała ściany z przyjaciółmi. Swoimi przemyśleniami, sukcesami i trudnościami dzieliła się na swoim Instagramie, czyniąc remont niemal codziennym tematem.
Ostatniego dnia remontu mieszkania Julia dowiedziała się, że właściciel zamierza sprzedać nieruchomość, a ona musi się wyprowadzić za sześć miesięcy. Jednak ta wiadomość nie zmartwiła jej zbytnio. Jest przekonana, że gdyby została w mieszkaniu dłużej, znudziłaby się i sama pomyślałaby o wynajęciu nowego lokum:
— Tyle się tu (w tamtym mieszkaniu — przyp. red.) wydarzyło, a ja chcę zostawić tam cały ten najtrudniejszy ładunek emocjonalny z okresu adaptacji po okupacji i ewakuacji. Wydaje mi się, że to jest zamknięta historia. Powiedziałam sobie, że przeprowadzę się do nowego mieszkania i nie będę nosić ze sobą bagażu starych wspomnień i traum.
Być wsparciem dla wschodu Ukrainy
Julia mieszka teraz w nowym mieszkaniu. Czuje, że wróciła już do zdrowia i jest gotowa do aktywnej pracy nad nowymi pomysłami i projektami:
— Podczas gdy ludzie walczyli przez ostatnie dwa lata, ja pracowałam nad swoją traumą. Teraz widzę, że ludzie są zmęczeni i wypaleni, i widzę, że nadszedł mój czas. Zastąpię kogoś i już go zastępuję, aby mógł odpocząć. Mówię o pracy w mediach.
Na początku 2024 r. Julia ukończyła książkę, nad którą zaczęła pracować podczas okupacji. W tamtym czasie dużo pisała w notatkach na telefonie, zastanawiając się nad dwiema inwazjami Rosji (w 2014 i 2022 roku), swoim życiem pod okupacją, rusyfikacją i tym, jak się od niej uwolniła. Impulsem do konsekwentnej pracy nad rękopisem było zwycięstwo w konkursie Szkoły Kreatywnego Pisania Litosvita: spośród osób, które opisały swój pomysł na projekt i motywację, jury wybrało trzy osoby, które otrzymały stypendium na naukę na wszystkich kursach projektu przez rok. Przy wsparciu swoich mentorów i uczestników kursu zorganizowała notatki do książki, którą nazwała „Jak zabić w sobie małorosa”. Rękopis wysłała już do wydawców.
Pod koniec pracy nad rękopisem Julia po raz pierwszy od lata 2022 r. wyjechała za granicę – wygrała możliwość zamieszkania i pracy w rezydencji artystycznej w Przemyślu (Polska). Mówi, że w pociągu ze Lwowa była zaskoczona, widząc, jak spokojnie niektórzy Ukraińcy podróżują do innego kraju:
— Byłam zaskoczona i trochę zaniepokojona ich spokojem. Oni naprawdę wyjeżdżają za granicę jak do drugiego domu i zastanawiałam się, czy będzie to dla nas później problemem, czy nie. Niektórzy studiują, niektórzy mieszkają, jest dużo kobiet i dzieci.
Mieszkańcy, którzy znali język polski i porozumiewali się z miejscowymi, pomogli Julii przystosować się do obcojęzycznego środowiska. Dziewczyna mówi, że była w stanie nauczyć się kilku podstawowych zwrotów i słów, ale była trochę nieśmiała w rozmowach z Polakami. Dlatego albo milczała podczas rozmów w towarzystwie współmieszkańców, albo mówiła po ukraińsku – w Przemyślu jest wielu Ukraińców lub ludzi, którzy rozumieją wyrażenia takie jak „dziękuję”, „proszę”, „to”.
Nawet w obcym kraju, przez kilka dni po przyjeździe, Julia reagowała na zwykłe rzeczy w taki sam sposób, do jakiego była przyzwyczajona podczas pełnoskalowej inwazji. Na przykład odgłosy remontu w pobliżu przypominały jej o systemach obrony przeciwlotniczej i eksplozjach, a możliwość wyjścia w nocy postrzegała jako naruszenie prawa, bo w Ukrainie w tym czasie obowiązywała godzina policyjna.
— Dostaję powiadomienia o nalotach. Kiedy jesteś nawet 50 kilometrów od Ukrainy i czujesz się bezpiecznie, to poczucie bezpieczeństwa przeraża, bo wiesz, że twój kraj jest w niebezpieczeństwie. I twoja rodzina i przyjaciele są w niebezpieczeństwie. A najstraszniejszą rzeczą, dla mnie osobiście jest to, jak szybko odcinasz się od strasznych wiadomości. Kiedy byłam w Polsce, a w Ukrainie trwał ostrzał, byłam zaskoczona, że wydawał mi się tak odległy. A tak naprawdę to w moim kraju, do którego niedługo wracam.
Znaczna część obecnej pracy medialnej Julii polega na polepszaniu relacji między Ukraińcami ze wschodu i innych regionów. Aby walczyć ze stereotypami i uprzedzeniami, stworzyła projekt „Dziki Wschód”. Jego celem jest stworzenie pozytywnego wizerunku Ukraińców w obwodzie donieckim w oparciu o fakty. Aby lepiej zrozumieć, jakie treści będą najbardziej aktualne, ona i jej zespół opierają się na wynikach samodzielnie zainicjowanej ankiety „Badanie potrzeb mieszkańców obwodów ługańskiego i donieckiego w zakresie treści medialnych”.
Oprócz dialogu z Ukraińcami z innych części kraju, Julia stara się szerzyć prawdę o Ukrainie wśród mieszkańców wschodu, którzy są obecnie pod okupacją. Z powodu izolacji informacyjnej stworzonej przez Rosję, mają oni zniekształcony obraz rzeczywistości.
Pomimo tego, że Ukraińcy o aktywnej postawie są prześladowani przez władze okupacyjne, Julia inspiruje się sposobem, w jaki mieszkańcy jej ojczyzny wyrażają swoje poparcie dla Ukrainy na różne sposoby – niektórzy na froncie, inni na tyłach.
— Często powtarzam moim przyjaciołom z okupacji, że kiedy Ukraina wróci, nic im nie będzie, jedynie kolaboranci zostaną ukarani. Tym, którzy pracowali na zwykłych stanowiskach nic się nie stanie. Wierzą mi. Lubię też opowiadać moim krewnym żyjącym pod okupacją, jak poznaję nowych ludzi, zaprzyjaźniam się, coś tworzę. Wyjaśniam, skąd są ci znajomi, staram się podkreślać, że w Ukrainie jest wielu fajnych ludzi. Wydaje mi się, że to przynosi efekty.